11.04.2017

Od Silver'a

Wziąłem głęboki wdech, rozkoszując się chłodem górskiego powietrza. Nie mam pojęcia, po co wybrałem się na spacer po górach, jednak temperatura, jaka tam panowała, odpowiadała mi znacznie bardziej niż na słonecznych nizinach watahy. Obecnie już schodziłem ze szczytu, opuszczając powoli malownicze tereny. Po zaledwie kilkunastu minutach wróciłem do wiosennego lasu. Mam dziwne wrażenie, iż niegdyś moje życie było ciekawsze. Mogłem wędrować całymi dniami, gdzie tylko mnie łapy poniosły. A teraz? No cóż, trochę nudno... Ale dziwny i zakręcony los jest nieprzewidywalny - nigdy nie wiadomo, co postanowi dla mnie przygotować danego dnia. Nieco podniesiony na duchu ruszyłem przed siebie. Nie znałem za bardzo tutejszych terenów, więc moim głównym celem było zwiedzanie okolicy. To także pewnego rodzaju forma podróży, jednakże nie do końca... To tak jakbyś zwiedzał miasto, do którego właśnie się wprowadziłeś - niby nowe miejsce, ale za niedługo stanie się już twoim domem. Idąc w zamyśleniu przed siebie nawet nie zauważyłem, iż las zaczyna rzednąć, a teren wokół robi się coraz mroczniejszy. Chłodny powiew wiatru przeczesał moją sierść, wywołując u mnie dość nieprzyjemne dreszcze na całym ciele. Zdawało się, jakby z każdym moim krokiem otoczenie przybierało coraz bardziej szarą barwę. Początkowo myślałem, że to jedynie kwestia cienia, lecz kiedy dosłownie wszystko zabarwiło się na ten kolor porzuciłem swoją poprzednią teorię. Wtem usłyszałem jakiś dziwny dźwięk, przypominający połączenie wycia z warczeniem. Odruchowo zastrzygłem uszami, rozglądając się uważnie dookoła. Nagle z krzaków wyskoczyła straszna poczwara. Istota w kształcie wilka, jednak nieco większa, stanęła przede mną. Nie posiadała oczu, a w ich miejscu była jedynie pustka. Zniekształcony pysk, postrzępiona sierść oraz krzywe, lecz przerażająco ostre zęby dodawały upiorności owemu stworzeniu. Potwór skoczył na mnie, rzucając mi się do gardła, ale w porę odepchnąłem go tylnymi łapami. Bez dłuższego namysłu popędziłem w stronę, z której przyszedłem. Mogłem niemalże poczuć oddech napastnika na karku. Odór z jego pyska przypominał nieco zapach siarki. Biegłem przed siebie, nie zwracając uwagi na nic. Nawet gdy opuściłem tę dziwną, szarą krainę istota nie dawała za wygraną. Nie miałem wyboru, musiałem stanąć do walki. Gwałtownie zahamowałem, po czym, wykorzystując moment zaskoczenia, skoczyłem na bestię. Długa szarpanina była męcząca i bolesna. Nie mogłem użyć magii, gdyż szanse na skupienie się w obecnej sytuacji były znikome. Wreszcie udało mi się dobrać do szyi przeciwnika, wbijając mu kły w tchawicę. Stworzenie padło martwe na ziemię. Wygrałem, chociaż... Za parę minut mogę podzielić jego los. Będzie remis. Ledwo trzymałem się na nogach, kręciło mi się w głowie. Nie byłem medykiem, ale z łatwością mogłem wystawić sobie niezbyt pocieszającą diagnozę: głęboka rana na brzuchu oraz kilka mniejszych w innych partiach ciała, utrata sporej ilości krwi. Znając moje szczęście wda się jeszcze jakieś cholerne zakażenie. Wspaniale. Spróbowałem zrobić kilka kroków na chwiejnych nogach, lecz zaraz upadłem na ziemię. Syknąłem z bólu. Wtem ujrzałem jakąś wilczą postać. Nie mogłem przyjrzeć jej się dokładniej, gdyż obraz przed moimi oczami zakrył się lekką mgiełką. Nim zdążyłem cokolwiek zrobić, poczułem jak odpływam. Zamknąłem oczy, mając cichą nadzieję, że jeszcze kiedyś zdołam je otworzyć. Straciłem przytomność.

< Ktoś? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz