26.03.2018

Od Silvera do chętnego (Wielkanoc)

Ostatnie dni były dla mnie bardzo pracowite. Ciągłe sprzątanie i gotowanie było moim najczęstszym zajęciem przez miniony tydzień. Co roku te święta spędzałem sam, bez przyjaciół i rodziny. W tym roku również nie miało się nic zmienić. 

Kończyłem właśnie malować ostatnią pisankę, kiedy poczułem zapach spalenizny. Gwałtowanie wstałem z miejsca i wyciągnąłem ciasto z piekarnika. Miała mi wyjść babka z owocami, a wyszło co wyszło. Westchnąłem zrezygnowany, bo musiałem iść do lasu nazbierać owoce na nowe ciasto. Upewniłem się, że wszytko jest wyłączone i ruszyłem w miejsce gdzie na pewno je znajdę.

Przeskoczyłem duży korzeń i już byłem na miejscu. W samym środku lasu znajdowały się krzewy z owocami o , których mało kto wiedział, albo nikomu nie chciało się tu przychodzić, bo krzewy zawsze były pełne. Od razu wziąłem się za zrywanie, ale coś oderwało mnie od pracy. W krzakach obok coś zaszeleściło. Przygotowywałem się do obrony, ale z nich wyszedł wilk, a ja automatycznie rozluźniłem się.
- Widzę, że nie tylko mi spaliła się babka. - stwierdził wilk.

[Ktoś coś?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz