11.03.2018
Od Vergila do Sevena
Zaniosłem szczeniaka do swojej groty, kierując się krętymi korytarzami w dół, coraz głębiej i coraz dalej. Ostatecznie zatrzymałem się nad dziurą w skale. Wyglądała obiecująco na tymczasowe więzienie czy raczej.. pokój. Upuściłem malucha, który rozbudził się z piskiem. Następnie szturchnął noskiem swoją łapę, która wyglądała na zwichniętą.
- Nie wyj. - mruknąłem, rzucając mu kawałek suchego mięsa . Szczeniak odskoczył od niego, wpadając na szkielet ostatniego mieszkańca groty. Z lekkim uśmiechem obserwowałem jego atak paniki. Dusk również przybył, aby oglądać ten jakże zabawny moment bezsilności i przerażenia u szatańskiego nasienia. Z czasem jednak słuchanie błagań o pomoc znudziło mnie, więc zmieniłem się w człowieka. Maluch momentalnie znieruchomiał, a bicie jego serduszka odbijało się echem od ścian.
- Seven, nie? Tak się nazywasz.. Hmm. Wiesz, nie zabiję cię.. Przynajmniej, nie teraz, ha! Bo wyglądasz zabawnie. - Wziąłem w palce ostry kawałek skały i obróciłem go w dłoni. - Powiedz mi, proszę. Lubisz swoje oczy? Czy mogę je sobie zabrać? Wiesz, tak na pamiątkę.. -
< : ) >
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz