23.09.2017

Od Mateo do Kijka

- Eeee... Weź, nie mazgaj się. Podoba ci się Qwet czy nie? - spytałem szczeniaka.
- No, przyzwyczaję się. Ale co ja teraz zrobię.... - powoli się uspokajał. Bardzo, BARDZO powoli.
- Z czym? - Kiijuko tez niczego nie rozumiała.
- Noooo... - najwyraźniej nasz nowy kompan nie potrafił podać celu poprzedniej wypowiedzi, więc postanowiłem ją zbagatelizować.
- Czy jesteś mieszańcem? - odważyłem się w końcu zapytać.
- Mieszańce? Mieszańce, gdzie!? Dlaczego miałbym być mieszańcem!? One są straszne! - w oczach Qweta zalśnił strach (jeżeli on może lśnić).
- No bo masz, no wiesz, rogi, i w ogóle... - błądziła Ki, próbując ująć sprawę delikatnie.
- Ja? Nie! Coś ci się przywidziało! Ja nie mam rogów! Tylko coś mnie tak troszku w ucho gniecie... - sięgnął łapką do głowy. Zamiast futerka, napotkał jednak masywny róg. - Co? C-co to... - zdążył wyjąkać, zanim znów zemdlał.
- Czy on tak musi na okrągło? - mruknęła waderka.
- Może go zanieść do lekarza? - zapytałem.
- Chyba trza iść...
Tak więc wzięliśmy go zaczęliśmy go pchać i toczyć po trawie, może niezbyt delikatnie, ale przecież nie mogliśmy dopuścić do śliny mieszańcowego wirusa, więc nie mogliśmy go nieść.
Wreszcie - my zziajani, a Qwet poobijany - dotarliśmy pod jaskinię naszego medyka, czyli Rodinii. Ki zapukała.
- Proszę. - rozległo się ze środka.
Otworzyliśmy drzwi i wepchnąłem szczeniaka do środka. Rodinia patrzyła na nas szeroko otwartymi oczami.
- No bo proszę pani, byliśmy na łące, i tam była taka zmutowana wielka mysz na chruście i powiedziała "Bho!" i uciekła i pod chrustem był on. - powiedziała ciągiem Kiijuko.
- Mieszaniec? Uważaliście na siebie? Na zaraziliście się? - pytała lekarka, już w swoim żywiole.
- Tak. Pchaliśmy go tu.
- Właśnie widzę po jego stanie. Zachowywał się agresywnie?
- Nie, był bardzo zdezorientowany i nawet nie wiedział, że jest mieszańcem.
- Czyli niedawno się zamienił. To znaczy, że mogę go uratować. Dobrze, zaczekajcie chwilę.
Zaczekaliśmy. Po chwili Rodinia wróciła ze strzykawką.
- Przepraszaaaaam, a co pani tutaaaj roooobiiiii? - spytałem.
- Podaję mu antidotum. Już taki zostanie, ale nie będzie się zachowywał jak mieszaniec. Będzie normalny, tylko wygląd zostanie.
- A co mamy teraz zrobić?
- Idźcie na zewnątrz. Powiem wam, jak się obudzi. Zaraz... A wy nie powinniście być w szkole? - spytała wadera badawczo.
< Ki? Co teraz zrobimy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz