Usłyszeliśmy za sobą huk... Huk ten był donośny i przeraźliwy.
- Co to było?! - zapytała Avril
- Nie wiem... chodź. Idziemy sprawdzić co to.
Poszliśmy do tyłu. Zapach lawendy był teraz bardzo intensywny, bo był wieczór, a teraz zaczęła się wiosna, więc nie powinienem się dziwić. Po chwili na ziemii zobaczyliśmy małego psa... ze skrzydłami. To było bardzo dziwne. Wzięliśmy psa i zanieślismy do mojej jaskini
- Spokojnie. Już po wszystkim - uspokajałem zwierza.
- Boli.. - zaskomlało zwierzę
- T..to ty mówisz? - zapytała z niedowierzeniem wadera
- No, a co mam robić? Miałczeć? - zapytał poirytowany... stwór
- No, ale jesteś psem... - odezwałem się
- No i co z tego? Wy wilki gadacie, to czemu ja nie mogę? - mówił dalej
- W sumie... - powiedziałem
I zacząłem opatrywać ranę na skrzydle psa
< Avril? Wiem... nic lepszego niż skrzydlaty pies nie mogłam wymyślić... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz