12.09.2017

Od Mateo do Hestii (szkoła)



Otworzyłem książkę na tej 14 stronie. Czytanie okazało się banalne. Pisanie troszkę mniej, ale w każdym razie to było proste. Zerknąłem na Hestię. Patrzyła do książki. Nauczycielka nas odpytała, a potem robiliśmy zadania. Wreszcie zadzwonił dzwonek. Wszystkie szczeniaki (matko, skąd ich się tyle wzięło?) wyszły na przerwę. W tłumie odszukałem Hestię.
- Jaka teraz lekcja? - spytałem.
- Magii. - odpowiedziała.- Ale ona jest dla starszaków.
- Jakich starszaków?
- Dla tych, co mają już rok i 4 miesiące.
- Co? Są starsi o 4 miesiące i mają lekcje osobno? Przecież to bez sensu!
- W sumie racja. Ale co z tym zrobisz? Wzniecisz bunt? - spojrzała na mnie z powątpiewaniem.
- Eee.. Zamierzałem tam pójść. Idziesz ze mną?
- Mogę iść. Nie mam nic do roboty, a lekcja Magii zapowiada się ciekawiej niż inne.
- Super! Chodźmy.
Tak więc poszliśmy w okolice sali, gdzie odbywała się lekcja. No i zaczęliśmy się bawić w berka, czekając na koniec przerwy.
- Berek! - krzyknąłem, ale moja łapa o milimetry minęła się z sierścią Hestii, która poderwała się do góry.
- Nic z tego! - zaśmiała się.
- To nie fair! - zaprotestowałem.- Ech.. Dobra.. - wilczuszka dalej mnie obserwowała. Ciutkę przysunąłem się do ławki. - Wygrałaś...
Nagle skoczyłem na ławkę, odbiłem się od niej i trafiłem w Hestię, zanim zdążyła zrobić unik. Spadliśmy na ziemię. Chwilę byłem w szoku po uderzeniu o podłogę, a potem wybuchłem śmiechem. Dwie sekundy później śmialiśmy się oboje.
- Yhm...
Odwróciliśmy się. Za nami stała czarna wadera, mrużąc groźnie oczy. Chwilę później uśmiechnęła się.
- Co się tak gapicie, jakbym was chciała zabić? Wchodźcie do klasy!
Podnieśliśmy się z ziemi i poszliśmy do klasy.
Za nami weszły jeszcze 4 inne szczeniaki. Wyglądały podobnie do nas. Nikt nie zauważyłby różnicy wieku. W ogóle - 4 miesiące? Serio?
Usiedliśmy w ławkach, a nauczycielka za biurkiem.
- No dobrze. Mamy siedem rodzajów żywiołów: wodne, powietrzne, ziemne, ogniste, świetliste, mroczne i materii. Każdy z was ma jakiś.
Ja na przykład... - w tym miejscu zniknęła. Po prostu.
-.. mam żywioł powietrza. I nie tylko. - rozległo się z drugiego końca klasy, gdy się tam zmaterializowała. A więc zmieniła się w wiaterek. Aha.
- Wooooooooow- powiedziały chórem inne szczeniaki, więc się przyłączyłem.
- Spróbujcie sięgnąć wgłąb siebie. - poradziła nauczycielka. - Może coś poczujecie. Może nie. W większości przypadków moc "uruchamia się" w wieku dwóch lat. Jednak czasem jej namiastka pojawia się teraz.
Wszyscy się skoncentrowaliśmy. Jeden szczeniak zrobił się czerwony, tak że było to widać przez futro. Nagle ów wilczek wygenerował słaby podmuch wiatru we wszystkich kierunkach.
- Brawo! Widzę, że też masz żywioł powietrza. Ćwicz dużo. - pochwaliła go wilczyca.
Skupiłem się na wnętrzu. Wnętrze. Wnętrze. Wnętrzności. Flaki. Błeee. Nie w tą stronę. Wnętrze. Wnętrze.
Nagle wydało mi się, że przede mną świeci się niebieska iskra. Po ułamku sekundy zgasła. Skupiłem się jeszcze raz. Już myślałem, że to było przywidzenie, ale iskierka pojawiła się znów na pół sekundy. Byłem podekscytowany. Nagle zadzwonił dzwonek. Wyszliśmy z sali. _
- Hestia! Hestia! - krzyknąłem. Po chwili przybiegła.
- Co się stało? - spytała.
- Patrz! - krzyknąłem znów i skupiłem się. Początkowo mi się to nie udawało, bo rozpraszał mnie hałas. W końcu jednak pojawiła się iskra.
- Super! Ciekawe, jaki to żywioł... Mnie się nie udało nic zrobić.
- To nic. Uda ci się może na następnej lekcji. A nawet jak nie, to wszyscy będziemy mieć moc, jak skończymy dwa lata.
- No jasne. Nie mogę się doczekać! Dobra. Pa Mateo, muszę iść do domu.
- Pa.
Wyszliśmy ze szkoły i rozeszliśmy w dwóch różnych kierunkach.
<Hestia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz