28.04.2017

Od Iwona do Cheeky

Przez chwilę stałem zamurowany, wpatrując się w falującą wodę, na której unosiło się piórko Cheeky. W ciągu całego mojego życia, miałem tylko 1 miłość, ale nic z tego nie wyszło. Popatrzyłem w chmury, zaczął wyłaniać się księżyc... w sumie.... rozpostarłem skrzydła i wzleciałem w górę. Przyspieszyłem i dogoniłem Cheeky. Popatrzyła na mnie swoimi zielonymi, pełnymi dziwnego blasku oczami. 
- Można by zobaczyć... - zacząłem. W sumie to zabrakło mi zasobu słów. 
- Czyli że.... - Cheeky zniżyła lot i teraz siedzieliśmy na jakimś niby moście w jaskiniach dziurawych..
- Z tego może coś wyjść. - powiedziałem. Wadera uśmiechnęła się i wtuliła w moją sierść po czym zamknęła oczy. Pewnie chciało się jej spać... nie dziwię się. W końcu obudziłem ją o 2 w nocy. Przez chwilę nie za bardzo wiedziałem co zrobić... w końcu otuliłem ją skrzydłem. To wystarczyło... na razie. Uniosłem oczy ku niebu. Z daleka usłyszałem znajomy wrzask mieszańca. Potwory... prędzej czy później trzeba będzie się z nimi zmierzyć. 

***

Rano przemieściłem śpiącą waderę na zimowy mech a ja sam poszedłem na polowanie. Gdy wróciłem, wadera siedziała i patrzyła w dal. 
- Coś zaspałaś. - zaśmiałem się. 
- Coś tutaj dziwnie. - mruknęła wadera.
- Ech... chcesz zająca?

< Cheeky? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz