23.09.2017

Od Mirany do Nighta

Wyszłam z jaskinii. Wciągnęłam zapach lekko wilgotnych liści i jesiennego wiatru. Kocham to. Wchodziłam coraz głębiej w las. Ptaki cicho świergotały, w oddali było słychać tupot sarnich kopytek i... głośną muzykę? Widocznie sarny znowu urządzają dziką imprezę. Zatrzymałam się. Zdołałam wychwycić kawałek tekstu. Najpierw sarny wołały coś w rodzaju "Sławomir! Sławomir! Sławomir!".
Potem rozległa się muzyka i jakiś gościu krzyknął "[...] Rock polo![..]", a póżniej słyszałam już tylko refreny, coś w rodzaju... chyba jakieś "miłość miłość w Zakopanem! Polewamy się szmpanem!".
Zatkałam uszy i poszłam dalej. Nie wiem, jak można czegoś takiego słuchać. Za swoimi plecami wciąż słyszałam sarnie bity. Gdy już ucichły, poczułam, jak coś szturchnęło mnie w grzbiet. Odwróciłam się. Była to sarna. 
-Hej, chodź się z nami pobawić!- zaprosiła mnie. Nie wypadało odmówić. Zawróciłam i poszłam za sarną. Nagle przyśpieszyła. 
-O! chodź szybko, teraz najlepsza piosenka!- ponagliła. Nie miałam wyboru, musiałam zgęszczać ruchy. Gdy dotarłyśmy na polanę, czyli miejsce imprezy, rozległo się głośne "PRZEZ TWE OCZY TWE OCZY ZIELONE OSZALAŁEM!!!!!!!!!!!!!!!". 
Sarna straciła mną zainteresowanie, więc postanowiłam nażreć się smakołyków i umknąć. Nagle, pod młodym dębęm ujrzałam innego przedstawiciela mojej rasy, tylko, że basiora. Podeszłam do niego.
-Hej, jestem Mirana, a ty?- zapytałam.
<Night?>

2 komentarze: