29.04.2017

Od Iwona do Cheeky

- Panie jaszczur. - odezwałem się.
- Tak?
- Ale jeżeli to widmo się będzie zjawiało za waderami.
- To zły znak. - odparł ze spokojem Pan Jaszczurka.
- Jak będzie się tutaj kręcił koło wader.. - warknąłem. - to.....
- Zaraz, a co on może zrobić waderze? - zapytała z niepokojem Cheeky
- Obiecujesz, że nie będziesz się trząść, nie dostaniesz padaczki, albo nie zaczniesz się drzeć?
- Tego nie mogę obiecać.
- No dobra. Jeżeli taka zjawa przepłynie przez waderę, to ją po prostu zapłodni.
- CO?! - wrzasnęła. Zakryłem jej szybko usta łapą. Winegry popatrzyły się w naszą stronę.
- Ciiiichooo.... - szepnąłem. - Będziesz spokojna? - Wadera powoli pokręciła głową.
- Szczeniaki od takiej wadery mogą być demonami, w połowie demonami, albo ewentualnie ale to zdarza się rzadko, całkowicie normalne, tylko z małą częścią demona.
- Mało pocieszające. - mruknęła Cheeky
- Wiem, ale...
- Ale, srale. - mruknął Pan jaszczurka. - Szczeniaka znaleźć trzeba.
- Ej, ale jeżeli winegry będą znikać, to ich po prostu nie będzie. Wataha będzie miała od nich spokój
- Ech... to tak nie działa. Winegry to wytwory umysłów wilków. Pamięć o nich zawsze pozostanie. Będą się tworzyć z myśli, strachu i niknącej nadziei. A jeżeli nie dostarczą następcy ich opiekuna... no cóż. Sam nas " odwiedzi" zabierając każde szczenie i zabijając pozostałych.
- Nie pocieszające.
- Ale tak się stanie, jeżeli winegry nie dostarczą szczeniaka. - Cheeky jęknęła. Popatrzyła w dal i tak już patrzyła. No w sumie nie dziwie jej się. Za mało jednak przeżyła. Zaczęło robić się ciemno. Świetnie, straciliśmy cały dzień. Miałem pewien plan. Zamknąłem księgę i powiedziałem do wadery.
- Chodź do jaskini. Tam omówimy sprawę.

***

Gdy wróciliśmy usiadłem na przeciwko wadery i powiedziałem.
- Jutro wyruszam na poszukiwanie szczeniaka. - powiedziałem. - Muszę go dostarczyć winegrą, a one muszą zanieść go do ich opiekuna. - wadera zmierzyła mnie wzrokiem.
- Chyba " musimy"
- O nie moja panno. Ty tutaj zostajesz.
- Chyba żartujesz.
- Niby czemu miałbym żartować? - zapytałem.
- Ale....
- Słuchaj starszych, a nie zbłądzisz. - zaśmiałem się. - a teraz idź spać. Jutro mnie tutaj nie będzie. - powiedziałem i wyleciałem z jaskini.

~ nazajutrz ~

Stałem na zewnątrz mojej jaskini. Na szyi miałem zawieszony nie tylko medalion, ale też eliksiry i tp. Popatrzyłem w niebo i wzbiłem się w powietrze. Po drodze wstąpiłem do jaskini Cheeky. Spała. W sumie to i dobrze. Poleciałem dalej, na poszukiwanie szczeniaka.

< Cheeky? Pomysł >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz