16.09.2017

Od Cassandry cd. Lily


Może to bezmyślne i nieostrożne, ale podążyłam za ciemnobrązową waderką, troszkę mniejszą ode mnie. Była młodsza, widziałam po łapach. Obudziło się we mnie karygodne poczucie wyższości, ale stłumiłam je szybko, karcąc się w duchu. Też kiedyś byłaś mała, pamiętaj o tym – przypomniałam sobie w myśli. Jakiś czas temu zauważyłam u siebie dziwny nawyk rozmawiania ze sobą. Na głos lub w myślach. To chyba skutek długiej samotności.
- Z daleka jesteś? – usłyszałam głos rozdzierający błogą ciszę. Westchnęłam. Nie pomyślałam, że to tak będzie wyglądało życie w stadzie.
- Tak mi się wydaje. Wędruję całe życie – odpowiedziałam zwięźle, patrząc na ścieżkę przed nami, która ginęła w mroku. W mroku. W moim żywiole. Uśmiechnęłam się słabo w przypływie niekontrolowanego samozadowolenia. Kto by pomyślał, że ze mnie potrafi być taki narcyz.
Nawet nie zauważyłam, że drzewa powoli zaczęły rzednąć, a las przeistaczał się w otwarty teren skąpany w srebrnym blasku księżyca. Widok był nieziemski. Zatrzymałam się i wpatrywałam jak zahipnotyzowana. Lily chyba to zauważyła, bo zawróciła się po mnie z uśmiechem.
- Robi wrażenie, prawda? – szepnęła, patrząc na mnie ukradkiem. Kiwnęłam głową i spojrzałam na nią. Miała piękne, złote oczy, które lśniły niczym dwie latarnie. Nie były przepełnione zawiścią czy gniewem. Widziałam w nich jedynie życzliwość i chęć pomocy. Jej intencje były szczere.
- Chodźmy. Zaraz zobaczysz coś jeszcze piękniejszego – powiedziała, skręcając w prawo, tak że teraz miałyśmy równinę po lewej stronie.
- Myślisz, że to dobry pomysł iść do Alfy w nocy…? – zapytałam niepewnie. Lily zamyśliła się i popatrzyła na mnie.
- Masz rację. Pójdziemy tam rano. Teraz musimy przetrwać noc.
<Lily? Jeśli się zgodzi XD jak się dowie o Cassie (tej właściwej) raczej będzie trochę zakłopotana>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz