13.09.2017

Od Hestii do Mateo ,, Szkoła"



Zawlekłam się do jaskini Lii. Na dworze nie było przyjemnie. Siąpiło i jeszcze do tego zagapiając się weszłam w kałużę błota. Gdy weszłam do jaskini ułożyłam się na wielkim grzybie i ułożyłam głowę na ( już czystych ) łapach, po czym zasnęłam.

** Dzień później **

Pierwsza: Lekcja latania. Z opuszczoną głową szłam w stronę urwiska. Kania już tam była, ale oprócz mnie do nauki latania dołączyła jeszcze jedna wadera. Gdy mnie zobaczyła uśmeichneła się krzywo.
- Hejo! - zawołała w moją stronę. - Nie odpowiedziałam. - Nie to nie. - wzruszyła ramionami.
- No, więc to chyba tyle. - powiedziała Kenia. - Nikogo więcej nie mamy ze skrzydłami, no nie?
- Echem. - mruknęłam.
- No, czyli zaczynamy lekcje. miecie korzystać z prądów powietrznych? - wymownie spojrzałam w niebo.
- Nie! - krzyknęła z uśmiechem młoda samica.
- A wiec dobrze... Hestię uczyłam na ostatniej lekcji, ale nadal jej to jakoś nie wychodzi, a więc... obie się będziecie uczyć, ale najpierw... - podała nam podręczniki. Moja mina mówiła jednoznacznie ,, Mamy się uczyć latania, czy tabliczki mnożenia?" mina wadery ,, Ha ha ha! Dobre! Ej chwila, ty sobie żartujesz, tak?" Natomiast nauczycielki ,, Wiedziałam, że tak będzie "
- A więc dobrze, najpierw poznacie wzory latania, korzystania z wiatru, i innych, ważnych rzeczy. Najpierw to przećwiczcie, a potem weźmiemy się za latanie odbywające się w powietrzu. - Moja reakcja: prawie całkowita rezygnacja. Po skończonej lekcji poszłam szukać Mateo... Matea... nie wiem jak odmienić to imię. Samiec akurat się nudził, więc znalazłam go na polance.
- Hej. - odezwałam się podchodząc do niego.
- No cześć.
- Co teraz za lekcja?
- Zielarstwo.
- Czyli nie idziesz....
- ...
- Jest od roku i 2 miesięcy.
- Trudno, nie będę się przecież nudził.
- Znowu masz zamiar iść na lekcję, nie przeznaczoną dla twojego wieku?
- A czemu nie?
- No w sumie...

< Mateo? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz