12.04.2017

Od Melpomeny, cd: Iwo


Gdy Iwo odszedł, wzięłam niepewnie do łapy fiolkę. Obok mnie leżało kilka rodzajów ewentualnych odtrutek. Co prawda eliksir nie powinien teoretycznie mieć negatywnych skutków ubocznych, ale nigdy nie wiadomo...
Przytknęłam brzeg kryształowego naczynia i zacisnęłam oczy. Palący, kwaśny płyn spłynął w dół mojego gardła. W pierwszym odruchu chciałam go wypluć, ale pierwsze odruchy nauczyłam się tłumić już dawno. Mikstura smakowała jak kwas, a przynajmniej tak, jak sądzisz, że mógłby smakować kwas. Pomimo tej drobnej niedogodności, nie wydawał się wypalać dziur w moich organach wewnętrznych, co uznałam za dobry znak. Może jednak nie jest trujący.
Nagle ostry, palący ból przeniósł się z gardła na moje gałki oczne. Mogłam niemalże poczuć, jak neurony spalają się, by po chwili uformować na nowo, ucząc się przesyłać informacje, których nie przesyłały wcześniej.
Magia w gruncie rzeczy nie różni się tak bardzo od nauki.
Cała moja uwaga skupiła się na bolących, oczach, ale moja skóra się nie poddała, uparcie wysyłając do biednego, przemęczonego umysłu wieść o chłodnym, przeszywającym wietrze, który nagle zerwał się na jeziorem.
Gdy te okropne sensacje wreszcie ustąpiły, zorientowałam się z zaskoczeniem, że leżę na ziemi, a moje łapy wciąż lekko drżą, jakby w napadzie padaczki.
Wstałam, z pewną podejrzliwością testując wytrzymałość nóg.
Gdy dokładnie rozejrzałam się po pomieszczeniu, prawie przewróciłam się z wrażenia.
Basior stał na samym środku tafli jeziora. Jasne płomienie dusz zgromadziły się na brzegach, jakby wolały trzymać się z dala od stwora. Jego sierść była czarna, z białymi, opalizującymi oczami, niczym perły wciśnięte w oczodoły. Z tylnej części jego ciała spływały luźne, leniwe strumienie czystej ektoplazmy. Przekrzywiał głowę, jakby z zaciekawieniem.
- Nie spieszyłaś się. - stwierdził.
Spojrzałam w jego niezwykłe, puste oczy, czując przypływ odwagi. Byłam szamanką. To właśnie robię. Tu jestem na pewnym gruncie, to jest mój żywioł, w tym czuję się pewnie.
- Prosiłeś o pomoc, więc ci jej udzieliłam. - odparłam spokojnie, dotykając łapą medalionu. Zamknęłam na chwile oczy, by spojrzeć na jego aurę. Różowa, z drobnymi smużkami niebieskiego, oznaczającego spokój. Nie miał złych intencji. - Czego ode mnie oczekujesz?
Duch powoli odwrócił się do mnie tyłem. Dobrze wiedzieć, że mi ufał. Jednak gdy ujrzałam jego plecy, zrozumiałam, co tak naprawdę próbował mi przekazać.
Nawet śmierć nie była w stanie zaleczyć ran po odcięciu skrzydeł. Plecy broczyły czarną mazią, na podobieństwo krwi, która już nie płynęła w jego żyłach. Krawędzie były poszarpane, a duchowe pozostałości skóry zwisały w smutnych strzępach.
- Och...
- Wiesz, co to za egzystencja? - rozbrzmiało jego ponure pytanie. - Nie powiem: życie, bo tego nawet nie można nazwać życiem. Spędziłem na tej  ziemi już zbyt wiele czasu. Stałem się potwornością. Chcę tylko uwolnienia.
Pokiwałam głową.
- Czego potrzebujesz?
Spojrzał na mnie i odniosłam wrażenie, że w jego spojrzeniu zaczynam dostrzegać odrobinę emocji... Tak niewiele, a jednak wystarczyło, by moje serce ścisnęło się ze wzruszenia, jak w imadle. Być może jego historia, jego rany, jego smutek... Wszystko to skumulowało się, by ostatecznie przepełnić czarę.
- Zostałem przeklęty przez boga, od boga więc nadejść winno moje wybawienie. Potrzebne mi błogosławieństwo bogini wolności. Nie wróci mi żywiołu, ale zyskam dzięki niemu dość siły, by móc samemu zdecydować o moim losie. A wtedy, możesz mi wierzyć, bez wahania wybiorę odejście.
Tego się obawiałam.
Miałam już do czynienia z demonami, ale moja relacja z bóstwami była, kolokwialnie mówiąc, na bakier. Zresztą, najprawdopodobniej nie powinnam robić sobie z tego powodu wyrzutów - wszak niewiele wilków w ogóle kiedykolwiek nawiązało kontakt z bóstwem - ale nie potrafiłam wybaczyć sobie tego, że nie pomogę Enaworstosowi. Na samą myśl o tym, że miałabym odpuścić i przejść obojętnie, bezczynnie obok jego tragedii napełniała mnie wstrętem i sprawiała, że przez moje żyły przechodził prąd. Musiała coś z tym zrobić, inaczej oszaleję!
Basior musiał dostrzec udręczony wyraz mojego pyska, ponieważ prędko dodał:
- Nie martw się, nie musisz przenosić się do świata bogów. Wystarczy kapłan, który odprawi odpowiednią ceremonię i pobłogosławi moją duszę w boskim imieniu.
Kapłana? He he he...
Saraya to kolejny byt, z którym raczej nie utrzymuję najserdeczniejszych kontaktów. Ta drobna wadera była chyba moją bratnią duszą - tyle, że dokładnie odwrotnie. Nie uznawałam tego, czemu poświęciła życie, a ona gardziła ścieżką, którą ja uznawałam za jedynie słuszną. Powiedzmy, że zrobiła na mnie wrażenie, gdy pomimo pozornie smukłej, drobnej postury bez najmniejszych oporów wygarnęła mi, co sądzi o takich wiedźmach jak ja. Cóż, bywa.
Byłąm pewna,że nasza kapłanka nie zechce mnie wysłuchać, a kogokolwiek bym jej nie przyprowadziła, natychmiast zdewaluuje go w jej oczach sama znajomość ze mną. Muszę znaleźć jakiś inny sposób.
*********************************************************************************************************
- Iwo! - wykrzyknęłam.
Basior nie wydawał się nawet szczególnie zaskoczony moim widokiem. Odrobinę drgnęła mu brew, gdy ujrzał za moimi plecami Bardzo Posępnego Enaworstosa, ale jego umysł dość prędko przyswoił ten fakt.
- Mel? O co tym razem chodzi? - spytał natychmiast. Widocznie był już przyzwyczajony do pomagania mi. No proszę, wypracowaliśmy razem całkiem niezły system.
- Iwo, myślę, że Enaworstosa już poznałeś. - stwierdziłam z uśmieszkiem. Wilk posłał gdzieś w przestrzeń spojrzenie pod tytułem "Bardzo was wszystkich nie lubię". - Słuchaj, jest sprawa. On potrzebuje błogosławieństwa od tutejszego boga wolności. Tego błogosławieństwa musi udzielić kapłan. Problem w tym, że Saraya raczej za mną nie przepada. Czy mógłbyś zabrać tego tu naszego koleżkę do niej i namówić ja, by odprawiła na jego duszy stosowną ceremonię? Na pewno bedzie wiedziała jak. Na swój sposób jest równie kompetentna, jak ja.
Iwo westchnął. Ja go chyba kiedyś wykończę z tymi moimi dziwacznymi prośbami...
- Zgoda, poproszę, choć nic nie obiecuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz