9.04.2017

Od Lii C.D Cassie

Siedziałam sobie w klatce i grałam z tym pajacem w: Kto dłużej nie zamrugnie. Gapiliśmy się więc na siebie nic nie mówiąc. W końcu nie wytrzymałam i klasnęłam łapami przed oczami człowieka a ten zamrugał 2 razy.
- Ha! Wygrałam! - krzyknęłam. W tym właśnie momencie usłyszałam walenie w drzwi i krzyk Cass
- Lia! Jesteś już wystarczająco rozdrażniona?! Bo mnie tu usiłują zgwałcić i... NO KURWA WEŹ SIĘ POŚPIESZ! - wrzeszczała. W sumie domyślałam się o co chodzi ze słowem ,, reprodukcja" i samotność wadery z basiorem ale co miałam zrobić?
- Nie! Nie jestem! - odkrzyknęłam. Facet najwyraźniej nie wiedział o co chodzi.
- Ej facet. - zwróciłam się do niego. - Weź mi na ogon nadepnij.
- Po co?
- A co? Nie chcesz mnie terroryzować?
- No w sumie... - mruknął i nadepnął mi na wystający ogon z klatki. Od razu napłynęła na mnie fala wściekłości a oczy z niebieskich zmieniły się na krwistą czerwień.
- No i kurwa mamy remis. - zaśmiałam się zmieniając w cień. Małe zęby zmieniły się w ostrze kły jak u piranii oblane krwią. Po chwili wyglądałam zupełnie inaczej. Moje skrzydła były z żelaza, piórka ostrze jak brzytwa, całe na wpół czarne, i na wpół były cieniem, jak ja. Włosy zrzadły i teraz były czarne. Końcówki były czarnym cieniem. Gdzieniegdzie było widać kości. Oczy czerwone a medalion... zmienił się we flakonik z krwią. Zawyłam. Przez co większość rzeczy zmieniło się w cień i rozpłynęło w cień. ( oprócz istot żywych ). Przeszłam przez kraty jakby nigdy nic. Przechyliłam głowę i popatrzyłam na przerażonego człowieka który szukał nabojów do strzelby i uśmiechnęłam się pokazując kły poplamione krwią. Podskoczyłam lekko do góry robiąc ze skrzydeł jakby pierścień wokół mnie, i wystrzeliły z nich pióra. Opadłam na ziemię. Popatrzyłam na człowieka. Miał piórem przebitą tętnicę i leżał dławiąc się krwią.
- Chaszefes firen efis. - szepnęłam mu do ucha w języku cieni po czym skierowałam się do drzwi. Wściekłość nie ma granic. Drzwi rozleciały się na malutkie kawałeczki. W środku siedziała zniewolona Cassie i czarny basior. Gdy spojrzałam na waderę, jakby mi pojaśniało w głowie, i uświadomiłam sobie kim jestem. Zawahałam się, ale basior mnie... wkurzył. Jedna chwila a on leżał nie przytomny pod ścianą z wielkim guzem. Zwróciłam się do Cassie. Nie rozpoznawałam jej
- Lia...? - zapytała nie pewnie Cass. Uśmiechnęłam się morderczo rozkładając żelazne skrzydła.
-Lia... - powtórzyła. Teraz dopiero wiem, że mogła po prostu pokazać mi zdjęcie wkurzającego mnie Kagekao. To by mnie rozśmieszyło, ale ona chyba nawet nie wiedziała kto to jest. Zaczęłam recytować zaklęcie w języku cienia gdy... Cass oblała mnie wodą.
- Ej! - zaprotestowałam wracając do normalnej postaci. Byłam cała mokra.- Chwila, gdzie ja jestem?
-Czyli nic nie pamiętasz? - zapytała Cass
- Pamiętam krew. - mruknęłam. - I nie przytomnego wilka, który się chyba właśnie budzi. - Popatrzyłyśmy w kąt. Leżał tam budzący się czarny basior

< Cassie?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz