No i zostaliśmy sami. To znaczy ja, Iwo, księga i kilka winegr. Wlepiłam swoje wielkie pytające gały w Iwona, jakbym oczekiwała opowiedzenia tego co właśnie zaszło. Po chwili tej okropnie przerażającej ciszy powiedziałam:
-No więc wiemy już dlaczego winegry się rozpływają, ale CO my mamy z tym zrobić?
-No tego to ja akurat nie wiem, ale wiemy, że potwory zalegają z dostarczaniem szczeniaków mistrzowi, a szczeniaki z NASZEJ watahy się nie zaliczają, bo mają od dwóch tygodni wzwyż.
-No tak.... jest jedna opcja...
-A mianowicie? - zapytał mnie Iwo
-No więc można by podprowadzić jakieś szczenię z innej watahy i im podrzucić - powiedziałam dumna z tego, że cokolwiek wymyśliłam.
Dostałam natomiast pytające spojrzenie Iwa.
-Ty masz coś jeszcze w tej główce? Bo to jest najgorszy pomysł jaki słyszałem. Jak można jakiejś młodej parze uprowadzić dziecko?!
Stałam więc w milczeniu, aby nie denerwować basiora.
-No to żadnego pomysłu już nie mam - wymruczałam wreszcie.
-Szczerze mówiąc to ja też.
Próbowaliśmy jeszcze przez jakiś czas przywołać tą jaszczurkę widmo, ale ona najwyraźniej nie chciała z nami współpracować. Mruczałam coś pod nosem, ale to co mówiłam kompletnie nie miało sensu, bo próbowałam wymyśleć coś z tym szczeniakiem. Miałam totalną pustkę w głowie, a to samo można było wyczytać z nerwowego chodzenia dookoła i mruczenia 'myśl, myśl, myśl' Iwa.
-Masz jakiś pomysł? - zapytał po chwili jakże niezręcznej ciszy
-Nie. Nic. Pustka w głowie.
Jakoś nie bardzo zdziwiło to basiora. Mnie zresztą też.
-Dlaczego akurat teraz nie mogę niczego wymyśleć? - zapytałam sama siebie - Może Lia coś wymyśli?
-Lepiej nie mieszać w to nikogo z watahy...
< Iwo? Przepraszam, że takie krótkie, ale no. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz