Kiedy patrzę jak wadera zmienia się w pył prycham i mówię:
- Nie będzie takiej potrzeby - wtedy orientuję się, że nadal spadam, więc szybko zaczynam majtać łapami i próbuję rozłożyć skrzydła, jednak kiedy to nie skutkuje po prostu zaczynam unosić się za pomocą siły mojego jakże wielkiego umysłu. Staję powoli na ziemii i patrzę na turlającą się ze śmiechu waderę. Zalewam ją ogromnym strumieniem wodnym, przez co zaczyna się krztusić i teraz ja zwijam się ze śmiechu - Ze mną nigdy nie wygrasz - mówię przez śmiech
- Jeszcze się zdziwisz - prycha wadera wytrzepując się
- No nie wiem, nie wiem - nadal się śmieję - Też się możesz zdziwić - odchrząkuję lekko i zaczynam coś sobie nucić. Lekko przymykam oczy, ale szybko je otwieram, biorąc pod uwagę obecność samicy i jej hmm... nieprzewidywalność. Wywracam lekko oczami i staram się rozprostować sparaliżowane skrzydła. Prycham lekko - Zostaw moje skrzydła w spokoju - po tym czuję ulgę i prostuje je - Dziękuję - śmieję się lekko
- Ależ nie ma za co - prycha
- Co masz zamiar teraz robić? - sam sobie się dziwię. Zwykle byłem introwertykiem, więc takie pytanie z mojej strony to jakaś nowość
< Demo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz