10.09.2017

Od Mateo do Hestii (szkoła)


Ach, szkoła. Nic ciekawego. W każdym razie, po co tam iść? Nikt mi nie kazał. A jednak poszedłem, licząc, że stanie się coś ciekawego. Biegłem czymś w rodzaju korytarza, gdy nagle przede mną otworzyły się drzwi. Nie zdążyłem wyhamować, ale wykręciłem się i pacnąłem w nie bokiem. Zza tej nieoczekiwanej przeszkody wyłoniła się nasza Alfa.
- Nie biegać! A jak już jesteś, to chodź na lekcje.
Grzecznie poszedłem za nią do lasu. Miałem nadzieję, że przyjdą inne szczeniaki, ale nikogo nie zobaczyłem. W koncu doszliśmy na małą polankę.
- I co ja mam właściwie zrobić? Z jednym szczeniakiem nie bardzo jest jak przeprowadzić lekcję polowania. W końcu poluje się w grupie.. Dobra, jak się nazywasz?
- Mateo.
- Więc, Meteo, poczekamy jeszcze pięć minut na jakieś inne szczeniaki. Jak nikt nie przyjdzie, to pokażę ci chociaż, jak najszybciej ukatrupić zdobycz.
Ja się załamię... Dlaczego cały czas przekręcają moje imię? Czy tak trudno zapamiętać?
~~4 minuty i 51 sekund później~~
-Nikt nie przyszedł. No to chodź, mały.. - powiedziała Lia.
- Chwileeeeczkęęęę! Jeszcze jaaa! - rozległ się głos za drzewami. Głos szczenia.. szczeniąt.. No, szczeniaka płci żeńskiej. Dlaczego nikt nie wymyślił takiego słowa?
- Dlaczego wy się zawsze spóźniacie? - zostałem obrzucony karcącym spojrzeniem, jakbym to ja zawinił.
Wilczuszka (no co?) dołączyła do nas po chwili. Miała fioletowo - różową sierść i niebieskie oczy. No i skrzydła.
- Jak się nazywasz? - spytała Lia.
- Hestia. - odpowiedziała.
- A jakieś przepraszam za spóźnienie?
Hestia coś tam wybąkała, a wilczyca przeszyła ją wzrokiem.
- No dobrze. Hestia goni, Meteo zabija. Przyniosę wam jakiegoś rannego zająca. Mateo, idź głębiej do lasu. Czekaj.
Po powiedzeniu tego wszystkiego, Lia poszła między drzewa, ja również, ale w inną stronę. Czekałem. Czeku, czeku czeku czeku, czeku czeeeeek..
Nagle coś usłyszałem. Przez krzaki pędziła na mnie Hestia, a przed nią jak pocisk mknął zając. Odczekałem jeszcze chwilę, a potem się na niego rzuciłem. Szkoda mi było zwierzątka, ale adrenalina obudziła najwyraźniej "mordercze instynkty". Dopadłem futrzaka i zmiażdżyłem mu kark zębami.
Hestia wyhamowała, a potem stanęła obok i patrzyła na zająca. Chwilę potem przyszła Lia.
- O, udało się wam. Wiecie, jak ciężko jest nieść to żywe? No trudno, zmykajcie, koniec lekcji, możecie sobie wziąć zajączka.
Hestia mruknęła "do widzenia" i poszła sobie. Ja powiedziałem to trochę głośniej, chwyciłem zająca w zęby i poszedłem za nią. Po chwili ją dogoniłem.
-Cześć. Jestem Mateo. Eee.. Umiesz już latać? - zapytałem?
Spojrzała na mnie krzywo, nie rozumiejąc. Wyplułem zająca i powtórzyłem.
- No jasne, że umiem. Też pytanie..- odwróciła się.
<Hestia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz