Wiosna zaczęła powoli budzić się do życia. Błękitne niebo, letnie słońce ogrzewające futro i śpiew ptaków. Raziło mnie tylko błoto które niedawno rozmarzło, sucha trawa i walące słońce po oczach. Teraz zacząłem iść w stronę szkoły. Powoli wszedłem do gabinetu dyrektora (którego nie mamy >D) i usiadłem na fotelu, na przeciw biurka i ładnego okrągłego fotelu. Po chwili do pokoju wszedł Hazin. O ile mi wiadomo uczył zielarstwa. Do pokoju za nim weszła.... Katniss? Koiru i Nitaen. Zmarszczyłem brwi. Moja była partnerka nawet na mnie nie popatrzyła, więc tym razem uniosłem brwi, uśmiechnąłem się krzywo. Myślałem że jakoś to zniesie, ale ta najwyraźniej nadal ma focha.
- Tak więc... - zaczął Hazin - Jesteśmy tutaj z powodu... bójki... że to tak ujmę, którą rozpoczęła kłótnia Nitaena i Koiru. - Popatrzyliśmy z Katniss po sobie po czym przeniosłem wzrok na Nitaena.
- Nitaen? - ten jakby się speszył, ale nadal wiać było w jego oczach złość. Coś, czego nigdy u niego nie widziałem. Zmarszczyłem ponownie brwi w zamyśleniu.
- Prosiłbym by więcej taka sytuacja się nie powróżyła. Uczniowie zrujnowali mi salę zielarską.
- Rozumiem, że ponosimy za to odpowiedzialność. Jakie są koszty? - spytałem.
***
Po powrocie do domu, szczeniak zamiast rzucić się na słodycze, wdrapał się na swoje legowisko. Kaja popatrzyła na niego z troską. Wiedziała o czymś? Postanowiłem na razie nie dopytywać. Nitaen był w złym nastroju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz