18.09.2017
Od Mateo do Hestii (szkoła)
Grzyby? Czemu nie? Nigdy nie jadłem. Po zebraniu prawie 30 pożegnaliśmy się i poszedłem do domu, czyli tej starej nory. Zagrzebałem się w liściach i zasnąłem.
~~minutę później~~
Wyszedłem z nory. Jak przyjemnie! Ruszyłem w stronę lasu. Ptaki pięknie śpiewały.. Przypomniałem sobie, że trzeba iść do szkoły. Eeeeeech... Trudno. Z tylko troszkę mniejszym entuzjazmem ruszyłem w innym kierunku. Nagle drogę zastąpił mi borowik. I muchomor zielonawy. I purchawka.
- Co tu się dzieje, do jasnej cholibki?!
Grzyby zaczęły mnie gonić. Robiły się większe i większe, były coraz bliżej...
Obudziłem się. Był ranek, tym razem prawdziwy. Wyszedłem i przeciągnąłem się, a potem ruszyłem do szkoły. Było jak zwykle - zwykła lekcja Liczenia, na której jakieś młodsze szczeniaki miały problem z dodaniem 5 do 15, przez co wybuchła kłótnia. W końcu jeden przeprowadził sondę w klasie, czy wynik to 18, czy 205, i się skończyło. Przy czym tylko cztery osoby (wliczając mnie i Hestię) wstrzymały się od głosu...
Na lekcji Magii natomiast zmieniła się nauczycielka (czy raczej przybyła, bo pani Luna była na zastępstwo). Nie wiem, czy to kwestia innego sposobu tłumaczenia, czy po prostu momentu, ale Hestia wyczarowała mgiełkę!
Najpierw była rzadka, a potem zgęstniała. Po osiągnięciu pewnego poziomu gęstości się rozwiała i została sama Hestia z szeroko otwartymi oczami. Po chwili otrząsnęła się i uśmiechnęła do mnie. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko rzucić jej paczkę chusteczek.
~~nie - wiem - ile - minut - później - bo - w - klasie - nie - ma - zegara~~
- Jej! Udało mi się! - wołała Hestia.
- Hurra! Uczcijmy to.. Eeee..
- Berkiem może?
- Albo zagrajmy w chowanego! - zaproponowałem. - Ja chcę się cho..
Nie dane mi było dokończyć, ponieważ moja rozmówczyni zdążyła już zwiać i prawdopodobnie szukała kryjówki. Westchnąłem i zacząłem liczyć.
Podczas reszty przerwy zdążyliśmy trzy razy zamienić się rolami, zagrać w berka i odkryć, że magiczna mgiełka jakimś cudem może się zapalić od równie magicznej iskierki... W końcu zadzwonił dzwonek.
- Teraz lekcja Polowania. - stwierdziłem. - Chodźmy do lasu.
<Hestia?>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz