-Pum pum pum...- faktycznie fajnie się puma..
-Ej!- usłyszałam za swoimi plecami. Odwróciłam się. Uniosłam pytająco jedną brew.- Nie możesz pumać bez mojej zgody!
-Prawa autorskie nie obejmują onomatopej.- odparłam.
-A właśnie, że obejmują!- prychnął basiorek.- I ja ci właśnie nie dałem upoważnienia do używania mojej!
-Pff.. Dobrze, nie będę już pumać... A jak ty w ogóle masz na imię?
-Mateo. A ty?
-A ja nie.- odpowiedziałam i zaśmiałam się.- Żartuję, Kiiyuko jestem.. A tak właściwie to nie żartuję, faktycznie nie mam na imię Meteo..
-Mateo- poprawił mnie mój nowy znajomy.
-Właśnie.
-To co, idziemy gdzieś?- zapytałam po chwili niezręcznej ciszy.
-Ale zaraz są lekcje....- oponował Mateo.
-Nic się nie stanie, jak opuścimy jedną godzinkę... Pokażę ci ładne miejsce.- uśmiechnęłam się.
-Okej, możemy iść.- w końcu basior dał się przekonać.
Poszliśmy na małą, kwiecistą polankę, na której pasły się dwie sarenki.
-Faktycznie jest tutaj bardzo ładnie...- Zachwycił się basior.
-No.. Słyszysz to?- zapytałam i zastrzygłam uszami. Sarny podniosły głowy i uciekły.
-Co?
-Ciii... Tam, w tamtych krzakach..- wskazałam na krzewy leszczyny jakieś pięćdziesiąt metrów
od nas.
<Mateo? Co jest w krzakach?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz