29.04.2017

Od Iwona do Cheeky

Szaman? No, zawsze i wszędzie. Mieliśmy jednego szamana, którego już znałem. A, przepraszam. Szamankę.
- No, to idziemy do Mel. - powiedziałem z uśmiechem. Cheeky zmarszczyła brwi.
- Czy to przypadkowo nie jest lek?
- Co? Nie. Idziemy do Melpomeny.
- Aha..... nie znam. - Uśmiechnąłem się.
- Nie szkodzi.

***

Po chwili byliśmy pod jaskinią mojej starej znajomej. Można by ją tak nazwać?
- Meeellll!- zawołałem do środka jaskini. - Przybywam! - po chwili z jaskini wyłoniła się wadera z mnóstwem dredów.
- O, hej Iwo. - popatrzyła na Cheeky. - A Ciebie nie znam
- Ja.... no... Cheeky jestem.
- Aha, miło poznać. Melpomena jestem. Dobra. A teraz w czym mogę służyć?
- Chodzi o winegry, duchy i...
- Duchy. Mam dość duchów. - mruknęła Mel. Wiedziałem o co jej chodzi.
- Dobra. Możemy wejść? - zapytałem. Wadera odsłoniła wejście, jako znak zgody.

***

Gdy opowiedzieliśmy jej, co się dzieje, ona tylko pokiwała w zamyśleniu głową, dała nam jakąś książkę, zapieczętowała jaskinię i wybiegła po zioła. My zostaliśmy z księgą na zewnątrz, po czym polecieliśmy z nią do biblioteki, z biblioteki wzięliśmy rady od Mel i... tyle. Wadera miała jakąś naglącą i bardzo ważną sprawę do załatwienia. To wszystko zajęło nam dużo czasu. Było już południe.
- Wiesz co? - zwróciłem się do Cheeky.
- Chmm?
- Chyba powinniśmy iść na zwiady.
- Nie jestem zwiadowcą.
- Wiem, ale tutaj chodzi o winegry.

< Cheeky? Pomysłów brak >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz