Najpierw się lekko zaśmiałam, po czym zaczęłam śmiać jak wariatka.
- Kim ja jestem! Dobre. - znowu śmiech. - Judy z nudy. Mieszkam nieopodal, i mam w dupie, wszystko co powiesz.
- Jak na pierwszy raz spotkania z wilkiem, nie zachowujesz kultury.
- Nie ma takiego słowa w moim słowniku. - powiedziałam
- A możesz mi powiedzieć, skąd jesteś?
- Z daleka. To wszystko wyjaśnia, nie?
- Nie.
- Aha. Tu jest jakaś wataha, nie?
- No tak....
- No, to gdzie jest tutaj jakiś przywódca?
- Mamy alphe....
- No to marsz do niej, .... albo nie. Czekaj. Nic nie mów, że tutaj jestem
- Ale właśnie powiedziałaś...
- Ale to odwołałam.
- No tak. Tylko że...
- Dobra. Nic nie mów. Powiesz mi, jak się nazywa ta wataha?
- Wataha Mrocznych Skrzydeł ale...
- Dzięki. I... Pa! - powiedziałam szybko i uciekłam gdzie pieprz rośnie. ( czyli do mojej jaskini ) Nie miałam zamiaru na konflikty z watahą. Gdy byłam już przed wejściem do jaskini, drogę zablokowała mi wadera, którą spotkałam wcześniej... no tak. Ona ma skrzydła. Przeklęte skrzydła :S
< Avril? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz