5.03.2018

Od Rose do.... A jak nie to sama....

Odkręciłam słoik z miodem, schowany przed Nitaenem na półce za szafą. Konsystencja miodu na wpół skrzepnięta, ale nadal łatwo się ją wyciągało łyżką. Kolor był jasno-kremowy A smak nie za słodki, lecz w sam raz. Nitaena nie było, gdyż poszedł do szkoły, więc w spokoju mogłam wyciągnąć schowane przed nim słodycze. Postanowiłam zrobić orzechowiec, bo czemu nie. Po kolei podchodziłam do szafek i wyciągałam potrzebne składniki.
-Mąka... jest, cukier... jest, miód... jest, jajka... są - mruczałam sobie pod nosem patrząc na kartkę ze składnikami. Wyciągnęłam jeszcze miseczkę i inne naczynia oraz (no łyżki i tym podobne bo słowa zapomniałam). Zaczęłam robić krem. Trwało to dość długo jednak po chwili wszystko było już gotowe. Wbrew woli spróbowałam trochę kremu i z zadowoleniem stwierdziłam że jest on pyszny. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Teraz tylko reszta orzechowca... Mruknęłam coś do siebie pod nosem i odłożyłam miskę z kremem. Najgorsza część robienia placka - dodałam w myślach lecz i tak kontynuowałam robienie ciasta. Pod koniec do piekarnika.

Ach! Już koniec! Opadłam zmęczona na fotel. Popatrzyłam na blat. Och... Trzeba jeszcze posprzątać... wzdechnęłam. Ile jeszcze... Wstałam ciężko, poszłam umyć łapy pod strumień wody lecący obok jaskini, i wróciłam posprzątać. Schowałam wszystkie składniki, usunęłam zbędne łupiny, i pościerałam stół. Zajęło mi to około 15 minut. Zastanawiałam się czy inne matki mają podobnie w życiu. Dotknęłam naszyjnika podarowanego od Equela i uśmiechnęłam się pod nosem. Usłyszałam szelest we wnętrzu jaskini. Szczeniaki się obudziły? Zaraz pójdą do szkoły... mimo, że to tylko jedna lekcja będzie mi ich brakować.
- Mamo... głodna jestem... - z sypialni wyłoniła się Tora z zaspanymi oczami. Nie miała na głowie diademu, co od razu zauważyłam.
- Jednak metal gniecie główkę? - zaśmiałam się. - tosty? Mięso?
- Zająca... - mruknęła siadając i patrząc na piekarnik - Świeżego.

1 komentarz: