21.09.2017

Od Mateo do Hestii (szkoła)

Zjadłem swoją rybę (nie była za dobra), a potem poszliśmy na lekcję Pisania i Czytania.
- Ja nie mogę... Dlaczego musimy tam iść? -  jęknąłem.
- Nie wiem... Umiemy już pisać i czytać. I tak niczego się nie nauczymy - stwierdziła Hestia.
Usiedliśmy jednak w ławkach i czekaliśmy na nauczycielkę. Łącznie szczeniaków było ok. 8.
Wreszcie drzwi się uchyliły i do sali wmaszerowała wadera. O nie, wmaszerowała to złe słowo, bowiem kryje się w nim choć krztyna entuzjazmu. Czego nie można powiedzieć o nauczycielce.
- Czego was tak dużo?  - jęknęła. - Umiecie pisać i czytać? - większość szczeniaków pokręciła głowami.
- I czego ja się spodziewałam... No dobrze, więc alfabet to literki: a-be-ce-de-e-ef-gie-ha-i-jot-ka-el-em-en-o-pe-er-es-te-u-wu-igrek-zet. I ich odmiany ze znakami diakrytycznymi... Czemu? Czemu mi to robisz świecie?.. Ale jest wśród was choć jeden szczeniak, który umie pisać i czytać, prawda?
Razem z Hestią podnieśliśmy łapy.
- To sio mi stąd. Będę was miała mniej na głowie.
Nie mogąc uwierzyć we własne szczęście, wyszliśmy z sali.
- Wygląda na to, że mamy przedwczesne wolne. - stwierdziła Hestia.
- Jeeej! Weekend! - krzyknąłem i zacząłem biec przed siebie, a Hestia za mną. Nagle na drogę wyskoczyło coś wielkości... Nie. To nie może być to!
- Eeeeee... Co to jest, Mateo? - spytała waderka, stając w miejscu obok mnie.
Co to było? Ech, żebym ja to wiedział..
Gigantyczna mysz wielkości piłki plażowej patrzyła na nas oczami równie przekrwionymi, co wcześniej. Nagłe "Bho!" rozdarło zgęstniałe powietrze, a potem przedarło je również jego źródło - olbrzymi gryzoń uskoczył w krzaki, rzucając mi nienawistne spojrzenie. Cisza znów opanowała świat.
- Co. To. Było? - wyjąkała Hestia.
- Długa historia. Chodź do mojej jaskini, to ci opowiem. - powiedziałem. Byłem roztrzęsiony. Za pierwszym razem to było obezwładniająco śmieszne, ale teraz..
~~kilka minut później~~
- To tu mieszkasz?
- Najwyraźniej.
Zaprowadziłem Hestię do mojej nory. Kiedy weszliśmy oboje, zostało dość mało miejsca. Nie był to właściwie mój dom, a jedynie schronienie. Tylko tu spałem. Nawet żeby się ponudzić, wychodziłem stąd.
- A więc, co to było to coś na drodze? - spytała Hestia.
- Widzisz, kiedy byłem w lesie umyć łapę po przedstawieniu....
~~ileś czasu później~~
... i wtedy go znaleźliśmy. - zakończyłem.
- A co się z nim stało?
- Został zawieszony w alternatywnej rzeczywistości na czas nieokreślony. - wzruszyłem ramionami.
- Jak możesz być w dwóch rzeczywistościach w jednym czasie? - zdziwiła się Hestia.
- Wszyscy to robią. Ja, za sprawą natchnienia przez Opowiaducha, czyli autora, zdaję sobie z tego sprawę.
- I gdzie jeszcze jesteś, zawieszony w czasie?
- Przy wodospadzie, z nową waderą, Nicolle. Ale to teraz nieważne. Możesz zapomnieć, że ci to powiedziałem, bo gdyby to dotarło do wszystkich...
- To by cię wywalili?
- Bardziej prawdopodobne byłoby, że wszechświat by się rozpadł.
- Aha.
<Hestia? I co powiesz na wyjawienie tajemnicy naszego uniwersum? :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz