Szkoła. Na samą myśl o niej przechodzą mnie ciarki. Ale jak już jest, to trza iść, no nie? Wlazłam do budynku szukając planu lekcji. Szybko go znalazłam. Dzisiaj była środa, a więc:
1. Lekcja Latania
2. Lekcja Zielarstwa
3. Lekcja Polowań
4. Lekcja Pisania i Czytania
5. Lekcja Magii
Lekcja latania? Prychnęłam, i zaczęłam iść na urwisko, gdzie odbywały się te lekcje. Nauczycielka to Kenia. Poznałam ją już trochę. Wesoła. Za takimi tym bardziej nie przepadałam. gadają ile wlezie, a ja mam ochotę nie otwierać pyska. No cóż. Trudno. Skręciłam w korytarz, i wyszłam na dwór. Byłam na... dość dużej wysokości. Znalazłam nauczycielkę. Podbiegłam do niej i usiadłam na ziemi.
- To jak, zaczynamy lekcje? - spytała samica
- A musimy?
- No... to lekcja nauki latania więc...
- Już umiem latać. Przyszłam z konieczności.
- Jak to...
- ... Lia mnie uczyła. - weszłam jej w słowo
- Alpha kradnie mi pracę. - Stwierdziła Kania. Uśmiechnęłam się pokazując kły.
- No trudno, w takim razie pokaż co potrafisz, trzeba coś ocenić. - Nie chciało mi się, ale z potulną miną rozłożyłam skrzydła i wzleciałam w powietrze. Przez chwilę szybowałam, ale... zaczął wiać wiatr. Jeszcze nie do końca opanowałam korzystanie z prądów powietrznych, i...zachwiałam się, przez co musiałam zlecieć na ziemię.
- Dość szybko.
- Za silny wiatr. - powiedziałam składając skrzydła
- A więc nie umiesz latać.
- Umiem szybować, a to najważniejsze. - powiedziałam, chociaż zaraz siebie skarciłam. To zabrzmiało tak, jakbym pyskowała do nauczyciela.
- No dobrze, a więc jednak nie zostałam całkiem bez pracy. - zaśmiała się wadera i, zaczęła tłumaczyć " fizykę " latania.
< Ktosik? Może nauczyciel? Po dużym czasie wena powraca >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz