18.03.2018

Od Lii ,,Idę na czystkę"

Paczyłam na waderę wiszącą na ścianie. Katniss patrzyła na mnie z przerażeniem, a Demo męczyła Cheeky, szyjąc skóry na dywanik z jej szczeniaków. 
- Zaczęłam wyrywać jej pazury. Jedno z najbardziej bolesnych tortur. Odcięłam jej ogon, i rzuciłam Demo - Masz, breloczek do plecaka - zaśmiałam się. Katniss mnie nie poznawała. Miała zamglony wzrok. W sumie, to po co jej on? Szybkim ruchem wyrwałam jedno oko, potem drugie. Samica zaczęła się wyrywać i wydzierać. Zapach krwi doszedł do moich nozdrzy. 
- Miło było mi cię poznać - powiedziałam i wykręciłam jej łapę. Złamana kość przebiła skórę, i teraz była na wierzchu. Nie miałam zamiaru, by zbyt wcześnie umierała, miałam zamiar zrobić stosik. Potem podeszłam do Cheeky...
- Zabij mnie... nie mam po co żyć - mruknęła niewyraźnie. Uśmiechnęłam się. Psychika jej bardziej dzisiaj ucierpi niż fizyczna część. 
- Ej....zaczyna być już jasno - powiedziałam patrząc na czerwone światło słońca wschodzącego na horyzoncie. 
- Zbieramy zwłoki? 
- Szybko nam to zejdzie - powiedziałam i wykręcając wszystkie łapy Cheeky wyszłam na zewnątrz. Demo wzięła Katniss, ja powlekłam Cheeky. Dywanik może poczekać. Poszłam w miejsce, gdzie kiedyś była palona Blade. Trawa w tym miejscu już odrosła. Nie miałam zamiaru palić drzew, marnowanie drewna na jedną czystkę było bezcelowe. Szybko się uwinęłam. Zebrałam wszystkie zwłoki, które nie były spalone, i dałam to na jeden stos. Wisielce, które były na drzewach, oraz wilki spalone zostawiłam w spokoju, bo:
1. Nie chciało mi się ściągać z drzew pięknych ozdób
2. Spalone były spalone, więc po co je jeszcze palić. Krew była wszędzie. Kończyny, skrzydła, oraz kości. Rzeka która zwykle była czyta, teraz była brunatno-malinowa. Gdy wszystkie ciała były na jednej kupie, wbiłam w sam środek wielki pal. Demo pomogła mi przywiązać do niego wadery. Jeszcze tylko godzina do końca. Samica polała zwłoki benzyną, po czym usadowiła się obok mnie. 
- Macie szczęście. Bo to koniec, waszej męki - uśmiechnęłam się, a moja towarzyszka podpaliła stos trucheł. Wadery powoli zaczęły się palić żywcem. 
- No to co, uczta? - zapytałam, zagłuszając wrzaski wader. Gdy siedziałyśmy i jadłyśmy soczyste mięso, świt zalał tereny watahy. Było to krwawe światło, przypominające krew, która się tej nocy polała. Po chwili usłyszałyśmy 6 sygnałów, oznaczających koniec czystki. Z ulgą zdjęłam maskę. 
- Demo, teraz idziemy spać - mruknęłam zdejmując bandaże. - Za długo tu siedziałam. 

< Demo? Czy to może jednak koniec. >

1 komentarz: