- Dobra, jak tak to spoko - poszedłem jako pierwszy, ale po chwili się zatrzymałem i obróciłem się w stronę Katrin, która jeszcze stała w miejscu. - Idziesz czy się boisz?
- Coś ty! Ja w życiu się niczego nie boję! - wadera próbowała udawać twardą.
- Jak tak to chodź. - podbiegła do mnie i dalej szliśmy spokojnie. Mgła się jeszcze bardziej zagęszczała, ale na szczęście nie ta, co nas zaatakowała.
- Katrin? - zatrzymałem się na chwilę.
- Tak? Czyżbyś się przestraszył czegoś? - na jej pysku zagościł zadziorny uśmieszek.
- Nie o to chodzi, bo wiesz za chwilę nic nie będzie widać przez tą mgłę, więc mogłabyś się złapać za moje skrzydło? - wtedy wyciągnąłem jedno skrzydło. - Wiesz, to tylko po to, żeby się nie zgubić.
- No... w sumie dobry pomysł.
Szliśmy około 1 godzinę, a nic nie znaleźliśmy. Połowa mnie mówiła, żeby iść dalej, a druga, żeby uciekać, bo tu nie jest bezpiecznie. Jedyna opcja jest taka, że odprowadzę Katrin do jaskini, żeby jej nic się nie stało. Nie mogę jej narażać na niebezpieczeństwo, a poza tym, kto się zajmuje szczeniakami?!
- Em... Katrin?
- Tak?
- Czy ty nie powinnaś się właśnie teraz zajmować szczeniakami? - waderze aż zebrało się energii na moje słowa.
- Zapomniałam o tym! Powinnam wracać, poza tym ty też nie powinieneś się tutaj szlajać sam.
- Ech... No dobra... - po tych słowach poszliśmy za bramę, a potem zabrałem Katrin do szczeniaków. Pomogłem jej trochę z tym, upolowałem kilka królików. Niektóre szczeniaki mnie się bały, a niektóre były zaciekawione, bo wszystkie uważały, że jestem mieszanką mieszańca, demona i ducha. Z tym demonem i duchem mają trochę racji, ale jeszcze nikt o tym chyba nie wie.
W końcu nadszedł wieczór. Razem z Katrin poszliśmy na klif, gdzie było dobrze widać zachód słońca. Miałem z Katrin trochę do pogadania o kilku sprawach.
- Katrin, musimy pogadać o kilku rzeczach...
- A o jakich na przykład?
- Na przykład o tym, kim jestem...
- Ale przecież wiadomo kim jesteś. Jesteś po prostu zwykłym wilkiem tak jak inni.
- No właśnie nie jestem tym, za kogo mnie uważasz. - przy tych słowach dałem uszy do tyłu...
<Katrin? Przepraszam, że czekałaś, ale wena mi się długo zbierała >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz