Parsknąłem głośnym śmiechem, będącym połączeniem rozbawienia oraz zbierającej się we mnie euforii.
- Mira, ty chyba nie wiesz, z kim rozmawiasz! - wykrzyknąłem radośnie, szturchając waderę w bok.
Samica uniosła pysk, najwyraźniej mocno zaskoczona moją reakcją.
- Całe swoje życie spędziłem na wędrówce! Mam duszę podróżnika! - wyjaśniłem. - Zawsze w drodze, zawsze na szlaku - zacytowałem fragment poezji Walta Whitmana, który idealnie do mnie pasował.
Mirana aż pisnęła z radości.
- Jutro. Z samego rana - zakomunikowałem, po czym odwróciłem się i pognałem do własnej jaskini.
Daleka droga, kilka tygodni... Wspaniale! Spakowałem do torby podróżnej najpotrzebniejsze rzeczy. Tego dnia nie potrafiłem już się skupić. I pomyśleć, że jutro wyruszam w nieznane z niemalże obcą mi osobą. Ale to właśnie tak można nawiązać głębszą relację. Mi to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. Każda wędrówka sprawi mi radość. Każda.
~~~*~~~
Następnego ranka chwyciłem tylko swój pakunek, a następnie wybiegłem z groty. Dotarłem w umówione miejsce przed Miraną, toteż usiadłem na miękkiej trawie. Nie pozostawało mi nic innego, jak czekać. Pogoda zdecydowanie nam dopisywała. Słońce przyjemnie przygrzewało, osuszając resztki porannej rosy. Melodyjny świergot ptaków tworzył cudowną symfonię w koronach drzew. Chłodny wiatr szelszczący wśród liści delikatnie targał moją sierścią. Już za niedługo ponownie poczuję to, za czym tak bardzo tęskniłem. Wolność.
[ Mirana? W drogę! ^^ ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz