No to fajnie. Kolejny dzień zasranego życia na zasranym świecie. Tak. Dalej błąkam się po świecie i tak, dalej go nienawidzę. Dobra, dobra, dobra. Pozbierajmy myśli. Jestem w lesie, dobra, dobra to już wiemy - biłam się myślami z myślami. Teraz coś co wiemy, a może i nie. Jestem na obcym terenie, obcej watahy. Mega, super, hiper zarąbiście. Jakiś porąbany ptak cały czas nade mną latał, ale starałam się nie zwracać uwagi, bo nie chciało mi się go upolować. O. Tam - kolejny zając. Nienawidzę zajęcy. Są takie głupie i małe. Co jest z tym światem? Nie może być tu choć trochę ciekawie? Mrocznie? Niebezpiecznie? Zapewne nie... - nadal biłam się z myślami. Dobra. Nie ważne. Cały czas i czułam i wiedziałam, że ktoś mnie obserwuje. W tym momencie zatrzymałam się i popatrzyłam gdzie ruszają się krzaki. Skoczyłam na... wilka. Zbiło mnie to nieco z tropu, ale co tam. Przygwoździłam wilka do podłoża. Był to silny basior.
- Złaź ze mnie! - wysyczał
- Po moim trupie - odkrzyknęłam. Wtem wilk skupił całą siłę na mnie i przeturlaliśmy się tak, że to teraz on przygważdżał mnie:
- Spieprzaj ze mnie ty przerośnięta kupo futra! Szmato! Ty.. ty... padalcu! - nieco mnie poniosło
- Kim ty w ogóle jesteś?
- Sarną - powiedziałam z sarkazmem - a ty? Rybą?
- Bardzo śmieszne - odrzekł wilk dalej stojąc na mnie
- Ale może by tak ze mnie zejść, panie mrzemądrzały? - zapytałam, a wilk zszedł ze mnie
< Ktoś? Coś? Najlepiej basior bo już napisałam, że basior xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz