Ułożyłam łeb na przednich łapach i przymknęłam oczy. Ciągle
byłam spięta, czułam się jakby ktoś zaraz miał się na mnie rzucić. Zerknęłam ukradkiem
na Lily. Leżała zwinięta pod ścianą jaskini, jej puszysty ogon zakrywał mordkę.
Chyba spała. Taką miałam przynajmniej nadzieję. Przesunęłam się bliżej
naprzeciwległej ściany i oparłam się o nią grzbietem. Po chwili przewróciłam
się na drugą stronę. Wreszcie wstałam i najciszej jak mogłam wyszłam na
zewnątrz. Odetchnęłam rześkim powietrzem poranka. Niebo na wschodzie delikatnie
się zaróżowiło, noc ustępowała miejsca dniu. Odwróciłam się i spojrzałam
jeszcze raz na waderę śpiącą w głębi jaskini. Minutę później byłam już w
drodze.
Była to sytuacja dotąd mi nieznana. Mieć stado. Polować stadem.
Spać ze stadem. Żyć ze stadem. Wszystko ze stadem. Wszystko razem. Wataha jest
jak rodzina. Ale ja nigdy rodziny nie miałam, jest mi to obce. Czy będę umiała
się przystosować? Zabić w sobie tę egoistkę, którą mimowolnie się stałam? Tyle pytań
zrodziło się we mnie, a na żadne nie potrafiłam odpowiedzieć. Zjadana przez
wątpliwości nie zauważyłam, że zapędziłam się tak daleko. Uniosłam głowę i
oślepiło mnie słońce. Mrużąc oczy zobaczyłam jeden z wymarzonych, wyśnionych
nocami, najpiękniejszych widoków. Morze. Lazurowe fale, szmaragdowa toń i białe
mewy szybujące nad tą potęgą. Zawładnęła mną szaleńcza radość, nieokiełznana,
wprost nie do opisania. Zbiegłam z klifu, na którym stałam. Stanęłam na plaży,
zanurzyłam jedną łapę w błękitnej wodzie. Była przyjemnie chłodna, zamruczałam
z zadowolenia. Wskoczyłam do morza po szyję, ale tak, że miałam jeszcze grunt. Zaczęłam
robić kółka, nurkować, chlapać, bawić się z jedyną miłością mojego życia. Wtedy
zobaczyłam wir nieopodal mnie, z którego wytworzyło się wodne tornado i potężny
słup wody wystrzelił wysoko w górę. Wpatrywałam się oczarowana w to zjawisko. Woda
iskrzyła w świetle słońca niczym gwiazdy na nocnym niebie. Gdy morze na nowo
się uspokoiło zauważyłam, że na tafli stoi Lily. Śmiała się do mnie, była cała
mokra, grzywka opadała na roześmiany pyszczek.
- Coś czułam, że cię
tu znajdę – powiedziała, machając ociekającym wodą ogonem.
<Lily?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz