Wziąłem głęboki wdech, rozkoszując się chłodem górskiego powietrza. Nie
mam pojęcia, po co wybrałem się na spacer po górach, jednak temperatura,
jaka tam panowała, odpowiadała mi znacznie bardziej niż na słonecznych
nizinach watahy. Obecnie już schodziłem ze szczytu, opuszczając powoli
malownicze tereny. Po zaledwie kilkunastu minutach wróciłem do
wiosennego lasu. Mam dziwne wrażenie, iż niegdyś moje życie było
ciekawsze. Mogłem wędrować całymi dniami, gdzie tylko mnie łapy
poniosły. A teraz? No cóż, trochę nudno... Ale dziwny i zakręcony los
jest nieprzewidywalny - nigdy nie wiadomo, co postanowi dla mnie
przygotować danego dnia. Nieco podniesiony na duchu ruszyłem przed
siebie. Nie znałem za bardzo tutejszych terenów, więc moim głównym celem
było zwiedzanie okolicy. To także pewnego rodzaju forma podróży,
jednakże nie do końca... To tak jakbyś zwiedzał miasto, do którego
właśnie się wprowadziłeś - niby nowe miejsce, ale za niedługo stanie się
już twoim domem. Idąc w zamyśleniu przed siebie nawet nie zauważyłem,
iż las zaczyna rzednąć, a teren wokół robi się coraz mroczniejszy.
Chłodny powiew wiatru przeczesał moją sierść, wywołując u mnie dość
nieprzyjemne dreszcze na całym ciele. Zdawało się, jakby z każdym moim
krokiem otoczenie przybierało coraz bardziej szarą barwę. Początkowo
myślałem, że to jedynie kwestia cienia, lecz kiedy dosłownie wszystko
zabarwiło się na ten kolor porzuciłem swoją poprzednią teorię. Wtem
usłyszałem jakiś dziwny dźwięk, przypominający połączenie wycia z
warczeniem. Odruchowo zastrzygłem uszami, rozglądając się uważnie
dookoła. Nagle z krzaków wyskoczyła straszna poczwara. Istota w
kształcie wilka, jednak nieco większa, stanęła przede mną. Nie posiadała
oczu, a w ich miejscu była jedynie pustka. Zniekształcony pysk,
postrzępiona sierść oraz krzywe, lecz przerażająco ostre zęby dodawały
upiorności owemu stworzeniu. Potwór skoczył na mnie, rzucając mi się do
gardła, ale w porę odepchnąłem go tylnymi łapami. Bez dłuższego namysłu
popędziłem w stronę, z której przyszedłem. Mogłem niemalże poczuć oddech
napastnika na karku. Odór z jego pyska przypominał nieco zapach siarki.
Biegłem przed siebie, nie zwracając uwagi na nic. Nawet gdy opuściłem
tę dziwną, szarą krainę istota nie dawała za wygraną. Nie miałem wyboru,
musiałem stanąć do walki. Gwałtownie zahamowałem, po czym,
wykorzystując moment zaskoczenia, skoczyłem na bestię. Długa szarpanina
była męcząca i bolesna. Nie mogłem użyć magii, gdyż szanse na skupienie
się w obecnej sytuacji były znikome. Wreszcie udało mi się dobrać do
szyi przeciwnika, wbijając mu kły w tchawicę. Stworzenie padło martwe na
ziemię. Wygrałem, chociaż... Za parę minut mogę podzielić jego los.
Będzie remis. Ledwo trzymałem się na nogach, kręciło mi się w głowie.
Nie byłem medykiem, ale z łatwością mogłem wystawić sobie niezbyt
pocieszającą diagnozę: głęboka rana na brzuchu oraz kilka mniejszych w
innych partiach ciała, utrata sporej ilości krwi. Znając moje szczęście
wda się jeszcze jakieś cholerne zakażenie. Wspaniale. Spróbowałem zrobić
kilka kroków na chwiejnych nogach, lecz zaraz upadłem na ziemię.
Syknąłem z bólu. Wtem ujrzałem jakąś wilczą postać. Nie mogłem przyjrzeć
jej się dokładniej, gdyż obraz przed moimi oczami zakrył się lekką
mgiełką. Nim zdążyłem cokolwiek zrobić, poczułem jak odpływam. Zamknąłem
oczy, mając cichą nadzieję, że jeszcze kiedyś zdołam je otworzyć.
Straciłem przytomność.
< Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz