17.03.2018

Od Yuki c.d Silver

Po długim analizowaniu run z ksiąg pożyczonych od Cieni byłam bardzo zmęczona, zarówno psychicznie jak i fizycznie. Siedzenie przez długie godziny nie jest dobre dla zdrowia. Wstając poczułam przeszywający ból całego ciała. Stawy tylnych łap strzyknęły wywołując następną falę niemiłego uczucia. Jeżeli Cienie nadal będą zadawać mi tak dużo pracy, w końcu nie będę zdolna do samotnych polowań. Co, jak co, ale o kondycję trzeba dbać. Zdmuchnęłam świeczkę, a raczej jej pozostałości i wyszłam na dwór rozprostować nogi.
Idąc powoli z spuszczoną głową przez las zaczęłam czuć się coraz lepiej. Świeże, nocne powietrze koiło mój nos, który przez poprzednie kilkanaście godzin był maltretowany smrodem starych książek i dymu z świeczki. Spokojny szum drzew pozwalał mi się uspokoić, a ciemny las nie męczył moich oczu tak jak niewyraźne, małe runy. Narastający, cichy dźwięk biegu, który w zwyczajnych okolicznościach, co najmniej by mnie trochę zaniepokoił, był teraz niczym muzyka klasyczna dla moich uszu. Choć przyznam, że to porównanie jest trochę bez sensu. Gustuję w ostrzejszej muzyce, a plumkanie na skrzypcach wprawia mnie w jeszcze większą agresję. Cóż poradzę, że akurat to określenie byłoby bardziej treściwe dla większości czytających. Ale mniejsza o to.
Wtem, usłyszałam ciche pohukiwanie sowy. Zadarłam głowę do góry by móc „pobawić się” w szukanie źródła dźwięku. Wiedziałam, że raczej nie zobaczę sowy, jednak zawsze warto spróbować. Bieg jakiegoś stworzenia nabierał na sile, co dopiero teraz przykuło moją uwagę. Zwolniłam kroku i zaczęłam bacznie obserwować otoczenie wokół mnie. Zdawało mi się, że tylko w książkach akcji podczas napięcia zamierało całe środowisko dookoła bohatera. Sowa przestała huczeć, wiatr ucichł, a jedyne, co było słuchać to coraz to głośniejszy dźwięk równomiernego uderzania łap o ziemię. Spojrzałam w prawo, gdyż byłam przekonana, że to właśnie z tej strony biegnie tamto stworzenie.
Jednakże szczęście mi nie było pisane. W tym samym momencie, kiedy moje oczy przyglądały się bacznie krzakom, coś uderzyło mnie w bok. Uderzenie było tak silne, że straciłam równowagę i spadłam kilka metrów dalej. To coś, co we mnie walnęło okazało się być szaroniebieskim basiorem. Wstał pospiesznie i powiedział:
- Emm... przepraszam, że na ciebie wpadłem. Zamyśliłem się i tak jakoś cię nie zauważyłem – rzekł pospiesznie nawet na mnie nie patrząc. Skrzywiłam pysk czując narastającą złość.
- Jeżeli nie widzisz, co masz przed sobą to lepiej idź już spać – powiedziałam ostrym tonem, sama wiedząc, iż to, co powiedziałam nie zraniło go jakoś szczególnie.
- Widzę doskonale, jednak mam przeczucie, że Pani musi być trochę zmęczona, patrząc po tym, że nie potrafi uszanować czyiś przeprosin i woli marudzić zamiast oddalić się bez słowa – odszczeknął młodziak. Co prawda, wyglądał na młodego. Dałabym mu coś pomiędzy drugim a trzecim rokiem życia, jednakże to nie upoważniało go do nazywania mnie „Panią”. Nie jestem jakaś bardzo stara. Przecież mam tylko pięć lat.
- Tak, jestem zmęczona, jednakże chciałam odpocząć spacerując sobie po lesie. – Spojrzałam na niego nienawistnie.
<Silver? Dialog ssie :’D>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz