Byłam... zadowolona! Okazało się, że Iwo mnie nie odrzucił. Poczułam ulgę. Rano obudziłam się troszkę późno, a to przynajmniej zrozumiałam z wypowiedzi Iwona.
- Czyli, że co teraz będzie - zapytałam niepewnie - to znaczy między nami...
- Narazie nie jestem pewien. Raczej przyjaciółmi nie zostaniemy, bo wyznałaś mi miłość, na którą ja się zgodziłem. A teraz zjedz tego królika.
Uśmiechnęłam się tylko i zaczęłam jeść królika, którego przyniósł mi Iwo.
- A tak w ogóle to gdzie my jesteśmy?
- Em... na polance.
- Aha.
No więc siedziałam sobie z moim partnerem? Przyjacielem? Nie wiem. Wtuliłam się w Iwona.
- Dziękuję - wyszeptałam
- Nie ma za co - usłyszałam w odpowiedzi
- Kocham Cię Iwo - wyznałam
Sama się zdziwiłam, że ośmieliłam się to powiedzieć. Jako odpowiedź Iwo objął mnie skrzydłem i wyszeptał:
- Ja Ciebie też...
Cóż. To zdarzenie można uznać za dziwne, albo romantyczne. Zależy. Ja tam uznałam, że to była najpiękniejsza chwila w moim życiu.
~~*~~
- Chodźmy. Wracajmy już do watahy - zaproponowałam
- Okej.
Stwierdziliśmy, że milej byłoby się przejść, bo przed nami był lasek. Szliśmy rozmawiając o tym co zaszło, o tym co będzie i o... winegrach i mieszańcach. Kiedy doszliśmy do watahy wpadłam na pomysł, aby zgłosić to zajście Lii, ale Iwo wolał jeszcze poczekać. Nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć w ciągu tych kilku następnych dni. Rozumiem go ja też bym poczekała.
- Em... dobra co z nami to już wiadomo, a co z tymi winegrami? W końcu musimy zająć się tymi szczeniakami, mistrzem i w ogóle...
- No tak... zapomniałem o tym. Trzeba będzie zapytać... kogoś o pomoc. Najlepiej szamana, bo on się na tym zna.
<Iwo? Co będzie z nami?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz