Siedziałam sobie spokojnie na lekcji, rysowałam te dziwne literki i nagle poczułam coś dziwnego, co trafiło w mój pyszczek. To było... trochę mokre? Ble! Otarłam łapą pyszczek i spojrzałam na łapę. Był na niej jakiś robal. Bleeee!
Odruchowo pisnęłam i strząsnęłam robala z łapy.
- Cisza! - mruknęła nauczycielka i wróciła do czytania swoich książek.
Rozejrzałam się po sali doszukując się miejsca z którego mógł ten ohydny robal przylecieć, aż tu nagle znowu coś mnie trafiło, tym razem w miejsce trochę nad okiem. Wrzasnęłam i szybko starłam robaka. Inne szczeniaki w klasie zaprzestały pisania i spojrzały na mnie zdziwione. Tylko Tobias siedział i cicho chichotał...
- TOBIAS! - wrzasnęłam. - To ty rzucasz we mnie tymi robalami, tak?!
- Nie rzucam, spluwam. - odpowiedział i zaczął się jeszcze głośniej chichotać.
- Ty... Głupi, arogancki, egoistyczny, bezczelny... Bachorze! - krzyknęłam na cały głos.
Nauczycielka wstała ze swojego siedzenia zaaferowana naszą kłótnią.
- Dosyć! Wy dwoje - wskazała na mnie i na mojego brata. - Do dyrektora, ale już!
- Ale... - zaczęłam.
- Żadnego ale, do dyrektora! Jeszcze sama was tam zaprowadzę!
<Tobias?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz