Tak więc byłam nie przytomna. Znowu... jak wybudziłam się ze śpiączki Iwo krążył nade mną.
- O śpiąca królewna się obudziła... jak się czujesz?
- Okropnie... gdzie my jesteśmy?
- Ech... pod jakimś drzewem w tej krainie gdzie jest ten opiekun...
- Ach... no tak. Aua mój brzuch
- Co się dzieje? - zapytał przerażony basior
- Nie nic... to tylko skurcz. Wszystko jest okej...
Leżałam jeszcze jakiś czas pod tym drzewem, po czym wstałam i powiedziałam:
- Dobra. Idziemy dalej
Poszliśmy więc w stronę... na północ. Dokładnie nie wiem gdzie... Przeszliśmy około pół kilometra gdy nagle zaczął mnie okropnie boleć brzuch.
- Iwo!! Mój brzuch!!
- Co. Co się dzieje!!??
- Nie wiem... a co ja jestem?!
Nie miałam pojęcia co się dzieje...
- Przeteleportować nas do Rodinii? Albo Mel?
- Do Mel... JUŻ!!
- Nie. Ty tu zostań. Za kilka sekund jestem.
Basior przeteleportował się do jaskini Mel, i z nią z powrotem do mnie.
- Halo, halo... co to ma znaczyć - zapytała zdziwiona Mel
- BRZUCH!!! - krzyknęłam
Mel zaczęła mnie badać.
- Tak... to już blisko... - powiedziała zmartwiona
- Blisko... to znaczy kiedy?! - pytał Iwo
- No tak od 10 do 20 minut...
Minęło pięć minut, kiedy zapytałam:
- Długo jeszcze?!
- Nie... spokojnie już niedługo - powiedziała spokojnie Mel
No i zaczęło się... z mojej... no wiadomo... wyłoniła się główka szczenięcia. Zaraz po tym jej reszta. Była to czarna, skrzydlata wadera. Zaraz po niej mała brązowa główka. To był basiorek bez skrzydeł, był też niezwykle mały... Dalej był mały czerwony demonowaty basior. On mnie przerażał, ale był niezwykle słodki na swój sposób. Potem była mała łaciata wadera. Była niezwykle słodka... Ostatnim szczeniakiem był kolejny basior. Pierwszy skrzydlaty basior. Był biały i miał bardzo dziwne znamię na czole. To mnie zaniepokoiło.
- Koniec?! - zapytałam zniecierpliwiona
- Tak... to już koniec - powiedziała spokojnie Mel
Teraz obok mnie leżało pięć niewinnych ciałek i Iwo, który wciąż był w szoku...
<Iwo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz