20.09.2017

Od Mateo "Nudzi mi się"

Nudzi mi się. Dlaczego nic się nie dzieje? Nikogo nie ma na tej łące. Po co ja tu siedzę?
"Nikogo tu nie ma właśnie dlatego, że nic się nie dzieje. Nic się nie dzieje, dlatego, że nikogo nie ma." - Odpowiedziały mi drzewa. "Czyżby paradoksy?" - podobała mi się ta mentalna wymiana zdań. Chociaż w sumie to chyba zwariowałem.
"Czy paradoksy? Hmmm.... Może..." - drzewa dalej szumiały. Uszczypnąłem się w ramię. Dobra, puściłem wodze wyobraźni, ale już je ściągam z powrotem. Tylko co tu robić? A może poćwiczyć magię? Skupiłem się, co w obecnej ciszy nie było zbyt trudne. Przed oczami zatańczyła mi iskierka, ii zaczęła się powoli powiększać. Elektryczność w powietrzu nastroszyła moje futro. Czułem jej narastające natężenie. Nagle wybuchła. Po prostu. Oślepiło mnie i przewróciłem się na trawę. Byłem zupełnie zdezorientowany, mrugałem, chcąc odzyskać wzrok. Poczułem gryzącą woń dymu. Gdy znów widziałem, zobaczyłem właśnie jego. Dym. Łąka się pali. "Jeeeej! Wreszcie coś się dzieje!" - zawołała jakaś część mojej świadomości. Ale taka wybitnie malutka i raczej nie za inteligentna.
Płomienie zacieśniały wokół mnie zabójczy krąg. Dym gryzł w oczy. Otrząsnąłem się i wyskoczyłem, parząc sobie troszkę brzuch. No trudno. Pobiegłem przed siebie. Trzeba kogoś zawiadomić, żeby to zgasił.
- Iiiiijoooo iiiiijoooo iiiiijoooo!- usłyszałem nagle z boku. Odwróciłem się... i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Ten obrazek był zbyt absurdalny, żeby wierzyć.
Szary szczeniak ciągnął sponiewierany karton. W środku coś miotało się i złorzeczyło. Najprawdopodobniej dorosła wadera. Na górze kartonu siedział drugi, biały szczeniak.
- IIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIJOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO! - krzyknął znowu. - No już, bracie! Gasimy! - zeskoczył z pudła. Natychmiast poleciało ono w górę, ponieważ wyskoczyła spod niego uwięziona wcześniej wadera.
- To. Było. Według. Was. ŚMIESZNE?!?!?!?! - wrzasnęła na dwa, teraz przestraszone, wilczki.
- Aaaaa! - krzyknęła znów, bo płomień wlazł na jej puchaty ogon. Dalej krzycząc, wadera przywołała wodę, która ugasiła pożar. - Dość tego! Zabieram was... ee... do Alfy! - po czym wrzuciła szczeniaki do pudła i zaczęła ciągnąć. Przez chwilę jeszcze stałem jak wryty, a potem zacząłem biec w ich stronę.
<Ktoś coś?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz