Kończyłem właśnie malować ostatnią pisankę, kiedy poczułem zapach spalenizny. Gwałtowanie wstałem z miejsca i wyciągnąłem ciasto z piekarnika. Miała mi wyjść babka z owocami, a wyszło co wyszło. Westchnąłem zrezygnowany, bo musiałem iść do lasu nazbierać owoce na nowe ciasto. Upewniłem się, że wszytko jest wyłączone i ruszyłem w miejsce gdzie na pewno je znajdę.
Przeskoczyłem duży korzeń i już byłem na miejscu. W samym środku lasu znajdowały się krzewy z owocami o , których mało kto wiedział, albo nikomu nie chciało się tu przychodzić, bo krzewy zawsze były pełne. Od razu wziąłem się za zrywanie, ale coś oderwało mnie od pracy. W krzakach obok coś zaszeleściło. Przygotowywałem się do obrony, ale z nich wyszedł wilk, a ja automatycznie rozluźniłem się.
- Widzę, że nie tylko mi spaliła się babka. - stwierdził wilk.
[Ktoś coś?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz