4.05.2017

Od Iwona do Cheeky

Szczeniak zaczął się powoli wybudzać. No... był już w pewnym sensie wybudzony, ale miał jakieś zawroty głowy. Ingi nigdzie nie było, co mnie niepokoiło, ale na razie skupiłem się na czarnym szczeniaku. Spojrzałem na niego podejrzliwie. Chacie to moja córka, mimo że przybrana. Ten szczeniak... chm...
- Podaj kolory. Kształt, masywność. Cokolwiek.
- Był duży... masywny. Taki szary, z kłami, pazurami....
- Najprawdopodobniej winegra. Opis pasuje.... ale...
- Chm?
- Czy ten stwór był większy od zwykłego wilka?
- No tak.... jak jakiś wilk i pół? - popatrzyłem z niepokojem na Cheeky. To nie mógł być dobry znak. Przyszedł Hares. Miał wiele zadrapań.
- Hares, co Ci się stało? - zapytała Cheeky.
- Ingi zapytaj. - warknął i poszedł dalej.
- Wiecie co? Ja idę sprawdzić tereny, wy idźcie do Rodini. Ona pomoże OBU szczeniakom. - powiedziałem patrząc znacząco na Haresa, który przewrócił oczami. Cheeky potaknęła głową, a ja przeteleportowałem się w góry. Nic nie było słychać. Nawet szumu wiatru. Nic. To mnie niepokoiło. Gdy w tedy coś za sobą usłyszałem. Skuliłem uszy... odwróciłem głowę, i na mój pysk padł odór, i ślina. Tak. Potwór ryknął mi prosto w twarz. Jedy na myśl która w tamtym momencie mi chodziła po głowie to: Weź umyj bracie zęby. Ale teraz już zaczynałem myśleć jasno. Najokropniejsze były ograniczenia teleportacji. Stałem się więc niewidzialny. Wskoczyłem na potwora i ugryzłem go w kark. Ale ten miał jasne myśli. Przewrócił się na bok przygniatając mnie do ziemi. Teraz musiałem się przeteleportować. Gdy tylko to zrobiłem, potwór już wstał i patrzył na mnie czerwonymi oczami, i na jego pysku wyrył się jakby uśmiech. Po czym rozpłynął się powoli w czarny dym i gdzieś odleciał. I coś mi się zdawało, że to nie był efekt wściekłego opiekuna.

< Cheeky?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz