3.02.2019

Od Gemini cd Aarona

Brnęłam dalej przez śnieg, lecz po słowach Aarona zaczęłam odczuwać niepokój. Nerwowo rozglądałam się wokół, lecz nic nie wyglądało podejrzanie, było też bardzo cicho. Za cicho. Wszędzie rosły drzewa, które niczym sępy wisiały bez liści nad nami. Podskoczyłam wystraszona, gdy z gałęzi zerwał się kruk. "Głupia " skarciłam siebie w myślach "To tylko ptak". Idąc dalej z coraz większym niepokojem, usłyszałam trzask. Gwałtownie odwróciliśmy się w kierunku, z którego dobiegł hałas. Nic nie zauważyłam, lecz Aaron zapatrzył się w tamto miejsce.
- Nie ruszaj się. - szepnął. Powoli przełknęłam ślinę. Nagle coś białego rzuciło się na nas i powaliło Aarona na plecy. Basior krzyknął mimowolnie, a ja rzuciłam się na to dziwne stworzonko. Uczepiło się pazurami piersi Aarona i to tak głęboko, że spod łap stworzenia zaczęła lecieć krew. Początkowo chciałam strzepnąć to coś łapą, lecz potworek na mnie zasyczał. Odwrócił się ode mnie i zaczął chłeptać krew z ran basiora. Obrzydlistwo. Zacisnęłam szczęki na przezroczystym stworzeniu i skręciłam mu kark. Kruche ciałko złamało się na pół a ja w pysku poczułam krew. Wyplułam to i zaczęłam kaszleć, starając się pozbyć tego świństwa z pyska. Aaron oddychał płytko, nadal się nie ruszał. Nawet nie zmienił pozycji. Zaniepokojona spojrzałam na basiora. To dziwne stworzenie go sparaliżowało! Poczułam, że zaczynam panikować...
- Ee, nie ruszaj się, zaraz coś wymyślę. - zaczęłam chodzić w kółko, gdy postanowiłam usiąść obok Aarona. Wyczarowałam trochę śniegu (pomimo, że wokół nas było tego mnóstwo) i przyłożyłam mu na rany. Oczyściłam je i obmyłam jego zakwrwawioną sierść. Spojrzałam na Aarona, wyglądał na mniej niespokojnego, więc odetchnęłam z ulgą. Po godzinie basior już bez problemów mógł się poruszać.
- Dziękuję za pomoc. - odezwał się i spojrzał na mnie.
- Oh, nie ma sprawy, ja... powinnam cię przeprosić, w końcu sama ciebie tutaj przyciągnęłam. - spojrzałam smutno na Aarona, lecz on uśmiechnął się.
- Nie przejmuj się, jeszcze żyję. - Podniosłam oczy i zaśmiałam się cicho. Po chwili zapytałam się.
- To... gdzie idziemy dalej? Może tam? - wskazałam łapą na łąkę, która nie wydawała się być groźna. Aaron cicho westchnął, a ja nie czekając na jego odpowiedź, ruszyłam w tamtym kierunku. Kątem oka znowu zauważyłam kruka, lecz tym razem siadał na gałąź.

Aaron? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz