Przygotowałam wszystko co było potrzebne do zrobienia jakiegoś ciasta. Mam nadzieje że wyjdzie... mistrzem to ja w gotowaniu pieczeniu czy czymś takim to ja nie jestem. Wszystko rozkładałam na stoliku. Było tego troszeczkę... worek mąki jajka i inne duperele. Po jakimś czasie wrócił Finn z owocami.
-Sporo tego. - mruknęłam podwędzając jedną malinkę. - Robimy babeczki i jakieś ciasto co proponujesz?
- Nie wiem babkę?
- No to będzie babka. - rzekłam po czym ruszyłam do miejsca w którym miała się odbyć mordęga zwana potocznie wyrabianiem ciasta.
- Od czego zaczynamy?
- Może od babeczek.
Sięgnęłam po mąkę, ale jakiś debil (czyt. Finn) postanowił się zabawić i mnie przestraszyć. Co spowodowało rozsypaniem się mąki wszędzie.
- No i co żeś narobił. - warknęłam.
- Ja? nic. - mówiąc to tłumił w sobie śmiech. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak komicznie wyglądamy. Zgarnęłam trochę mąki ze stołu i rzuciłam nią w basiora. On za to odpowiedziała mi tym samym. Rozpoczynając wojnę.
<Finn?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz