14.09.2017

Od Royal'a CD. Lii

Ruszyłem w drogę za skrzydlatą waderą, stale dotrzymując jej kroku. Przebylyliśmy naprawdę spory kawałek - począwszy od terenów północnych, przez wschodnie i zachodnie, aż po południowe krańce watahy. Zauważyłem także drobny, aczkolwiek intrygujący szczegół w zachowaniu Lii. Niektóre miejsca celowo omijała, pod pretekstem "nie ma tu nic ciekawego" czy "chodźmy dalej, mamy mało czasu". Postanowiłem jednak wrócić do rozwiązania tej zagadki kiedy indziej. Pomimo faktu, iż dzięki skrzydłom nasza podróż znacznie się skróciła, trwała ona dobre kilkanaście godzin. Gdy wreszcie usiedliśmy wyczerpani na jednym z drzew, zdałem sobie sprawę z panującego wokół nas półmroku.
- Jestem pozytywnie zaskoczony - przyznałem, opierając tył głowy o pień. - Początkowo obawiałem się, że w watasze będzie mi ciasno. A jednak...
Lia uśmiechnęła się lekko, lecz jakby nieobecnie. Wzrok miała tępo wbity w przestrzeń przed sobą, zaś jej łapy zwisały bezwładnie z gałęzi.
- Hej...? Coś nie tak? - spytałem, trącając ją ostrożnie w bok.
- Co? Nie, nie... Wszystko okej. Tylko zastanawiam się... Trzeba Ci znaleźć jakąś jaskinię - mruknęła, chociaż dobrze wiedziałem, że nie to było jej głównym zmartwieniem.
- Luz, mogę spać na dworze - odparłem, wzruszając obojętnie ramionami. - Bardzo często tak sypiałem.
- Pragnę ci przypomnieć, że jesteś ranny - rzuciła samica, zerkając na mnie kątem oka. - Zresztą... Teraz przebywanie na dworze po zmroku, zwłaszcza w takim stanie, jest dość... Ryzykowne - wymamrotała, najwyraźniej chcąc uniknąć tego tematu. - Nie ważne. Dziś możesz przenocować u mnie, mam spore 'mieszkanie' - zaoferowała.
- Niech będzie - wywróciłem teatralnie oczyma. - No i... Dziękuję. Wiesz, ogólnie. Za pomoc - dodałem, przybierając nieco poważniejszy ton głosu.

[ Lia? Co tam za sekrety ukrywasz? Jak nie masz weny to spoko, ja mogę coś wymyślić, ale jeśli masz pomysł - świetnie :3 ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz