31.05.2017

Od Night'a CD Avril

Harems kazał mi poczekać chwileczkę za drzwiami, za którymi rzekomo jest Avril. Po chwili wyszedł z pomieszczenia i otworzył przede mną owe metalowe drzwi. Od razu wbiegłem do pokoiku, w którym faktycznie uwięziona została wadera
- Avril! Nic ci nie jest?! - wypytywałem kiedy już udało mi się uwolnić samicę
- Nie, nic. Ale gdzie TY byłeś?
- Zamknęli mnie w pomieszczeniu obok, razem z jakimś sierściuchem... Bogu dzięki, że nic ci nie jest - odetchnąłem z ulgą
- Dobra. Wychodziny! - powiedziała wadera i po kolei zaczęliśmy powoli wychodzić z pokoju. Na całe szczęście tym razem nikt nie stał na straży, a więc pognaliśmy do wyjścia. Cudem wyminęliśmy jakiegoś... kogoś. Podbiegliśmy do naszego portalu i szybko pożegnaliśmy się z Haremsem. Pospiesznie wskoczyliśmy do portalu i po chwili byliśmy już w domu.
< Avril? Weny brak... >

29.05.2017

Od Avril C.D Night'a


Obudziłam się. Tym razem byłam w innym pomieszczeniu równie ciemnym co poprzednie. Zaczęłam wstawać. Dopiero teraz poczułam, że mam coś na łapach. Gdy na nie spojrzałam zobaczyłam kajdany! Do ów kajdanek był przyczepiony łańcuch... To już było przegięcie! Mniejsza o to. Zaraz, zaraz... Gdzie Night?! Po chwili dotarło do mnie, iż nie ma go ze mną. Zaczęłam nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu, ale po basiorze nie było ani śladu. Westchnęłam. Pewnie musieli go gdzieś wziąć.
-I co ja teraz zrobię?- powiedziałam cicho, sama do siebie.- Na pewno się nie poddam! Musi być stąd jakieś wyjście...- O mocach to ja nawet nie myślałam, na pewno ta klatka jest taka sama jak tamta. Zaczęłam uderzać łapami o klatkę. Nagle do pomieszczenia wbiegł jakiś pies. W miarę gdy się do mnie zbliżał mogłam zobaczyć jak wyglądał. Nie mogłam uwierzyć gdy zobaczyłam kto to. To był Harems!
- C-cześć...- Powoli z siebie wydukał. Byłam na niego tak zła, że gdybym mogła rzuciłabym się na niego i rozszarpała na strzępy.
-Czego chcesz?!- Warknęłam
- J-ja przyszedłem wam pomóc... W sensie tobie i Night'owi.- Odpowiedział już nieco pewniej.
-Ha! A skąd mam wiedzieć czy to nie jest podstęp?!- Byłam już wystarczająco zdenerwowana. Harems nic nie odpowiadał. Chwilę po tym wyszedł za drzwi. Usłyszałam głośny trzask w drzwiach klatki, które stopniowo zaczęły się uchylać...

<Night? Sorry, że tu nic o tobie nie ma, ale nie miałam pomysłu o czym napisać. :C Wybaczysz? :3>

28.05.2017

Od Night'a CD Avril

- Ej, mam pomysł - powiedziałem równocześnie z Avril. - Ty pierwsza
- Moglibyśmy użyć swoich mocy
- Wpadłem dokładnie na ten sam pomysł. Do dzieła, spróbuję się przeteleportować na zewnątrz. - to mówiąc zacząłem się skupiać na tej jednej rzeczy, ale po chwili upadłem.
- Night! Nic ci nie jest?! - pytała przerażona wadera
- Nie, chy...chyba nic. Ta klatka..., to pomieszczenie... Oni wiedzą, że mamy moce! Oni zrobili te klatki 'przeciw - mocowe'!
- Ciszej!! Ale... masz rację. Ja też nie mogę nic zrobić... masz jeszcze jakiś pomysł?
- Tak... moglibyśmy zacząć się bić, ale tak na niby, nic sobie nie zrobimy, aby jakiś z jego 'poddanych' przyszedł tu i spróbował by nas rozdzielić i otworzył by klatkę.
- To... mogło by wypalić. Zaczynajmy...
Po tych słowach rzuciłem się na waderę i zaczeliśmy się bić, skakać i jęczeć i tak jak przeczuwałem - pojawił się 'ktoś'. Otworzył klatkę i oboje rzuciliśmy się na niego i co prawda - udało nam się go powalić oraz uciec, ale mistrz stał przed wejściem. Na niego nie skoczyliśmy tak jak na tamtego tylko wzbiliśmy się w powietrze. Niestety. Potwór był zbyt wilki i złapał nas za łapy i powalił na ziemię i... znów zapadliśmy w śpiączkę...
< Avril? Wena tak średnio :< >

Od Avril do Nighta

-Co? Do czego?- Zapytałam. Ledwo powstrzymywałam się przed zrobieniem czegoś, temu kundlowi. Byłam strasznie zdenerwowana.
- Tego dowiecie się w swoim czasie...- Odpowiedział, co poprzedził śmiechem. Popatrzył się gdzieś i zrobił jakiś dziwny ruch głową. Już miałam coś powiedzieć gdy nagle poczytam ukłucie...Zemdlałam.
Obudziłam się w klatce, która znajdowała się w ciemnym pomieszczeniu. Podejrzewam, że piwnicy.
Gdy już moje oczy przyzwyczaił się do ciemności, zobaczyłam siedzącego przede mną Night'a. Powoli zaczęłam wstawać.
- Co się stało? I kiedy się obudziłeś?- Te dwa pytania skierowałam w stronę basiora.
- Sam nie wiem. Najpewniej nas uśpili i wsadzili do tej klatki, którą tutaj przenieśli. Obudziłem się chwilę przed tobą.- Odpowiedział. To by sie zgadzało. Po chwili, usłyszałam, jak ktoś zbliża się do pomieszczenia w którym się znajdujemy. Szybko położyłam się na ziemi i zamknęła oczy. Night poszedł w moje ślady. Ten 'ktoś' już wszedł do pokoju i zaczął kilka razy okrążać klatkę. Pewnie sprawdzał czy śpimy. Po chwili wyszedł. Gdy już był daleko, wstałam i usiadłam na przeciwko mojego towarzysza.
- Teraz trzeba wymyślić plan jak się stąd wydostać.- Stanowczo oznajmiła. Kilka minut po tym do głowy wpadł mi genialny pomysł, przecież możemy użyć swoich mocy!

< Night? Sorry, że tak długo Ci nie odpisywałam. :C >

Od Night'a CD Kira

Kiedy dotarliśmy w jakieś ustronne, bez wilczne miejsce od razu zabrałem się za wyjaśnienia:
- Mieszańce są to stworzenia jak sama nazwa wskazuje: pomieszanymi. Mają rogi  jelenia, uszy jelenia, oraz całe ciało wilka ze skrzydłami. Są bardzo niebezpieczne i żądne krwi i zemsty. Niestety...
- Za co zemsty? - wpadła mi w pół słowa Kira
- Niestety... - powtórzyłem - nie wiem. Nie było mnie w watasze kiedy to się działo, a moja bliska przyjaciółka najwyrazniej nie chce o tym rozmawiać. W każdym razie nie warto prowokować Mieszańców, ale co on do cholery, przepraszam bardzo za słowo, zwykle jestem spokojny, ale co do cholery on robił w górach?! Przecież one żyją tylko w ruinach...
- Oj... no to chyba my go sprowokowaliśmy...
- Mi też się tak wydaje - odpowiedziałem już z wściekłością na tę bestię - chyba powinniśmy tam pójść...
- Do niego?!
- Niestety myślę, że to będzie jedyne wyjście aby on nie zaatakował centrum watahy, ale potrzebna będzie nam pomoc... znasz kogoś kto mógłby nam pomóc?
- Może Evan będzie chciał nam pomóc...? - myślała na głos. - Pójdę do niego i się zapytam
- Dobra, a ja pójdę po Cheeky, Iwo i może jeszcze kogoś
- Spotykamy się tutaj za pół godziny - zadecydowała Kira i w oka mgnieniu rozpierzchliśmy się każde w swoją stronę.
- CHEEKY, IWO... MUSICIE MI POMÓC - krzyknąłem u wejścia do jaskini wilka
- Tak Night? Co się stało? - zapytała miękkim głosem wadera
- Ja i Kira widzieliśmy Mieszańca w górach!
- Dobra. Ja idę po Iwo, a ty zaprowadź szczeniaki do żłobka. Zaraz tam będziemy.
Jak powiedziała tak zrobiłem. Poleciałem ze szczeniakami do żłobka i zacząłem czekać. Po pięciu minutach w jaskini pojawili się Cheeky i Iwo.
- Chodźcie - zażądziłem i poprowadziłem wilki do umówionego miejsca. Kira już na mnie czekała, ale Evana nie było.
- Evan... on nie chciał ryzykować. Po prostu nie przyszedł - wyznała wadera.
- Dobra, nic się nie stało. To jest Iwo, a to Cheeky. - tłumaczyłem przechylając łeb w strony wilków
- Miło mi was poznać - powiedziała Kira, a para tylko kiwnęła głowami
< Kira? Wena dopisuje c: >

Od Evana CD Kiry

Wadera miała na imię Kira. Miała puszyste, szare futro, niebieskie oczy i wysportowaną sylwetkę. No i okropną ranę na łapie.
Postanowiłem zaprowadzić ją do Rodinii, medyczki naszej watahy. 
Kira utykała, ale w końcu jakoś doszliśmy do jaskinii medyczki. Rodinia wyciągnęła jakieś ziółka (nie wiem, nie znam się na tym) czy coś i odkaziła ranę Kiry. Po jakimś czasie wadera mogła już normalnie chodzić i tlko przy mociejszym zgięciu bolała ją noga. Poszliśmy do lasu. Postanowiłem jakoś zacząć rozmowę.
-Idziemy gdzieś?- zapytałem.
-Nie wiem, ja tu jestem nowa.- zaśmiała się delikatnie Kira.- Może mnie gdzieś zaprowadzisz?
-Dobra. To może pójdziemy... w tamtą stronę?-zaproponowałem i odwróciłem się w losowym kierunku.
-Spoko.- zgodziła się Kira i ruszyliśmy przed siebie.
Na naszej drodze nie było nic ciekawego, raz tylko jakiś zając przebiegł nam drogę. W sumie nic dziwnego, powoli zaczynało świtać, las dopiero budził się do życia. W końcu postanowiliśmy się zatrzymać. Chciałem skorzystać z reszek nocnej ciemności, więc poszedłem spać. Kira położyła się trochę dalej, pod brzozą. Nie wiem, ile spałem. Obudziły nas jakieś dziwne odgłosy. Zerwałem się z ziemi i podszedłem do Kiry. Lekko poddenerwowany zapytałem wadery:
-Też to słyszałaś?
-Tak.. Co to było?
Znowu rozległy się te dźwięki. Jakby wołanie, jakiś mroczny śpiew. Nie wiedziałem, z której strony dochodzi. Poszliśmy dalej, jednak już bez entuzjazmu. Gdy przechodziliśmy koło skał, nagle kira wskoczyła za krzak i skuliła się. Zrobiłem to samo, chociaż nie wiedziałem, o co chodzi.
-Patrz...- wyszeptała i popatrzyła przez szpary między gałęziami krzaka. Podążyłem za jej wzrokiem. To co zobaczyłem, wprawiło mnie w niezmierne zdziwienie i lekki lęk.
Z pobliskiej jaskinii wychodziła kawalkada zakapturzonych stworzeń Były mniej więcej naszej wielkości, prawdopodobnie były to wilki. Szeptały coś między sobą i czasem śpiewały tym samym, mrocznym głosem co poprzednio słyszeliśmy. Jakby była to jakaś sekta...

<Kira? Wena dopisuje>

27.05.2017

Od Kiry CD Night'a


Kiedy Night powiedział, że wokół nas huczą sowy, również mnie to zdziwiło.
- Masz rację... Co robimy?- spytałam
- Nie...
Nagle przed nami pojawił się jakiś potwór.
- Kira przemieniaj się!- krzykną- to mieszaniec!
Jego słowa mnie bardzo zdziwiły. "Jaki znowu mieszaniec?". Nagle potwór zaczą biec w naszą stronę i głośno zawył, że aż piana wylatywała mu z paszczy.
- Kira! Nie stój tak! Przemień się!- Warkną, abym się pospieszyła.
- Ale... Ja nigdy tego nie robiłam...- powiedziałam ze łzami w oczach. Wiedziałam, że już po mnie.
- Weź się w garść!- Krzykną z góry- Pomyśl, że Ci na tym strasznie zależy!
"Kira skup się... Bardzo zależy Ci na tym zależy... Bardzo Ci na tym zależy... Nie wierzę! Udało się!"
Rzeczywiście, z mojego orzechowego futra "wyrosły" w miarę duże skrzydła, takiego samego koloru. Wzniosłam się w powietrze za Night'em.
- Spróbuj się nie kołysać! Tylko lecieć w prostej linii! Ze względu na warunki nie mogę Ci tego dokładnie wytłumaczyć!
- Łatwo Ci mówić, ale masz rację!- musiałam krzyknąć do lecącego przede mną basiora.- Mogę wiedzieć jakim cudem ten mieszanie leci za nami?!
- Potem Ci wyjaśnię! Na razie, leć szybko za mną!
 Leciałam za Night'em jak najszybciej umiałam w kierunku...
<Night? Co to za miejsce?>

Od Night'a CD Sigma

Ależ ja dzisiaj byłem wypoczęty! Postanowiłem polatać razem ze szczeniakami, bo jak wiadomo - jestem nauczycielem latania. Zobaczyłem małą Abi, Hako, Mateo i kilka innych szczeniaków, ale koło nich... obok małych kulek leżała piękna wadera. Przez dość długi czas wpatrywałem się w samicę teraz siedzącą przy malcach. W końcu wadera zuważyła mnie, a mnie zamurowało. Zapytała więc:
- Co cię tak zdziwiło?
- Nie, nic. Po prostu jeszcze nigdy nie widziałem cię tu... Kim jesteś?
- Jestem Sigma, ale możesz do mnie mówić po prostu Si. - powiedziała miękkim głosem - A ty?
- Ja jestem Night. Miło cię poznać - pochyliłem z szacunkiem głowę
- Ciebie też miło poznać - mrugnęła dostojnie Sigma
- Może moglibyśmy się gdzieś przejść?
- Pewnie - odpowiedziała Si
- A więc... chodźmy - uśmiechnąłem się
Poprowadziłem w stronę mojego ulubionego miejsca na 'poderwanie' wader.
- Patrz jakie piękne - wyszeptała
- Masz rację Si - przyznałem, po czym wziąłem najpiękniejszy kwiat i wplotłem jej go w sierść za uchem.
- Do twarzy ci z takimi kwiatkami - mruknąłem
W odpowiedzi Sigma trochę się zarumieniła, ale naprawdę było to słabo widoczne.
- Wiesz? Nawet całkiem cię polubiłam - roześmiała się wadera - jesteś bardzo miły.
- Ja ciebie też polubiłem. Tak samo - jesteś bardzo miła - uśmiechnąłem się
< Sigma? >

Od Kiry do Evana

Spacer z Night'em był bardzo mi się podobał. W watasze, do której należy jest mnóstwo wspaniałych rzeczy. Zwiedzałam z nim wiele jaskiń oraz lasów. Było naprawdę miło, lecz po paru godzinach chodzenia trochę się zmęczyłam więc wróciłam do mojej jaskini.
Ogarnęłam się i ułożyłam na swoim posłaniu. Nie mogłam zasnąć. Wstałam i podeszłam do podziemnego jeziorka, przy którym mieszkałam od niedawna. Weszłam do niego przez przypadek stanęłam łapą na śliski kamień i zawyłam. Nagle usłyszałam jak jakiś szklany przedmiot turla się po schodach do mojej jaskini.
Zdenerwowałam się- "Jakim prawem ktoś nachodzi mnie w środku nocy?!"- wyszłam z jeziora i podbiegłam do schodów.
- Kto tu jest?!- spytałam nerwowo
Nagle z połowy schodów usłyszałam cichy głos basiora:
- Witaj... Jestem Evan. Kim jesteś? Jakoś nie poznaję twojego głosu...- zapytał się mnie uprzejmie lecz był chyba zestresowany. Nie dziwie się- dwa wilki spotykają się pierwsze raz w jaskini i są odmiennej płci.
- Ja jestem Kira. Zapewne nie poznajesz mojego głosu, ponieważ nigdy mnie nie widziałeś, ani nie słyszałeś.-odpowiedziałam szczerze.
- Okej... Przepraszam za najście, ale byłem ciekawy źródła przeraźliwego wycia. Teraz wiem, że to ty. Właściwie co się stało?
Evan zapytał się mnie o to z takim uroczym, opiekuńczym tonem, że aż miło słuchać!
- No... Skaleczyłam się w łapę ostrym kamieniem kiedy poszłam do jeziora...- powiedziałam nieśmiało.Nie znałam Evana więc nie wiedziałam jakie ma intencje.
Podszedł do mnie i popatrzył na moją ranę. W świetle świec zobaczyłam całą jego postać. Miał prześliczne białe futro. Porostu tylko podziwiać.
- Uuu... Paskudna rana. Wiesz ja ci jej nie uleczę, ponieważ jestem wojownikiem, ale zaprowadzę cię do Mayako i Rodinia. Oni na pewno ci pomogą.
<Evan? Nie znam tu wszystkich więc twórz dalszy ciąg:)>

Od Night'a CD Kira

Wokół panowała bezlitosna, nieznośna cisza. Nie mogłem się powstrzymać i zakłócając pełną smutku ciszę zapytałem:
- A więc... droga Kiro. Co chciała byś zobaczyć
- Drogi Night'cie. Nie mam pojęcia co chciała bym zobaczyć, gdyż nie znam tutejszych terenów - odpowiedziała i razem głośno się roześmialiśmy
- Mogę ci pokazać pole Reda - uprawia narkotyki, pole wrzosu oraz góry. Dość niebezpieczne, ale przyjemne
- A więc... wybieram. Oh trudny wybór. Zastanawiam się nad górami i wrzosem, ale... raczej wybiorę góry - powiedziała stanowczo - prowadź
Ruszyliśmy bardziej na wschód od kierunku, w którym tak naprawdę zmierzaliśmy. Miałem zamiar pokazać waderze najpierw pole wrzosu, a potem dopiero góry, ale ze słowem samicy nie można się nie zgodzić. Resztę drogi do wysokich skał spędziliśmy w ciszy, napawając się ćwierkaniem ptaków, oraz pohukiwaniem sów. Chwila... od kiedy sowy pohukują w biały dzień?!
- Zaczekaj! Tu czai się coś nie dobrego - ostrzegłem
- Co może być nie dobrego w skałach?
- Słyszysz to pohukiwanie sowy? Słyszałaś kiedyś sowę w biały dzień?
- Masz rację... co robimy - zapytała Kira
- Nie...
Nagle przed nami pojawił się jakiś potwór...
< Kira? Co to za potwór? >

Od Evana Do Kiry

Lubię nocne przechadzki. Kiedy wszystko wokół milknie, jest taka dość... tajemnicza atmosfera. Każdy cień wydaje się być większy, straszniejszy, ciemniejszy. W takie chłodne, ciche noce najłatwiej przychodzą pomysły.
Tej nocy przechadzałem się po terenach watahy. Co jakiś czas było słychać szmery ptaków, które poderwały się do lotu. Nic nie mogło zmącić spokoju tej ciemności. Nawet ptaki.
Nagle usłyszałem jakiś dziwny dźwięk. Poszedłem w stronę źródła. Wszedłem między krzaki i znalazłem się na małej polanie, blisko jakiejś jaskinii. Postanowiłem tam zajrzeć, nie wiedziałem, do kogo należy. Chwilę się wahałem, czy na pewno jest to... kulturalne, ale ciekawość wzięła górę.
Wszedłem do jaskinii cicho i powoli. Ostrożnie stąpałem po kamiennej posadzce, aby nie obudzić ewentualnego domownika. No, niestety, po chwili uznałem, że na ziemi nie będzie żadnych przedmiotów, które mogą wywołać hałas. Pierwsze parę kroków utwierdzało mnie w tym przekonaniu, ale następny zdecydowanie mi zaprzeczył. Kopnąłem przypadkiem jakąś fiolkę, która potoczyła się po ziemi i robiła straszny hałas za każdym razem, gdy spadała z najmniejszego choćby schodka. Po chwili usłyszałem nerwowy głos jakiejś wadery:
-Kto tu jest?!
<Kira? Wbacz najście w środku nocy.. C:>

26.05.2017

Od Kiry CD Night'a


Rzeczywiście polanka, którą pokazał mi Night była najpiękniejszym miejscem jakim w swoim marnym życiu widziałam.
Wokół pachnących traw latały kolorowe motylki, które czasem odsiadywały nasze futra. Po chwili basior zapytał:
- A właściwie to w jaki sposób tu trafiłaś?- kiedy zadał mi to pytanie dreszcz przeszedł po moich plecach.
- Wiesz co... Za bardzo nie chce o tym rozmawiać...
- Okej. Nie mam nic przeciwko temu.- Night wszedł mi w słowo- Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, nie musimy kontynuować rozmowy na ten temat- po jego minie było wiadome, że nie zamierza mnie do niczego zmuszać.
- To może zaprowadzisz mnie w inne miejsce? W końcu miałam zwiedzać tereny twojej watahy.- zaproponowałam
- Jasne- odpowiedział mi wesoło basior. Widać było, że ucieszył się ze zmiany tematu- No to w drogę- powiedział i już po chwili szliśmy śliczną, leśną ścieżką do nowego "punktu turystycznego" wyznaczonego przez Night'a. Przez dłuższy czas szliśmy w milczeniu...
<Night?>

Od Night'a CD Kira

- Co mnie podkusiło żeby wychodzić z jaskini tak rano? - pomyślałem błądząc bez celu po watasze. Nagle zauważyłem, że łapy poniosły mnie do wodospadu czyli mojego ulubionego miejsca. No dobra. Nie bardzo mnie to zdziwiło. Bardziej zdziwiła mnie sylwetka wadery pływającej niedaleko brzegu. Szybko uskoczyłem w bok i zacząłem z niezmiernym strachem, oraz zdziwieniem wpatrywać się w przemoczoną, ale tak czy innaczej piękną waderę.
- K... kim jesteś? - zapytałem po dłuższej ciszy. Nie odezwała się, a więc zapytałem po raz drugi, ale już z większą pewnością siebie:
- Zapytałem kim jesteś?
- Jestem Kira. Powinieneś mieć więcej szacunku dla wader. - powiedziała ze złością malującą jej się na pysku - A ty?
- Jestem Night - odpowiedziałem z zalotnością - miło mi Cię poznać
- To samo mogę powiedzieć o tobie... - odpowiedziała - przynajmniej po pozorach - wyszeptała
- Co?
- Nie, nic
- Aha, okej - odpowiedziałem
Wadera wydawała się bardzo miła i fajna. Zaproponowałem w końcu:
- Może się przejdziemy?
- No dobra. Prowadź ja jeszcze nie znam tych okolic - odpowiedziała
- Tak, znam to uczucie. Też jeszcze nie dawno nie wiedziałem o tej watasze i jej terenach nic - uśmiechnąłem się przyjaźnie i poprowadziłem do lasku na uboczu polanki nie daleko.
- Jest tu piękniej niż ostatnio - przyznałem
- Tak, masz rację. To znaczy nie wiem jak było tu ostatnim razem, ale teraz jest pięknie - odpowiedziała
< Kira? >

25.05.2017

Nowa wadera! Kira



grianarande@gmail.com
imię:Kira
wiek:2 lata
płeć:wadera
żywioł:woda
stanowisko: opiekunka szczeniąt
cechy fizyczne: szybka, zwinna,Potrafi powalić tłustego jelenia na ziemie.Potrafi dość długo biec jeśli zajdzie taka potrzeba.
cechy charakteru: Kira to wadera bardzo sympatyczna oraz pomocna. Rano można spotkać ją w lesie, ćwiczy bieganie oraz zaganianie zwierzyny. Jest kulturalna oraz dobrze wychowana, zachowuje się więc zawsze odpowiednio. Lekka z niej flirciara oraz romantyczka. Spokojna a zarazem stanowcza. Nie jest kłótliwa, problemy zawsze rozwiązuje na spokojnie, rozmową. Brzydzi się kłamstwem. Przez swój urok osobisty trudno jej znaleźć basiora który nie zwracałby uwagi tylko na śliczne futerko, oczy oraz zgrabną sylwetkę. Kocha malować, wychodzi jej to całkiem nieźle, woli jednak pisać wiersze które wychodzą jej genialnie. Aktualnie pisze książkę. Ma duszę artystki, to jest pewne. Asertywna, nie jest łatwo namówić ją do czegoś złego, właściwie jest to nie realne, ponieważ ma swoje zasady w życiu. Inteligencja czyni ją skromną, nigdy nie chwali się wiedzą, odzywa się wtedy gdy potrzeba. Przebacza lecz nigdy nie zapomina. Zawsze służy dobrą radą. Uwielbia spędzać czas na łąkach. Często rozmówców obdarza delikatnym uśmiechem. Jeżeli trzeba potrafi zawalczyć o swoje, sprytna a do tego odważna.
cechy szczególne: szczerze mówiąc niczym szczególnym się nie wyróżnia.
lubi: czytanie książek; poezja; malarstwo; sztuka; literatura ; bieganie; przesiadywanie na łąkach
nie lubi: Nie lubi kiedy ktoś ocenia ją po wyglądzie, gdy ktoś kłamie.
boi się:Kira ma lekki lęk przed niektórymi owadami.
moce: Oddychanie pod wodą; Władanie/manipulowanie wodą; Tworzenie sztormów, wzburzanie wody itd.
historia:Urodziła się w niewielkiej watasze, jej matka zmarła przy porodzie zaś ojciec był nie znany. Zaadoptowała ją pewna starsza wadera i wychowała jak własne szczenię. W watasze wybuchła wojna, a z powodu małego wojska przegrała ona walkę. Jej przyszywana matka została zamordowana, Kira zaś wzięto do niewoli. Cóż, może i Cię to zdziwi lecz wadera uciekła, inteligencja oraz szybkość jej na to pozwoliły. Najpierw znalazła zwłoki swej opiekunki i ją pochowała, potem zajęła się poszukiwaniem watahy. Błądząc przez dłuższy czas trafiła do Watahy Mrocznych Skrzydeł.
zauroczenie:czeka na tego jedynego...
głos:Monika Lewczuk"Libre"
partner:na razie brak
szczeniaki: na razie brak
jaskinia: Link
amulet: Link
coins: 0
rzeczy ze sklepiku: 0
rzeczy znalezione w op: 0
dodatkowe informacje:Czasem gdy Kira jest sama ponad pięć minut zaczyna mówić do siebie.
umiejętności:
Siła:100
 Zręczność:100
 Wiedza:100
 Spryt:100
 Zwinność:100
 Szybkość:250
 Mana:250

22.05.2017

Cisza nocna! Do odwołania

Witam wszystkich! ( albo nikogo ) Z powodu tak niskiej aktywności, że aż skrzypi, i mojego braku weny, ogłaszam  ,, Ciszę Nocną" Będzie ona trwała... do czasu nie określonego. Może jak wreszcie ktoś ruszy dupsko z fotela, to będzie odnowiona, ale jak na razie, wataha śpi, i nie ma chyba nic innego do zrobienia, jak zarządzić Ciszę nocną. Trza ją odnowić. Zrobić taką gruntową edytację. Jak na razie to nikt się za bardzo nie udziela ani w opowiadaniach, ani na chacie. ( Luna, nie wiem jak ty tam sama wytrzymujesz ) Trzeba coś uzgodnić, i będzie ( może ) dobrze. Opowiadania będą jeszcze przyjmowane. To tyle. Życzę miłego dnia.

~ Lia

14.05.2017

Od Night'a CD Avril

Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Nasz portal... zniknął!
- Avril! Chodź tu szybko! Nasz portal zniknął - krzyknąłem bez zastanowienia. W ciągu sekundy obok mnie siedziała rozczarowana, a może jednak zawiedzioną? W każdym razie nie była zachwycona...
- Co? Jak to możliwe? Nie było nas 20 minut i on już zdążył zniknąć? - krzyczała przerażona, albo rozwścieczona... nie wiem. Z jej wyrazu pyska niewiele dało się odczytać. Pobiegliśmy czym prędzej do zamku Pana Psa Skrzydlatego. Już jak go zobaczyłem na tym swoim tronie z dumnie uniesioną głową to mi krew w łapach stanęła. Wszystko mnie swędziało aby go po prostu UDUSIĆ. Zapomniałem wspomnieć o tym, że oskarżałem o to Pana pod tytułem: 'Jestem najlepszy'.
- Coś ty zrobił z naszym portalem?!?! - krzyknąłem
- A zamknąłem, bo możecie mi się przydać - oświadczył
- Co? Ale do czego? - zapytała Avril
< Avril? U mnie weny brak... >

13.05.2017

Od Cassie CD. Aoby

Spojrzałam zrezygnowana na stalowoszare chmury, okrywające błękitne dotąd niebo. Porywisty wiatr ponownie targnął moją sierścią, z każdym kolejnym podmuchem przybierał na sile. Głuchy odgłos grzmotu niósł się echem z oddali, a smukłe, świetliste wstęgi co chwilę przecinały ciemność. Pierwsze krople deszczu poczęły rytmicznie uderzać o ziemię. Lekki deszczyk w zadziwiająco szybkim tempie przeradzał się w ulewę. Biegłam przed siebie, zwinnie manewrując pomiędzy pniami drzew oraz zwalonymi konarami, będącymi zapewne ofiarami dzisiejszej wichury. Nagle zatrzymałam się w bezruchu, uważnie rozglądając się dookoła. To miejsce bynajmniej nie przypominało żadnego z tych, które już znam. Wytężyłam umysł, starając się znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie owej nagłej utraty orientacji z terenie, jednak ta próba nie przyniosła większych efektów. Jedyną rzeczą, jaką udało mi się wywnioskować był fakt, iż nie znam drogi do mojej jaskini. Zgubiłam się.
 - Cudownie... - mruknęłam pod nosem, nerwowo przeczesując wzrokiem otoczenie, w poszukiwaniu jakiejś kryjówki.
Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy, była sporej wielkości jaskinia. Bez dłuższego zastanowienia wparowałam do środka. Ciepłe powietrze nagromadzone w grocie otuliło mnie niczym wełniany kocyk. W porównaniu do nawałnicy panującej na zewnątrz nora wydawała mi się przytulnym gniazdkiem, gdzie mogę się schronić. Mimowolnie odetchnęłam z ulgą, lecz radość ze znalezienia kryjówki trwała zaledwie parę sekund. Szczęk łańcuchów rozbrzmiał nagle wśród pustych ścian jaskini. Niepokojący dreszcz przeszył moje ciało. Odruchowo przyjęłam pozycję obronną, aby w razie potrzeby móc zaatakować. Odgłos kroków zdawał się być coraz bliższy, aż wreszcie w ciemności zdołałam ujrzeć sylwetkę wilka.
 - Kim jesteś? - warknęłam, cofając się o krok.
Gdy samiec zbliżył się na wystarczającą odległość, blade światło padające od wejścia do groty pozwoliło mi ujrzeć jego twarz.
 - To chyba ja powinienem zadać to pytanie - stwierdził spokojnym, acz stanowczym tonem. - Weszłaś w końcu na mój teren.
Zmieszałam się nieco. Faktycznie, w przypływie emocji nawet o tym nie pomyślałam. Zerknęłam na nieznajomego przepraszającym spojrzeniem.
 - Wybacz, nie chciałam... - wymamrotałam cicho. - Ale może od początku... Jestem Cassie. Szukałam schronienia przed deszczem, a twoja jaskinia była akurat najbliżej. Poza tym nie wiedziałam, że ktoś tu mieszka.

Aoba? Niewiele dodane od siebie, ale zabrakło pomysłu :')

Od Haresa CD Moonlight

Stałem naprzeciw zmieszanej jak ja wadery. Poczułem ukłucie żalu w piersiach, co nigdy wcześniej się nie zdarzyło. Nie wyobrażam sobie życia bez rodziców... nagle z oczu wadery popłynęły pojedyncze łzy. Moon starała się otrzeć je łapą i nie dać za wygraną emocjom. Niestety na marne. Samica wybuchła płaczem.
- Moon spokojnie. Jakoś się ułoży - sam nie wierzyłem w owe słowa
- Ale jak ma się ułożyć? Nie mam nikogo - wyszeptała
- A ja? A Ori? Chaber też cię lubi - zacząłem wymieniać - moje siostry też by cię polubiły... chyba. Na razie może lepiej nie.
- A gdzie jest twoja rodzina? - parsknęła drwiąco
- W jaskini.
- A któż to taki? - zapytała wścibsko. Nie dziwię się jej
- Cheeky i Iwo - odpowiedziałem dumnie
- Fajnie jest mieć rodzinę...
- To prawda... A może przeszli byśmy się trochę? - zaproponowałem, aby odciągnać suczkę od nieprzyjemnego tematu
- No dobra... a gdzie?
- Tam gdzie nas łapy poprowadzą - powiedziałem i poszliśmy na wprost do lasu. Moją uwagę zwróciło dziwne drzewo...
< Moonlight? >

Od Aoby do...?

Poczułem, jak coś mokrego kapie na mój pysk, przerywając odpoczynek. Prychnąłem, próbując powrócić do błogiego snu, ale najwyraźniej nie było mi to dane. Już po kilku sekundach rozpadało się na tyle, by moje futro było całe przemoczone. Z niechęcią otworzyłem ślepia i wyprostowałem łapy. Przez jedną, krótką chwilę zastanawiałem się, czy opłaca mi się iść do jaskini, ale zauważywszy ciemnogranarowe chmury wiszące nisko nad ziemią, szybko podjąłem decyzję.
Raźnym krokiem ruszyłem w stronę swojej nory. Wolałem znaleźć się u siebie, nim burza rozpęda się całkowicie. Już nie zwracałem uwagi na coraz bardziej nasilający się deszcz; i tak byłem już wystarczająco przemoczony. Miałem tylko nadzieję, że nie zachoruję. Tylko wtedy mi tego brakowało.
Cathal leżał tuż przed wejściem i, jak zwykle, z dumnie uniesioną głową obserwował otoczenie. Najbardziej dziwiło mnie to, że mimo wszystko jego sierść była zawsze biała. Ciekawiło mnie to, jak on to robił.
Zeskoczyłem po kamiennych stopniach, wprost na swoje posłanie. Zwinąłem się w kłębek na twardej skale i zacząłem wsłuchiwać się w szum deszczu. Po chwili do tego doszły jeszcze grzmoty, a błyski piorunów rozświetlały jaskinię. Idealnie zdążyłem.
Cathal po chwili również postanowił udać się w głąb jaskini. Dumnym krokiem przeszedł na drugą stronę podziemnego jeziora, by tam udać się na spoczynek. Niecierpliwie czekałem na koniec burzy. Już jest po zachodzie, a to oznacza, że wszystkie jeleniowate wyjdą na polany, by się posilić. Wtedy znacznie łatwiej jest mi poruszać się w miarę cicho, już za dnia skradać się między gęstwinami i co rusz szeleścić tym przeklętnym łańcuchem.
— Mamy gościa — obwieścił nagle Cathal, wycofując się do cienia, by zostać niezauważonym. Zmrużyłem niebieskie ślepia. Gościa?
Faktycznie, jakiś wilk wpadł do środka, równie przemoczony, co ja. Obserwowałem, jak nieznany mi osobnik pozbywa się nadmiaru wody i rozgląda się dookoła, zapewne chcąc się upewnić, że jest tu sam. W tej samej chwili postanowiłem się nieco upomnieć. Wstałem, szeleszcząc łańcuchem, a nieznany mi osobnik niemalże natychmiast przyjął podstawę obronną.

Ktoś, coś...?

Od Moonlight CD. Haresa

Zacisnęłam usta, wypuszczając powietrze nosem. Spojrzałam wymownie w niebo, unosząc przy tym pysk. Ori zerknął na mnie ze współczuciem. Wiedział o wszystkim, co mnie spotkało.
- Nieważne... - mruknęłam pod nosem, starając się zachować obojętny ton głosu.
- Ważne - odparł samiec, przyjmując dumną postawę. - No powiedz!
- To nie twoja sprawa! - warknęłam, co stanowiło u mnie rzadkość.
Nigdy nie podniosłam głosu. Nauczyłam się kontrolować emocje, tłumić je w sobie. Jedyną rzeczą, która potrafiła je ze mnie uwolnić był właśnie temat moich rodziców. To dla mnie trudne. Naprawdę. Chciałam odwrócić się i po prostu odejść, aby uniknąć ciągnięcia tej rozmowy, jednak Hares chwycił mnie za ramię, uniemożliwiając dalszą drogę.
- Puszczaj! - krzyknęłam, usiłując się wyrwać.
- Moon, ja naprawdę nie chcę mieć w tobie wroga, przeciwnie. Tylko, że... - zaczął, jednak nie dałam mu dokończyć.
- Nie mam rodziców, okej?! - wybuchnęłam wreszcie, łamiącym się głosem.
Nadal nie powiedziałam mu całej prawdy. Teoretycznie rzecz biorąc wciąż mam matkę. Ale nie. Nie mogę jej nazwać matką. Nie chciałam, aby to tak się skończyło. To dla mnie niezwykle trudny temat, który każdorazowo powoduje u mnie ogromne cierpienie. Czasami nie potrafię powstrzymać emocji. Szczeniak puścił mnie, cofając się krok do tyłu. Wyglądał na mocno zmieszanego i zakłopotanego.
- Wybacz... Ja... Nie wiedziałem... - powiedział cicho, najwyraźniej starając się odpowiednio dobrać słowa.
- W porządku... Teraz już wiesz... - szepnęłam, opuszczając pysk.
Ori ponownie spoczął na moim ramieniu.

[ Hares? Takie wyznanie... ]

Od Avril C.D Night'a


Gdy wskoczyliśmy już do portalu, wylądowaliśmy na jakiejś polanie. Szczerze mówiąc świat Haremsa nie różnił się jakoś znacznie od naszego.
- Okej, to teraz zaprowadź nas do tego lasu.- Night, odezwał się po chwili ciszy.
- Tak, już prowadzę.
Gdy dotarliśmy do lasu, było w nim pełno skrzydlatych i nie skrzydlatych psów. Wszystkie się na nas patrzyły. Widziałam w ich oczach strach. Nie dziwię im się, no bo, przecież jakieś dwa obce wilki są w ich świecie. Po kilku minutach dotarliśmy do jakiegoś pałacu. Powiem, że był dosyć duży. Oczywiście na samym wejściu do niego podbiegła do nas straż. Nie byli do nas pokojowo nastawieni. Przynajmniej tak mi się wydawało. Na szczęście Harems szybko do nich podszedł. Gdy go zobaczyli widocznie się zdziwili, ale byli też szczęśliwi. Najwidoczniej byli to jego znajomi.
- Spokojnie, oni mi pomogli. Są pokojowo nastawieni.- powiedział po czym, straż nas przepuściłą i weszliśmy do pałacu. Od razu w oczy rzucił się tron na którym, jak mniemam siedział ich król. Zdziwił się naszym widokiem, Haremsa również. I chyba był tak samo szczęśliwa na jego widok jak jego kumple.
- Harems! Gdzieś ty był? I kim oni są?
Harems ukłon się i odpowiedział- Dzień dobry. Później wytłumaczę gdzie byłem, bo to dosyć długa historia. A to jest Avril i Night. To oni pomogli mi się tu dostać. Są ze świata za portalem.
- Rozumiem... - odpowiedział po czym zwrócił się do nas. - Dziękuję, że pomogliście Haremsowi. Mamy u was dług.
- Nie ma za co dziękować. Ale my już będziemy się zbierać. Do widzenia.- Kilka minut później staliśmy na polanie, razem z Haremsem, który poszedł nas odprowadzi, pożegnać, no i rzecz jasna podziękować. Po krótkiej rozmowie mieliśmy już w lecieć do portalu kiedy basior krzyknął:
- Avril! Chodź tu szybko! Portal zniknął!

<I jak? Wena wróciła ^.^ Sorry, że takie długie... >

Od Haresa CD Moonlight

Skradałem się jak najciszej do nowo poznanej wadery... 'miała być w jaskini z rodzicami... okłamała mnie?' Pomyślałem, jednak po chwili odrzuciłem tą przeokropną myśl. Pech jednak chciał, że tuż przede mną była mała gałązka, na którą przez przypadek nastąpiłem. Skuliłem się w małym krzaczku i siedziałem cicho. Jednak Moonlight miała dobry (jak na szczeniaka) słuch i węch i podeszła do owego krzakulca, w którym się ukryłem. Wadera powąchała w powietrzu. Wyczuła mój zapach... rozchyliła gałęzie krzaka i ujrzała mnie.
- Co ty tu robisz?! - krzyknęła - śledzisz mnie?!
- Nie... to znaczy tak... nie... może?... tak... - powiedziałem zmieszany - miałaś być z rodzicami...
- No miałam, ale nie jestem
Zmieszałem się jeszcze bardziej. Nie wiedziałem o czym mówi wadera. Mój wyraz pyska zmienił się jeszcze bardziej kiedy ujrzałem małego potworka latającego wokół suczki.
- Co? To... jest? - zapytałem z oczyma jak pięć złotych
- To? - zapytała wskazując na białe stworzenie - to jest Ori. Mój towarzysz.
- Aha... ja też mam towarzysza - powiedziałem - CHABER!!! - krzyknąłem
Nagle przy moim boku pojawił się poszarpany pies. Wadera się go przestraszyła, a Ori stanął? Nie wiem... ale w każdym razie - pojawił się przed nią.
- Spokojnie... nic Ci nie zrobi... no chyba, że go zdenerwujesz - zażartowałem
Suczka dalej stała w bez ruchu.
- Ale co to w ogóle jest?! - zapytała po dłuższym milczeniu
- To? To jest pies... chyba. Na pewno jest czymś w stylu oswojonego umarlaka. A tak mi się przynajmniej wydaje...
- Masz baardzo dziwnego przyjaciela - odpowiedziała
- Tak, wiem... twój też nie jest najzwyklejszy.
Rozmowa o naszych towarzyszach trwała około pół godziny, ale ciekawość mnie zżerała. Zapytałem:
- A czemu ty tak w ogóle nie pobiegłaś do rodziców? - ujrzałem na pysku samiczki zmieszanie... nie chciała o tym rozmawiać, ale jak czegoś się nie dowiem to chyba wybuchnę...
< Moonlight? >

12.05.2017

Nowy basior! Aoba



- Twój adres e-mail albo nik na Howrse: Emazra
- Imię: Aoba
- Wiek: 5 lat
- Płeć: Basior
- Żywioł: Natura
- stanowisko Zwiadowca
- Cechy fizyczne: Już sama jego sylwetka wskazuje na to, że jego atutem jest siła, jednak Aoba rzadko kiedy z niej korzysta. Jest wytrzymały, jeżeli chodzi o długie dystanse, oraz całkiem skoczny. Gorzej u niego ze zwinnością oraz bezszelestnym poruszaniem się; wszystko to przez łańcuch na lewej łapie, który mu ciąży oraz szeleści przy każdym poruszaniu się. Jak większość wilków, jego zmysły są wyostrzone; w jego przypadku najbardziej słuch i węch. Nie jest dobrym pływakiem.
- Cechy Charakteru: Wielu przykleja mu plakietkę milczka. Zaiste, pies nie lubi dużo mówić; jest raczej typem słuchacza. Jeżeli już coś mówi, to zazwyczaj wypowiada się krótko, zwięźle i na temat. Nie owija bawełnę, zawsze jest bezpośredni. Z szacunkiem zwraca się do każdego, nawet do tych, którzy nie są do niego przyjaźnie nastawieni. Nie da się wytrącić z równowagi przez jakąś drobnostkę, istna oaza spokoju. Basior jest lojalny wobec swoich i zawsze staje w ich obronie. Nie lubi używać siły, woli załatwić sprawy bez agresji. Jest niewiele rzeczy, które byłyby w stanie go rozśmieszyć, dlatego uchodzi też za ponuraka. Nie jest również typem romantyka, niewiele się można po nim spodziewać. Zanim coś zrobi, pomyśli, ale czasem emocje biorą nad nim górę. Lubi towarzystwo, ale woli słuchać tego, co inni mają do powiedzenia, a samemu się nie odzywać. Nie lubi, kiedy ktoś go okłamuje, oszukuje - bo kto by to lubił?
- Cechy szczególne: Przede wszystkim resztki łańcucha na lewej łapie
- Lubi: Towarzystwo, swojego towarzysza
- Nie lubi: Walczyć, kłamstwa
- Boi się: Sam nie wie
- Moce: Ma jakąś tam władzę nad naturą, roślinnością. Może sprawić, że jakieś pnącza spętają przeciwnika czy wywołać trujące ciernie, które wbiją się w ciało atakującego. Aoba bardzo walczył, przez amnezję ma luki w pamięci, jeżeli chodzi o moce. Można powiedzieć, że dopiero poznaje swój żywioł.
- Historia: Nie pamięta całej. Po prostu obudził w kompletnie nieznanym miejscu, cały obolały, poraniony i z wielką luką w pamięci. Gdyby nie Cathal, prawdopodobnie by już nie żył.
Podczas kuracji Aoba zaczął powoli przypominać sobie swoją tożsamość. Już po tygodniu znał swoje imię i datę urodzenia, po kolejnym - kojarzył poszczególnych członków swojej rodziny. Wiedział, że ma młodszą, wkurzającą go siostrę, jego ojciec był prawą łapą alfy jego rodzinnej watahy, a matka znakomitą medyczką. Zaczął przypominać sobie poszczególne miejsca, wilki... ale do tej pory wie, przez co lub kogo został tak zraniony, jak się tam znalazł. Cathal powtarzał mu wielokrotnie, że pamięć mu wróci; wystarczy, że się ustatkuje.
Basior z początku mu nie wierzył, i na własną rękę zaczął szukać miejsc, o których sobie przypomniał. Cathal z niewiadomego dla Aoby powodu, przyłączył się do niego. Niestety, plany basiora nie wypaliły. Nie widząc lepszego rozwiązania, po dwóch latach tułaczki postanowił dołączyć do jednej z watach i, jak mówił mu przyjaciel, ustatkować się. Wybór padł na tą.
- Zauroczenie: Jeszcze nikogo tutaj nie zna
- Partnerka: Brak takowej
- Szczeniaki: Chyba brak...
- Jaskinia: Link
- Amulet: Link
- Coins: 0
- Towarzysz: Cathal
- Inne zdjęcia:
1 zdj
2 zdj
- Rzeczy ze sklepiku: 0
- Rzeczy znalezione w op: 0
- Umiejętności:
: Siła: 150
: Zręczność: 100
: Wiedza: 150
: Spryt: 110
: Zwinność: 80
: Szybkość: 100
: Mana: 110

Od Moonlight CD. Haresa

Uśmiechnęłam się niepewnie. Nie za bardzo wiedziałam, jak powinnam się w tym momencie zachować. Nienawidziłam takich sytuacji. Podejrzewałam, iż szczeniak chce się jedynie zaprzyjaźnić, lecz nie wiedziałam, jak szybko uniknąć tego kontaktu. Nie lubiłam przebywać przy innych. Od zawsze wolałam samotność, nie potrafiłam integrować się z innymi. Mimowolnie cofnęłam się o krok. Przez chwilę rozważałam nawet opcję nagłej ucieczki z tego miejsca, jednak ostatecznie porzuciłam owy pomysł. Młody samczyk wciąż lustrował mnie wzrokiem, delikatnie merdając ogonem. Przygryzłam lekko dolną wargę, nerwowo rozglądając się dookoła.
- Wiesz... - powiedziałam cicho. -Muszę już iść... Rodzice na mnie czekają - skłamałam, nie widząc już innej opcji.
Niestety, szybko pożałowałam tej decyzji. Mój ojciec... On na mnie nie czeka. Nie może. W końcu... Nie żyje. Natomiast matka... O tak, ona czeka. Czeka, aż będzie miała okazję mnie zniszczyć. Już dawno odcisnęła krwawe piętno na mojej psychice. Przez nią jestem zniszczona od środka. Poczułam dziwny ucisk w sercu. Odruchowo odwróciłam wzrok.
- Pa - rzuciłam krótko, starając się ukryć drżenie głosu.
Skierowałam się w przeciwnym kierunku, znikając w gęstwinie drzew. Zapewne teraz zyskałam u niego negatywną opinię na swój temat. No cóż... Westchnęłam głęboko, unosząc spojrzenie ku błękitnemu niebu. Puszyste obłoczki leniwie sunęły przed siebie. Kojąca melodia wiatru rozbrzmiewała wśród liści w koronach drzew. Szum strumyka dochodzący z oddali skutecznie przyciągnął moją uwagę. Ruszyłam w tamtą stronę, ostatecznie siadając na brzegu wody. Spuściłam pysk, patrząc tępo w ziemię. Nie płakałam. Nigdy nie płaczę. Nie pozwalam sobie na okazanie słabości. Nie mogę. Cierpię samotnie, w środku. Nagle poczułam czyjś dotyk na łapie.
- Ori... - szepnęłam na widok niewielkiego, białego stworka.
Mój towarzysz zwinnie wspiął się na moje ramię. Mimowolnie zdobyłam się na lekki uśmiech. Wtem usłyszałam jakiś dźwięk.

[ Hares? ]

11.05.2017

Od Haresa Do Moonlight

Szedłem przez... dróżkę. Nie liczyłem na to, że kogokolwiek spotkam, ale myliłem się. Po paru minutach spacerku w polu... wrzosu? Zobaczyłem sylwetkę małej wadery. Wzbiłem się w powietrze aby ją zaskoczyć, ale zawisłem w powietrzu. To co zobaczyłem... to znaczy ta uroda małej wadery. Wiedziałem, że jeżeli się ze mną zaprzyjaźni... będzie to przyjaźń na lata. Opadłem na ziemię. Tym razem spokojnie. Wyczułem, w którym kierunku udała soę wadera. Podeszłem spokojnie i powiedziałem:
- Cześć - wadera najprawdopodobniej jeszcze mnie nie spostrzegła i musiałem odezwać się raz jeszcze - jestem Hares, a ty?
- Moonlight. Miło cię poznać - odpowiedziała wadera
- Ciebie też - uśmiechnąłem się
< Moonlight? >

Od Iwana CD Megami

- No dobra - odpowiedziałem szybko
- A ty?
- A co ja?
- Po co tu przyszedłeś? - zapytała wadera
- Wujek Night mnie tu przysłał, żebym się pobawił - powiedziałem - pobawisz się ze mną??
- No dobra, ale nie tu... chodźmy do lasu. Nauczę cię polować - powiedziała z uśmiechem Meg
Droga wydawała ni się koszmarnie długa, może dlatego że jestem bardzo niecierpliwym szczeniakiem:
- Pani Meg?
- Proszę mów mi albo Meg albo Megi
- Okej... a więc Meg?
- Tak?
- Kiedy dojdziemy...?
- Już jesteśmy nie daleko - mówiła z 'szyderczym' uśmieszkiem. Po chwili ujrzałem przed sobą wielki las. Nie wiedzieć skąd za nami pojawiła się Astra.
- Astra do domu! - krzyknąłem
Megi zrobiła nie zrozumiałe oczy i na mnie popatrzyła.
- Czujesz coś? - zapytała
- Tylko jakąś zwierzynę
- Idź za jej zapachem tylko bardzo, bardzo powoli, aby jej nie przestraszyć i jak znajdziesz się od niej na dalekość metra to na nią skocz.
Spróbowałem raz, ale zwierzę, które okazało się być wiewiórką, mnie spostrzegło. Zaraz po tym poczułem małego ptaka gdzieś w pobliżu. Podszedłem bardzo cicho i skoczyłem. Udało mi się upolować cokolwiek dla Meg. Dałem Megi zwierzynę, a ta podziękowała...
< Megami? >

10.05.2017

Od Silver'a CD. Mirany

Pokręciłem z niedowierzaniem pyskiem, mimowolnie uśmiechając się z nutą złośliwości.
 - Eh... Kobiety... - westchnąłem ciężko, na co Mirana odpowiedziała mi zaskoczonym spojrzeniem. - Ledwo przeżyłaś walkę z trzy razy większym od siebie stworem, musiałem interweniować, po czym własnoręcznie zszyć ci ranę na brzuchu, przez kolejną godzinę zamartwiałem się, że już nigdy więcej się nie obudzisz, a ty się martwisz o wygląd... - wytłumaczyłem z udawaną urazą.
Wadera otworzyła szerzej oczy, zapewne odruchowo łapiąc się za ranę na brzuchu. Przejechała łapą po szwach, zapewne chcąc sprawdzić czy na pewno mówiłem prawdę.
 - O matko, Silver... - wymamrotała drżącym głosem. - Naprawdę aż tak...?
 - Ej, spokojnie! - powiedziałem od razu. - Bez paniki, dałem radę. Chyba we mnie wierzysz, co? - zaśmiałem się, unosząc lekko jedną brew. - A co do wyglądu, to nadal jesteś śliczna. Jak zwykle.

[ Mirana? Wybacz, na moje także długo czekałaś i też jest krótkie, więc... ;-; ]

Nowy szczeniak! Moonlight



- Twój nick: Kama3007 | gwiazdkowa3007@gmail.com
- Imię: Moonlight  - słowo oznaczające z angielskiego 'światło księżyca'. Skąd pomysł, aby nadać je owej samiczce jako imię? Zapewne może nawiązywać ono do jej rasy, lecz także w pewnym stopniu do charakteru.
- Wiek: Na ogół w jej przypadku podaje się jeden rok. To właśnie w tym momencie zatrzymał się jej wiek, kiedy na moment 'odleciała' z tego świata.
- Płeć: Drobna sylwetka; cichy, melodyjny głosik oraz charakterystyczny dla tej płci wygląd wskazują, iż jest to pełnoprawna wadera.
- Cechy fizyczne: Moon nie dysponuje zbyt wielką siłą. Walka siłowa nigdy nie stanowiła jej mocnej strony. Pomimo to jest niezwykle szybka i zwinna, co umożliwia jej zgrabna, wiotka sylwetka. Potrafi przecisnąć się przez każdą szczelinę. Zważywszy na te cechy można zaliczyć ją do dobrych wojowniczek, aczkolwiek w razie potrzeby skupia się bardziej na obronie czy ucieczce, niż na ataku.
- Cechy Charakteru: Moonlight... Istota, którą ciężko jest określić kilkoma zdaniami. Na ogół trzyma się z dala od reszty. Nie znaczy to jednak, że jest tchórzliwa czy nieśmiała. Po prostu wielu jej nie rozumie, a jej samej nie przeszkadza samotność. Przeciwnie. Niektórzy ochrzcili ją nawet mianem 'tajemniczej'. Większość swojego wolnego czasu spędza na łonie natury. Uwielbia długie spacery, zwłaszcza kiedy zapadnie już zmrok, zaś niebo usiane jest milionem gwiazd. Ma w sobie sporo cech marzycielki, więc można zaliczyć ją do tego grona. Często 'buja w obłokach', nie zwracając uwagi na świat realny. Nie ma w zwyczaju zaprzyjaźniać się z każdym psem, jakiego spotka na swojej drodze. Nawet znajomych dobiera sobie ostrożnie, a co dopiero przyjaciół. Mimo to jest istotą niezwykle wrażliwą i uczuciową. Nie potrafi przejść obojętnie obok czyjegoś cierpienia, lecz jak już wcześniej wspomniałam, unika kontaktów z innymi. Dlatego też zwykle pomaga najdyskretniej, jak tylko się da. Ma złote serce. Na codzień nosi maskę uśmiechu. Nigdy nie pokazuje innym swoich uczuć, nie dzieli się swoimi licznymi problemami. Wszelkie negatywne emocje tłumi w sobie, z całej siły pilnując, aby nie ujrzały światła dziennego. Jak więc wygląda część jej wnętrza? Zniszczona, przepełniona bólem oraz ciągłym strachem, o którym nikt poza nią nie ma pojęcia. Z drugiej strony jednak wciąż ma nadzieję na lepsze jutro. Przez to, co przeszła jest dużo bardziej dojrzała niż większość szczeniaków w jej wieku. Czasami chciałaby coś zmienić. Znaleźć przyjaciół, zostać zaakceptowana przez resztę wilków... Ale z drugiej strony... Nie wolno na siłę zmieniać osobowości. Ona po prostu taka jest. Samotniczka z głową pełną marzeń.
- Lubi: Ciszę; spokój; samotność; marzyć; długie spacery; patrzeć w gwiazdy; przebywać na łonie natury; swojego towarzysza; zapach jaśminu; wiśnie; herbatę owocową.
- Nie lubi: Kłamców; tłumów; zbyt słodkich rzeczy; imprez; podrywaczy.
- Boi się: Przeszłości; ponownego spotkania z matką; ciemności.
- Historia: Żywot naszej niewielkiej istotki rozpoczął się od kiedy jej matka - Vanessa - uwiodła jej ojca - Dante'go. Samica miała zamiar jedynie wykorzystać go do własnych celów, jednak pewnej nocy niespodziewanie zaszła z nim w ciąże. Krótko potem wydała na świat swoją córeczkę. Narodziny dziecka dla większości stanowią cudowne wydarzenie, lecz Vanessa zaraz po porodzie w napadzie szału usiłowała zamordować samiczkę. Przysięgła młodej Moonlight zemstę za zniweczenie jej planów. Na szczęście ojciec malutkiej zabrał ją do siebie, gdzie kolejne kilka tygodni żyła jak w bajce. Pewnego dnia Vanessa postanowiła zrealizować swą obietnicę. W obronie córki stanął Dante, poświęcając własne życie za swoją potomczynię. Niestety, jego śmierć poszła na marne. Matka młodej wadery uwięziła i znęcała się nad własną córką. Chciała, aby umarła w męczarniach. Tak też się stało. Malutka Moon po wielu miesiącach cierpienia odeszła z tego świata. Ale zaraz, jej historia jeszcze się nie kończy. Inaczej nie byłoby jej tu. Z jakiegoś powodu trafiła do innego wymiaru - nie jest w stanie określić, czym on był. Niebem? Piekłem? Czymś pomiędzy? A może nie miał zupełnie związku z tymi dwoma światami? Owe pytania wciąż pozostały bez odpowiedzi. Młoda wadera poznała tam pewnego samca w jej wieku. Wytłumaczył jej, iż, podobnie jak on, jest duchem. Z jego pomocą, chociaż brzmi to absurdalnie, wróciła do żywych. Jako prezent pożegnalny podarował jej niewielkiego stworka, Ori'ego, będącego jej pewnego rodzaju opiekunem, lecz także przyjacielem.
- Głos: Posiada ona śliczny, delikatny głosik. Jego barwa zwykle jest zadziwiająco spokojna. Zwykle niewiele mówi, a jeśli już, zwykle robi to bardzo cicho. Co ciekawe przepięknie śpiewa, aczkolwiek nigdy nie robi tego w towarzystwie.
- Jaskinia: Link
- Towarzysz: Ori

Od Megami do Iwana

Próbowałam coś upolować...Ale..
-Hej!-przestraszyłam się.Z krótkim skomleniem odskoczyłam.Gdy zorientowałam się o co chodzi, byłam zszokowana i lekko zła.
-Nie wiedziałem, że boisz się szczeniaków!-powiedział szczekliwym głosem.-Bardzo śmieszne.-powiedziałam powoli wstając.-Kim jesteś?-zapytał.
-Megami.Przyjaciele mówią do mnie Meg lub Megi.A ty?
-Iwan.Co robisz?
-Próbuję..A raczej próbowałam polować.Przeszkodziłeś mi!-byłam zdenerwowana, ale nie umiem za bardzo gniewać się na szczeniaki.-Przepraszam...-powiedział kuląc ogon i uszy.Uśmiechnęłam się.- (...) Nic się nie stało.To nie ostatni dzień w którym żyję.Potem jeszcze raz spróbuję.

<Iwan?>

Od Iwana Do Miłego Ktosia

Jak zawsze spałem sobie spokojnie w swojej jaskini i oczywiście jak zawsze obudziłem się około 6 (mam zegarek w głowie okej?). Wyszedłem na dwór, bo przerażająco się nudziłem. Popędziłem od razu do przedszkola, bo tam był przyjaciel mamy - Night. Basior był już w pracy:
- Hej wujku - krzyknąłem od progu - co tam?
- O cześć Iwan. Błagam bądź troszeczkę ciszej, bo szczeniaki jeszcze śpią - powiedział
- Dobrze... przepraszam - odpowiedziałem - a co ty tu robisz? Nie nudzisz się?
- Nie... lubię to stanowisko. Możesz iść się pobawić na polanę. Tam mogą być inne szczeniaki
- Dobra... - zacząłem - to ja idę. Pa
- Pa pa - powiedział Night, ale tego już nie słyszałem
Na polanie zobaczyłem sylwetkę wilka. Wstępnie obliczyłem, iż była to wadera. Ukryłem się w krzaczku i skoczyłem na wilka:
- Hej! - myślę, że go, albo ją przestraszyłem
< Miły ktoś? >

Od Cheeky CD Cass

- Em... hej - przywitałam się - jestem Cheeky, ale jak chcesz możesz do mnie mówić Chek.
- Aha. Dobra - powiedziała - co tu robisz?
- Przyszłam tu aby posłuchać kojącego dźwięku świergotu ptaków - odparłam
- Może nie uwierzysz, ale ja przyszłam tu w tym samym celu....
Rozmawiałam z Cassie - przepraszam Cass długo i okazało się, że mamy ze sobą bardzo dużo wspólnego.
- A tak w ogóle to masz jakiegoś partnera? - zapytałam
- Nie... a ty? - odpowiedziała Cass
- Ja? Tak
- A kto to?... - zapytała i w tej właśnie chwili uświadomiłam sobie, że zapomniałam powiedzeć, że jest nim Iwo
- A no tak... Jest nim Iwo - powiedzałam
- Fajnie... a szczeniaki już macie?
- Tak ja już mam, ale nie z Iwonem
- To z kim? - wypytywała
- Z duchem... nie chcę o tym rozmawiać. Może później - to dla mnie bardzo trudny temat
- Aha... Okej - nie naciskała Cass
Rozmawiałymy do pory gdy zaczęło padać:
- Może lepiej się schowajmy pod tamtym drzewem - zaproponowałam
- Dobry pomysł - zaśmiałyśmy się i pognałyśmy jak jakieś poparzeńce pod drzewo
< Cass? >

9.05.2017

Od Cassie

Zerknęłam kątem oka na stare zdjęcie, przedstawiające malutką mnie objęciach mojej matki Sashy. Tuż obok stał Philip - mój ojciec - obejmując czule dwójkę szczeniąt, będących moimi braćmi. Poczułam lekki ucisk w okolicach klatki piersiowej, towarzyszący mi za każdym razem, kiedy wspominam swoje beztroskie dzieciństwo. Ale wszystko kiedyś się kończy. Zostałam porwana. Codziennie w zamknięciu przeżywałam koszmar. Zacisnęłam łapy w pięści. Moje oczy zostały zamglone przez warstwekę mgiełki, będąca w rzeczywistości łzami. Potrząsnęłam energicznie pyskiem. Nie mogę rozpamiętywać. Nie mogę rozpaczać. Przeszłość trzyma mnie na uwięzi. A ja chcę być wolna. Tamtem okrutny okres to już zamknięty rozdział w moim życiu. Teraz mam szansę samodzielnie napisać nowy. Wyjrzałam z jaskini, unosząc wzrok ku niebu. Nagle, w przypływie chwili, zapragnęłam znaleźć się w przestworzach. Bez dłuższego zastanowienia rozpostarłam skrzydła, po czym wzbiłam się w powietrze. Przyjemna fala dreszczy przetoczyła się przez moje ciało, kiedy chłodny wiatr przeczesywał moją sierść. Czułam się taka... Wolna. Dokładnie, to o tym marzyłam od dawna. O wolności. Wylądowałam na jednej z rozłożystych gałęzi okazałego dębu. Owe drzewo wydawało się idealnym miejscem na odpoczynek oraz obserwację terenu. Wyciągnęłam przednie łapy przed siebie, starając się przyjąć wygodniejszą pozycję na grubym konarze. Oparłam łeb na kończynach, przymykając powieki. Kojący szum liści w połączeniu z melodyjnym świergotem ptaków tworzył niezwykłą, wiosenną symfonię. Niczym nie zmąconą ciszę przerwał jednak charakterystyczny odgłos kroków. Ostrożnie wychyliłam głowę, chcąc zorientować się w obecnej sytuacji. Pod drzewem ujrzałam wilczą sylwetkę. Początkowo tylko bardziej skuliłam się wśród gałęzi, lecz szybko przewróciłam oczyma, zażenowana swoim własnym zachowaniem. Zwinnie zeskoczyłam z drzewa, lądując tuż przed nieznajomym osobnikiem.
- Cześć - przywitałam się jak gdyby nigdy nic. - Jestem Cassie, ale mów mi Cass.

[ Ktoś chętny? Odnawiam aktywność ^^ ]

Od Reda "Grupowy skok"


-ok wilczki i wilczurki.Skaczemy!!
Moja princessa spojrzała na mnie spod łba
"Zapomnij"-mówił jej wzrok.
Westchnąłem. Kto by pomyślał,że namówienie wadery na skok ze spadochronem zrobionym z miesą na wysokości około 4 tys metrów to taki problem?Boże....
-No chodź Luna-zacząłem ją pchać w stronę wyjścia-będzie dobrze. Na dole jest Hazaki i będzie cię asekurować.
-Tym bardziej się boje!!!!!
-Ale z ciebie boidupa-mrugnąłem po czym siłą kopnąłem ją dzięki czemu osiągnąłem wyznaczony cel (czyt:Luna wystrzeliła jak pocisk na zewnątrz piszcząc jak baba po zobaczeniu myszy)
-Ok-mrugnąłem-gdzie ta hiena cmentarna?Hakiro?Twój ruch!
Po wilku zostały tylko kreski otaczające jego sylwetke.
"Ja nie mogę"
Jakieś dziesięć minut zajęło mi zebranie kresek w jedno wielkie 3D i wywalenie z pokładu.
Ok,kto teraz?
C.D.N

8.05.2017

Od Night'a CD Avril

Avril nie wiedziała co ma myśleć. Ja z resztą też nie miałem pojęcia co tu się dzieje.
- Dobra piesku. A teraz gadaj co, gdzie i jak sobie mieszkacie i czy twoi kumple mogli by tu przyjść. A jeśli nie... to poczujesz - urwałem - POCZUJESZ MÓJ GNIEW! - wysyczałem
- No więc... spróbuję... mieszkamy... gdzie my to mieszkamy? A no tak - w lesie, ale nie w tym lesie tylko w bardzo, bardzo odległym lesie. Za jakimś portalem. Mieszkamy... cóż ładnie.
 - zaczął
- To mnie nie obchodzi - wtrąciłem, a że Avril przyglądała się całemu zajściu - troche się rozluźniłem
- No dobra... no, więc ja byłem najlepszym wojowinikiem i jakby nie patrzeć - psy z naszej sfory mogły by tu przyjść, ale w celach pokojowych - skończył
- To znaczy? - zapytałem
- Nie w cel zabicia kogokolwiek, więc to nie oni zostawili te ślady.
- A czujesz tu ich zapach? - wtrąciła wadera
- Nie... nie było ich tutaj...
- No więc wiemy, że ich tu nie było, a więc idziemy do portalu - oznajmiłem
Podróż do najbliższego (wcale nie takiego najbliższego) trwała... dość długo...
- No więc... jesteśmy. - zacząłem - A teraz HOP!
I zaczęliśmy po kolei skakać do portalu
< Avril? >

Od Cheeky CD Iwo

- Mnie też się to nie podoba - mruknęłam - ale jakby nie patrzeć nie dowiemy się póki tam nie pójdziemy.
- Masz rację - powiedział Iwo
Weszliśmy do jaskini. Z początku tunel był szeroki i wysoki. Tak, że zmieściło by się tu dwóch dorosłych wilków i trzy szczenięta. Po chwili w owym tunelu zaczęło się robić wężej, niżej i ciemniej. To mi się nie podobało... Po kilku sekundach z dwóch wilków zrobiły się tylko dwie pary oczu. Nasze oczy mocno błyskały z przerażenia, ale również... podniecenia? Nie ważne ważne jest to co po chwili usłyszeliśmy, a mianowicie szmery, piski, wrzaski, śmiechy, chichy i można by tak dalej wymieniać godzinami, ale postanowiliśmy tam wejść:
- To kto idzie pierwszy - zapytałam
- Ja pójdę przodem, a jak nie wrócę za minutę z wrzaskiem to do mnie dołącz - powiedział ze śmiechem Iwo
- No dobra... - przewróciłam oczami
Basior wszedł do jaskini, a ja zaczęłam liczyć:
- 1.... 2... 3... 4... - i byłabym tak liczyła do 60 gdy nagle do moich uszu dobiegł dźwięk... walki? Bez zastanowienia ruszyłam w głąb korytarza, a na jego środku widziałam dwie ogromnie bestie tryumfujące nad leżącym teraz Iwem. Rzuciłam się na większą z bestii, a ta rozpłynęła się i uciekła korytarzem. Po sekundzie zastanowienia rzuciłam się także na mniejszego potwora, ale on wyprzedził mój ruch i poszedł w ślady starszego. Podbiegłam do Iwona:
- Iwo! IWO WSTAWAJ! - krzyczałam na marne. Nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł:
'Zabiorę go do Rodinii. Ona będzie wiedziała co robić'.
Jak pomyślałam - tak też zrobiłam. Po chwili byliśmy już u naszej medyczki, a ja od progi krzyczałam jak powariowana:
- Rodinia! Rodinia musisz mi pomóc!
- Co? Co się stało?
- Iwo... potwory... pobiły... - sapałam - potwory pobiły Iwo! - skleiłam w końcu w zdanie
Medyczka podbiegła do mojego partnera. Zaczęła go oglądać po czym jej wyraz twarzy? Pyska. Trochę złagodniał.
- Nic mu nie będzie... Trzeba trochę bandażu i wszystko będzie okej - po tych słowach poszła po bandaże. Tym razem to nie ja leżę w śpiączce tylko Iwo. Że też tylko nas musi to spotykać...
< Iwo? Wena powraca ;3 >

Od Iwona do Cheeky

Potwory. Wredne potwory. Skoczyłem na tego, który zaatakował Cheeky stając się niewidzialny i wgryzłem mu się w kark, po czym od razu wyplułem krew która smakowała jak... smoła, rozkładające się roczne jedzenie i typowe gówno. ( razem z popiołem ). Stwór padł na ziemię rycząc, ale po chwili rozwiał się w powietrzu. Podbiegłem do wadery.
- Cheeky! Nic Ci nie jest? - wadera popatrzyła na mnie swoimi wystraszonymi oczami. Wystraszonymi, ale zdrowymi.
- Chyba... nic. - powiedziała powoli wstając.
- Jesteś pewna? No bo wiesz...
- Co?
- Nie, nic. - mruknąłem.
- Dobra, to było bardzo dziwne.
- Owszem.
- Chyba powinniśmy iść za tą mgłą. - powiedziałem wskazując głową na czarny dym, który jeszcze nie zniknął nam z oczu.
- Zgadzam się.

***

Podążanie za dymem... nie ukrywam. Jest trudne. Parę razy go zgubiliśmy, musieliśmy przeciskać się przez jakieś chaszcze, byliśmy cali w żywicy, błocie i kurzu.... no cóż. Dalej opisywać nie będę. W końcu dotarliśmy do jakiejś jaskini. Powietrze było w niej wilgotne, zimne i przesączone zapachem spalonych ciał.
- Wiesz co Cheeky? Nie podoba mi się to. - mruknąłem.

< Cheeky? Co jest w jaskini?>

Od Mateo do Hakori (ty jedna wielka pomyłko imienna!)


Już zupełnie się rozbudziłem. Uciekłem szybko do swojego domu. Dalej byłem lekko przestraszony. Gdy już ułożyłem sobie wszystko w głowie, wyszedłem i zacząłem sobie łazić to tu, to tam.. Jednak teraz trochę bardziej uważałem. Nagle usłyszałem jakieś głosy. Chwila... Tam był ten basior, którego pierwszego poznałem! Pobiegłem tam więc i okazało się, że jest z siostrą Chackie, Ingą. Było tu jeszcze... jakieś sowo-niewiadomo-co. Raczej przyjazne, bo się cieszyli z jego przylotu.
-Hej! - krzyknąłem.
-O, to ty! Jeżozwierz! Otrzepałeś się już?- spytał basior.
-Tak...- odparłem, lekko zawstydzony.- Co tu robicie? Co to za sowo-coś?
Wyżej wspomniane sowo-coś spojrzało na mnie groźnie. Lepiej mieć się na baczności.
- To jest Nokia. Mój towarzysz. A co do pierwszego, to zastanawiamy się, o co mogło chodzić tamtemu kłaczkowi.-odparła Inga.
-Eeee.. Jakiemu kłaczkowi?- spytałem zdezorientowany.
-A taki jeden parszywy... Nie znasz.- stwierdził basior.- Jak ty w ogóle masz na imię...?
-Mateo.
-Ja Hakiro... Znaczy się, Hakori.
-Dobra, skończcie już tą wymianę uprzejmości.-zniecierpliwiła się Inga. - Co teraz zrobimy?
Nikt nie wiedział, ale ruszyliśmy w stronę gór, a raczej wysokich pagórków. Lawenda się skończyła, a zaczęły kamienie.
-Słyszycie to?-spytał nagle Hakori.
Chciałem odpowiedzieć, że nie, ale nagle to usłyszałem. Pisk... szczenięcia?
Uszy poprowadziły nas do małej jamy. Piski dobiegały stamtąd.
-Co robimy?-spytała Inga.
-W tej chwili pytanie nie brzmi "co robimy?", tylko "kto wchodzi?". To brzmi jak szczeniak. Może być w tarapatach.-powiedział Hako.
- Ja pójdę. - stwierdziłem.
-Przecież się nie zmieścisz! - krzyknęła Inga.
Pisk brzmiał coraz rozpaczliwiej, jakby szczeniak naprawdę miał kłopoty.
To znaczy, jeśli to był szczeniak. Bo było w tym coś niepokojącego...
-Zmieszczę się. Mam puchate futro, dlatego wyglądam na większego.-odparłem.
Rzeczywiście się zmieściłem. Czołgałem się w tunelu, a piski były coraz głośniejsze. Nagle zobaczyłem... szczeniaka. Albo coś podobnego.
http://s2.ifotos.pl/img/Uznajmyze_aaaqnrn.png
-Chodźcie! To chyba nie jest groźne...-zawołałem.
Szczenię zaskomlało i odsłoniło nienaturalnie długie kły. Niedobrze.
Poczułem, że Inga i Hakori stają obok mnie. Nagle wadera krzyknęła.
-To.. To jest mała winegra! Puchata, ale jednak!
Spojrzeliśmy wszyscy na siebie, a potem na... winegrzątko... winegrzaczka...małą winegrę.
<Inga? Haczek?>

7.05.2017

Od Solisa CD Kiiyuko

- Do kogo wrzeszczysz? - spytałem się małej, białej wadery biegającej przy drzewie.
- Do tej wiewiórki. - wadera wskazała na gałąź, na której siedziała mała wiewiórka. - Ten głupi rudzielec rzucił we mnie skorupką od orzecha!
Wiewiórka na słowo "rudzielec" zaczęła głośno piszczeć i rzuciła w waderę orzechem.
- Ała! To nie było miłe! - krzyknęła wadera, po czym próbowała wspiąć się po drzewie, ale nie za bardzo jej się to udawało. Ciągle ześlizgiwała się po korze na ziemię. Wiewiórka zapiszczała coś na wzór śmiechu i uciekła. Zaśmiałem się.
- Przyjaciółką wiewiórek to ty nie zostaniesz. A tak w ogóle jak masz na imię?
- Kiiyuko, a ty?
- Solis.
- Śmieszne imię.
- Chyba nie powinnaś tak sama chodzić. Ostatnio nie jest tu bezpiecznie...
- Tak? A dlaczego?
- Wiele wilków zostało zaatakowanych przez potwory.
- E tam, nie boję się potworów!
- Może powinnaś zacząć się bać. Chodź, zaprowadzę cię do opiekunów szczeniaków.

<Kiiyuko?>

Od Kiiyuko do Kogo? Halo, ktosiu, odpisz!

Zwiedzałam tereny mojej nowej watahy. Wiatr delikatnie muskał mój nos. Dookoła czuć było zapach kwitnących bzów i mokrej ziemi po deszczu. Było dość ciepło, wiał lekki wiatr, w ogóle wszystko idealnie, ale... Na gałęzi siedziała jakaś wiewióra i łupała orzech. Psuła harmonię niedzielnego poranka jak ci goście co zawsze remontują swoje domy w soboty (w świecie ludzi, cośtam kiedyś o nich słyszałam, a chcę być uważana za taką "obeznaną", więc wiecie..).
-Ciszej trochę, ty...-myślałam nad sensownym przezwiskiem.- ty... rudzielcu!- powiedziałam dobitnie. Spojrzałam na nią znacząco, a ta- ni z gruszki ni z pietruszki- rzuciła we mnie skorupką od orzecha i poczęła mnie wyzywać w swoim wiewiórczym języku. Znaczy nie wiem, czy mnie wyzywała, ale pewnie tak. Piszczała coś w sobie tylko znanym języku. Pobiegłam dalej, żeby jeszcze raz nie dostać tą durną skorupką. Ale biegnąc, dalej krzyczałam:
-Rudzielec! Rudzielec!
Nagle ktoś krzyknął:
-Do kogo wrzeszczysz?
<Haaalo? Odpisze ktoś?>

Od Hakiro do Ingi

-Najpierw mnie puść!- Stawiała się lisica.- Nic nie powiem!
Próbowała się wyrywać, ale nie szło jej to najlepiej. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak silna jest Nokia.
-Gadaj! Niby dlaczego nie możemy tu być?- zapytała Inga.
-To teren mojego stada!
-I co z tego?- wtrąciłem.- My tu ani nic nie niszczymy, ani nie... W każdym razie nic złego nie robimy.- spojrzałem na lisicę z powątpiewaniem.
-No właśnie.- potwierdziła Inga.
-Ale.. nie możecie!- nędznie tłumaczyła się lisica.- Bo nie i tyle!
-Ech.. Inga.. weź ją puść, i tak się od niej nic nie dowiemy..-westchnąłem zrezygnowany.
-Nokia, zejdź proszę z tej kłamliwej kulki futra.-poleciła swojej towarzyszce.
Gdy tylko Nokia odczepiła szpony od "kłamliwej kulki futra" ta czmychnęła czym prędzej w las.
<Inga, co teraz??>

6.05.2017

Nowy szczeniak! Kiiyuko



- Twój nik: sss12
- Imię: Kiiyuko, ale możesz mówić Ki.
- Wiek: pół roku
- Płeć: dziewczynka, waderka <3
- Cechy fizyczne: szybka i zwinna
- Cechy Charakteru: Ki jest straszną podrywaczką. Nawet jak basior się jej nie podoba, i tak go w sobie rozkochuje default smiley xd. Noo, ale niektórzy to dla niej po prostu przyjaciele. Jest wierna przyjaciołom, ale dla wrogów jest bezlitosną maszyną do zabijania, nie spocznie, dopóki ktoś, kto wyrządził krzywdę jej przyjaciołom albo jej samej nie umrze psychicznie. Zwykle broni młodszych. A tak wracając do podrywania, to potrafi się opanować w różnych wymagających tego sytuacjachi te pe i te de. Ma poczucie humoru, jest śmiała. No ale oczywiście każdy ma wady, no to niech Ki będzie... hmm.. zbyt gadatliwa i niech nie potrafi dochować tajemnic. No i niech czasami robi różne szalone rzeczy, czasem takie, jakich nikt nie odważyłby się zrobić. I lubi zakłady.
- Lubi: basiory, kolor różowy, czarny i biały, wadery też, gnębić wrogów, adrenalinę, szalone rzeczy itp.
- Nie lubi: nudy, sztywnych osób.
- Boi się: odrzucenia .
- Historia: Została podrzucona przez swoich rodziców do innej watahy, a tamta wataha po jakimś czasie miała jej dość i wylądowała jako podrzutek tutaj.
- Głos: słodki, dziewczęcy.
Jaskinia: Link
- Towarzysz: ten, który jest na zdjęciu, ten różowy cosiek, ma na imię Fasolka i jest króliko- koto czymś. Zaraz zrobię formularz..


Od Ingi do Hakiro

Byłam... lekko zdezoriętowana? Chm... to trochę nie odpowiednie słowo. ,, Nokia, gdzie jesteś?" zapytałam w myślach. Brak odpowiedzi. Po pewnym czasie nareszcie usłyszałam jej głos w mojej głowie ,, Nie znam tych terenów. Zgubiłam się." ,, Jak to się zgubiłaś?! Nie znasz terenów?!" ,, No normalnie... czekaj, zaraz Cię znajdę. W którą stronę idziecie?" ,, No... do watahy..." ,, Ok, "
- Coś taka skupiona? - zapytał Hakiro
- Porozumiewałam się z Nokią
- No i...
- I się zgubiła - zrobiłam kwaśną minę.
- Ale to trochę nie ma sensu.
- Wiem. - odparłam. - Ej, czujesz to?
- Co?
- No... - nie dokończyłam bo pognałam tak, skąd pochodził zapach. I tak... to były te pola
Nie znałam tych terenów, ale pachniało świetnie! Kochałam się tarzać w lawendzie. Hakiro siedział nieopodal i się mi przyglądał z uniesionymi brwiami.
- Następnym razem mów, o co Ci chodzi.
- Jasne, spoko. - uśmiechnęłam się siadając.
- Ej! A co wy tutaj robicie?! - usłyszałam dziwny głos za nami. Odwróciłam głowę. Za mną nie daleko stała rudo-czarno-biała lisica. Rasy... lis rudy.
- Em.... siedzimy. - odparł Hakiro
- Nie powinno was tutaj być! Idźcie... nie wiem. W tamtą stronę! - powiedziała wskazując na lewo.
- A czemu? - zapytałam z uśmiechem. Nokia zanurkowała w stronę lisicy i przygwoździła ją do ziemi.
- Złaź ze mnie! - krzyknęła, ale szpony mojej towarzyszki nie ustępowały. Lisica była młoda. Nie była jeszcze dorosła.
- No, a teraz, powiedz co, jak i gdzie. - rozkazałam z czerwienią w oczach

< Hakiro? >

Od Avril C.D Night

- Hym...? - Harems, popatrzył się na mnie nie co zaspany.
- Chodź idziemy już szukać twojego domu.
Chwilę po tym jak Harems wstał byliśmy już gotowi do 'wyprawy'. Kiedy wyszliśmy przed jaskinią, wszyscy wzbiliśmy się w powietrze. Gdy dotarliśmy na miejsce i wylądowaliśmy, zobaczyłam krew. Świeżą krew. A przy najmniej na taką wyglądała. Spojrzałam pytająco na basiora, był tu przecież wcześniej ode mnie więc mógł widzieć co tutaj zaszło. Gdy zobaczył, że patrzę się na niego pytającym wzrokiem powiedział:
- Dlatego mówiłem Ci, że Harems wezwał posiłki...
- Jeżeli to prawda, to dlaczego zostawili tyle krwi? A jeżeli to nie oni?

<Night? Cieszę się :3 Mi powoli też c:>

Od Hakiro do Ingi

Biegliśmy przed siebie, na łeb na szyję, byleby uciec przed tym całym Przedmórnikiem, czy jak mu tam. Nokia jak leciała, kilka razy wleciała w ścianę, ale nic jej się nie stało. W końcu nie bez powodu ma takie imię, co nie?
W każdym razie tunel stopniowo się zwężał i przejaśniał. W końcu musieliśmy się czołgać, co znacznie nas spowolniło,ale pomórnik utknął gdzieś za nami w miejscu, gdzie tunel był już dla niego za wąski. Uspokoiliśmy się i szliśmy, a raczej czołgaliśmy się już nie pod presją. Tunel był już jasny, kilka razy zakręcał, aż w końcu kończył się dziurą na powierzchnię. Przecisnęliśmy się. Znaleźliśmy się na jakiejś polanie, kompletnie poza terenami watahy! Nie wiedzieliśmy, w którą stronę iść, a tunelem wrócić nie mogliśmy, bo gdzieś tam czaił się właśnie pomórnik. 
-I co teraz zrobimy?- zapytałem Ingi. okia cicho zaskrzeczała.
-Nie wiem..- Nokia znów się odezwała.- Cicho, Nokia, spokojnie..
-A może ona chce nam coś powiedzieć? Może..
-Już mam!- przerwała mi wadera. 
-Co masz? Oczy? Nos?
-Nie, pomysł.
-Czyli... oczu ani nosa nie masz?
-Mam... Ech, przestań- Zaśmialiśmy się.
-To jaki jest ten twój pomysł?- zapytałem.
-Nokia poleci nad drzewa i zorientuje się gdzie jesteśmy! Albo poleci do watahy i zaprowadzi kogoś tam, gdzie jesteśmy! Albo nas do watahy!
-A... jak nie wróci?
-To będziemy musieli radzić sobie sami..- odpowiedziała Inga i poinstruowała Nokię.- Nokia, leć do watahy, wróć i nas zaprowadź, ok?
Sowa kiwnęła głową i wzleciała w powietrze. Gdy już znikła nam z oczu, usiedliśmy spokojnie i zaczęliśmy rozmowę. Tak sobie gadaliśmy... minęło pół godziny... jedna... półtora...
-Co ona tak długo nie wraca?- zapytałem, sam nie wiem kogo, w sumie to nie oczekiwałem odpowiedzi.-Przecież przez tunel biegliśmy jakieś piętnaście minut!
-Nie wiem..- Inga wyglądała na zmartwioną.- Możę powinniśmy pójść w którąś stronę?
-Dobra... Pójdźmy.. W prawo, niech będzie. A co tam. 
Po półgodzinnym marszu zorientowaliśmy się, że jakby był to dobry kierunek, już doszlibyśmy do watahy. Wracać nam sie jednak nie opłacało...
<Inguś? Wena dopisuje :3 Odpisz jak najszybciej>

5.05.2017

Od Night'a CD Avril

Wstałem troszkę wcześniej niż Avril, ale nie miałem zamiaru czekać na nią dłużej. Poleciałem do miejsca, w którym usłyszeliśmy huk. Były tam ślady krwi. Były one bardzo świeże... najwyraźniej sprzymierzeńcy naszego kochanego Haremsika przyszli go odszukać. To był duuży problem. Wróciłem do jaskini Avril, a ona dopiero się budziła.
- Avril. Nasz Haremsik sprowadził posiłki...
- Co? Jak?! - wrzasnęła
- Nie wiem...
- A może za szybko wyciągasz wnioski. Widziałeś ich? Harems na pewno całą noc leżał tu w konciku - wadera kiwnęła głową w stronę śpiącego psa
- Masz rację... może to nie jego sprawka, ale lepiej to zbadać. Obudź naszego towarzysza i idziemy dalej szukać jego domu. - powiedziałem
- No dobra... - odpowiedziała - Harems wstawaj - odezwał się ponownie ciepły głos Avril
< Avril? Wena powraca ;3 >

Od Cheeky CD Iwo

Zdążyłam już wrócić ze szczeniakami do jaskini Iwo gdy nagle ten wparował do jaskini i powiedział:
- Cheeky... znowu mamy problem...
- Jaki znowu problem? - zapytałam - czy znowu chodzi o jakieś potwory?
- Ech... zgadłaś - odpowiedział
- Dobra ja lecę po resztę szczeniaków i po Night'a. On się nimi zajmie, a my polecimy to sprawdzić.
Nie czekając na odpowiedź wyleciałam z jaskini. Na polanie spotkałam Chackie bawiącą się z Iwanem i Magnusem. Teraz czas znaleźć Haresa.
- Dzieciaki gdzie jest Hares? - zapytałam
- Gdzieś w lesie. Bawi się z Chaberem - odpowiedziała Chackie
Poleciałam po nich i polecieliśmy do jaskini Iwo. Gdy szczeniaki już były w jaskini ja przeteleportowałam się do przedszkola Night'a i z nią z powrotem do jaskini mojego partnera
- Ej, ej, ej. O co chodzi - zapytał Night
- Night mam prośbę - zaczęłam - przypilnowałbyś dzieciaków przez jakieś dwie godzinki?
- Jasne... nie ma sprawy - odpowiedział
- Dzięki wielkie. Odwdzięczę się kiedyś. Obiecuję - krzyknęłam przy wyjściu
Polecieliśmy czym prędzej w góry czyli tam gdzie Iwo widział naszego ulubionego potworka. Tak... ten opis WCALE do niego nie pasuje. Nagle Iwon krzyknął:
- UWAŻAJ! JEST ZA TOBĄ!
- Co?... - urwałam gdy kolejny potwór się na mnie rzucił... no pięknie
< Iwo? Tak wiem jestem genialna 😂 >

Od Thomasa CD Troja



I znów śniły mi się koszmary. Gdy tylko zamknąłem oczy, zobaczyłem ją. Już siódmy raz. Ujrzałem te czerwone futro i piekielne oczy. Wadera ta napędzała stracha. W jednej z książek Troi też ją widziałem. Była to książka o bogach egipskich. Troja truła mi o nich którejś nocy. Była to Nefryda, żona boga zła. Bogini śmierci. Staliśmy na ogromnym wulkanie, w którym tryskała żarząca lawa. Bogini spojrzała na mnie wzrokiem mieszanki pogardy i kpiny. Nie podobał mi się ten wzrok.
- Kim jesteś? - spytała mnie jadowitym głosem.
- Nazywam się Thomas.

4.05.2017

Od Avril C.D Night

- A skąd jesteś?- Lia zwróciła się do Haremsa.
- Nie wiem. Nie pamiętam.
- Na jakiś czas będzie musiał zostać u was. A wy musicie poszukać jego prawdziwego 'domu'.Chyba, że HAres chce tutaj został. - Mówiąc to popatrzyła się na mnie i Night'a.
- No dobrze. Dzięki, za pomoc. My już musimy iść.- Powiedziałam po czym pożegnała się z Lią i razem z Nigt'em i Haremsem wyszłam z jaskini.
- Gdzie idziemy? - Mówiąc to basior na mnie spojrzał.
- Możemy do mojej jaskini.- odpowiedziałam, lekko się uśmiechając.
- Okej, no to prowadź.
Gdy byliśmy już w mojej jaskini, usiedliśmy i zaczęliśmy myśleć co teraz zrobimy.
- Jeżeli mogę zapytać... Gdzie będę tym mieszkać?
- Możesz u mnie. Myślę, że oboje się tu zmieściły. - odpowiedziałam i uśmiechnęła się do niego.
- Ok.- Haremsa odwzajemnił uśmiech.
- Jutro możemy zacząć szukać twojego prawdziwego domu Haremsa. Zaczniemy od miejsca w którym cię znaleźliśmy. Chyba, że chcesz zostać.

< Night? Ja też przepraszam, że tak długo. Mam nadzieję, że to nie przeszkadza.>

Od Megami do Kogoś

Postanowiłam wrócić do watahy.Dawno mnie tu nie było.Pora to zmienić. (...)
Poszłam się rozejrzeć, poznać nowe wilki.Już prawie zapomniałam, gdzie jest moja jaskinia.Na szczęście rozpoznałam ją po jej specyficznym wyglądzie.-Ale tu brudno.-powiedziałam sama do siebie stając w progu jaskini.Trzeba posprzątać.Ale to potem.Ogonem zamiotłam jedną nie wielką pajęczynę i poszłam nad staw.Lubię to miejsce.Przy okazji napiłam się.Weszłam na chwilę do stawu aby trochę ponurkować.Myślałam, że znajdę może coś ciekawego na dnie, jednak nie udało mi się.No trudno.Może innym razem mi się poszczęści.
Usłyszałam grzmot.No tak- od rana jest pochmurnie, jakby zaraz miało lunąć.Tylko jak już ma padać, to niech pada potem.Jestem głodna, chcę iść na polowanie.Otrzepałam się z wody.
-Hej!Uważaj!-usłyszałam za sobą.Położyłam po sobie uszy.Rozejrzałam się, ale nie widziałam nikogo.
-Halo!Gdzie jesteś?-powiedziałam, jednak nikt mi nie odpowiedział.Zaczęłam biec.
Dobiegłam na łąkę i położyłam się w trawie.


<Ktoś?No proszę ;-; >

Od Ingi do Hakiro

Hakiro był nawet spoko. Moja postać powoli wracała do normy, krew zaczęła znikać a rany zabliźniać. Tak szybko? No ale cóż. Ale w tedy zobaczyłam za szczeniakiem jakieś stworzenie. Nokia zaskrzeczała, a szczeniak odskoczył dosłownie pół sekundy po tym, jak wielka łapa uderzyła w miejsce, w którym właśnie stał.
A oto i nasz wróg. Gdy go zobaczyłam, na pierwszy ogień przyszła myśl: Matko, jaki brzydal! I ta myśl została.
- Hakiro... - powiedziałam ostrzegawczo. Moje ciało już było całe. Nie miałam ran, umysł myślał jasno. Popatrzyłam na to coś, i jakbym od razu wszystko o nich wiedziała. Ten stwór nazywał się Pomórnik. Była to rasa demonowata. Czy miał jakies słabe punkty? No cóż. Gdyby miał oczy, to pewnie były by one, ale że owych nie posiada, to brzuch, pachy i szyja/gardło. Najlepiej unikać szponów i kopyt oraz skrzydeł. W zasadzie wszystkiego. Dobra, koniec z tym, bo zaczynam gadać jak Magnus. Nokia zaskrzeczała i rozdarła pomórnikowi lewe ramię. Ten wrzasnął i już chciał na nią chapnąć dziobem, ale się rozmyślił spoglądając a to na mnie, a to na basiora.
- Co? - zapytał Hakiro
- Mam pomysł.
- No to mów.
- W NOGI! - wrzasnęłam, odwróciłam się i pobiegłam. Hakiro przez chwilę jeszcze stał i gapił się na  mnie.
- No fajna rada. - pomórnik zamachnął się skrzydłem. - ale dobra. - powiedział i zaczął uciekać ta gdzie ja. Szybko wlazłam do jakiejś nory. Tuż za mną wpadł do niej Hakori, a zaraz po nim Nokia. Super....
- Ała! Złaź z mojego ogona. - powiedziałam do szczeniaka.
- To twój ogon?
- No nie, wiesz?
- Ok, już złażę. - Było tutaj ciemno jak w grobie. Nokii to nie sprawiało problemów. Jej skrzydła zaczęły świecić, i poszła dalej w tunel, który jak się okazało, istniał. I to w samą porę, by uniknąć spotkania z dziobem pomórnika, który właśnie nas dogonił.

< Hakiro? Co jest dalej w tunelu?>

Od Mirany do Silver'a

Gdy się obudziłam, czerwona mgła nie przeszkadzała mi w widzeniu. Rozejrzałam się dookoła. Byłam w tym samym miejscu, w którym zaatakowało mnie to coś. Silver siedział obok mnie. Pewnie czekał, aż się obudzę.
-O, Mirana, obudziłaś się. Możesz się ruszyć?
-Gdzie jest to coś?!- zapytałam ze strachem w oczach i błyskawicznie podniosłam się na nogi.
-Spokojnie, Mira, uciekło. Widzę, że możesz się ruszać. Nic cię nie boli, że tak wstałaś..?
-Nie. Dziwne. Dobrze wyglądam?- zapytałam i spojrzałam po sobie.
-Ehm..- zresztą, przeżyłam (to już coś!) walkę z tym czymś. Głupie pytanie, na pewno byłam cała we krwi.
<Silver? Przepraszam, że tak długo.. I że takie krótkie. Następne będzie dłuższe.

Od Hakiro do Ingi

-Em... Coś się stało?- zapytałem.
-Nie, wiesz?- powiedziała z uśmiechem na... twarzy? pyszczku?
-Ale...- Dopiero po chwili zrozumiałem ironię. Roześmiałem się.- pomóc może?
-Nie, dzięki. Już sobie poradziłam. A tak w ogóle jestem Inga. A ty?
-Hakiro. Co cię tak hmm.. pokrwawiło??
-Mój brat..
-Aha..- Zauważyłem, że jest przezroczysto czarna...- Czy... To chyba nie jest normalne.
-Ale co?- Spojrzała na siebie.- Ach.. W sumie..
Zacząłem ją wypytywać. Czemu była przezroczysta, co jej zrobił brat, i takie tam różne...
Nagle krzyknęła.
-Coś.. Za tobą!
<Co to jest kurde! Odpisszzzzzz!>

Od Iwona do Cheeky

Szczeniak zaczął się powoli wybudzać. No... był już w pewnym sensie wybudzony, ale miał jakieś zawroty głowy. Ingi nigdzie nie było, co mnie niepokoiło, ale na razie skupiłem się na czarnym szczeniaku. Spojrzałem na niego podejrzliwie. Chacie to moja córka, mimo że przybrana. Ten szczeniak... chm...
- Podaj kolory. Kształt, masywność. Cokolwiek.
- Był duży... masywny. Taki szary, z kłami, pazurami....
- Najprawdopodobniej winegra. Opis pasuje.... ale...
- Chm?
- Czy ten stwór był większy od zwykłego wilka?
- No tak.... jak jakiś wilk i pół? - popatrzyłem z niepokojem na Cheeky. To nie mógł być dobry znak. Przyszedł Hares. Miał wiele zadrapań.
- Hares, co Ci się stało? - zapytała Cheeky.
- Ingi zapytaj. - warknął i poszedł dalej.
- Wiecie co? Ja idę sprawdzić tereny, wy idźcie do Rodini. Ona pomoże OBU szczeniakom. - powiedziałem patrząc znacząco na Haresa, który przewrócił oczami. Cheeky potaknęła głową, a ja przeteleportowałem się w góry. Nic nie było słychać. Nawet szumu wiatru. Nic. To mnie niepokoiło. Gdy w tedy coś za sobą usłyszałem. Skuliłem uszy... odwróciłem głowę, i na mój pysk padł odór, i ślina. Tak. Potwór ryknął mi prosto w twarz. Jedy na myśl która w tamtym momencie mi chodziła po głowie to: Weź umyj bracie zęby. Ale teraz już zaczynałem myśleć jasno. Najokropniejsze były ograniczenia teleportacji. Stałem się więc niewidzialny. Wskoczyłem na potwora i ugryzłem go w kark. Ale ten miał jasne myśli. Przewrócił się na bok przygniatając mnie do ziemi. Teraz musiałem się przeteleportować. Gdy tylko to zrobiłem, potwór już wstał i patrzył na mnie czerwonymi oczami, i na jego pysku wyrył się jakby uśmiech. Po czym rozpłynął się powoli w czarny dym i gdzieś odleciał. I coś mi się zdawało, że to nie był efekt wściekłego opiekuna.

< Cheeky?>

Od Night'a CD Avril

- To jakie jest to twoje imię? - zapytałem
- Harems. Jestem poddanym władcy naszego rodu, a znalazłem się tu w sposób...
- Hola, hola nie tak oficjalnie - przerwałem mu
- Dasz mi dokończyć? - zapytał, a ja tylko pokiwałem głową - a więc jak już mówiłem znalazłem się tu w sposób polowania. Miałem coś upolować, gdy jakaś przerośnięta wiewiórka we mnie wleciała - dokończył zwierz
- Aha... ale to nie zmienia faktu, że inne rody czy inne w ogóle plemienia NIE MOGĄ polować na terenach obcych plemion, a ty złamałeś to prawo - powiedziała wreszcie Avril
- No, ale ja... - zaczął pies
- Nie ma żadnych ale. Lecimy z nim do Lii. Ona zdecyduje co z nim zrobić - powiedziałem
- Em... kto to Lia? - zapytał tylko
- To alpha naszej watahy - odpowiedziałem
I tak polecieliśmy. Spotkaliśmy Lię przy wodospadzie.
- Dzień dobry Lio. Mamy pewną sprawę - powiedziałem
- Tak, słucham - odpowiedziała
- No więc mamy tu takiego skrzydlatego psa imieniem Harems. On miał polować na coś... na co? Nie wiem. Nie powiedział nam. Ale do rzeczy na polowanie wybrał nasze tereny. Co mamy z nim zrobić? - powiedziałem
< Avril? Przepraszam, że tak długo... >

Od Chackie CD Mateo

Wleciałam do wnętrza jaskini.
- Mateo! Nic ci nie jest? - pytałam
Szczeniak nie odpowiadał.
- Już lecę po mamę. Ona ci pomoże - powiedziałam i poleciałam. Po kilku chwilach byłam już z mamą z powrotem w jaskini. Moja mama doknęła go łapą, a mnie okryła skrzydłem i przeteleportowała nas do jaskini taty.
- Co mu jest? - zapytał Iwo
- Nie wiem... - odpowiedziałam
Nagle szczeniak zaczął się wybudzać.
- Mateo nic ci nie jest? - zapytałam ponownie
- Nie, nic tylko trochę kręci mi się w głowie - odpowiedział
- Uff - odetchnęłam - a co się stało?
- Pamiętam tylko tyle, że coś mnie goniło, a potem wbiegłem do tej jaskini i zasnąłem..
- Aha... - odpowiedziałam
< Mateo? Przepraszam, że takie krótkie, ale brak jakiejkolwiek weny... >

2.05.2017

Od Avril do Nighta

Z niedowierzaniem patrzyłam na psa. Gdy Night już opatrzył mu ranę, zapytałam:
- A tak w ogóle to jak się zraniłeś w skrzydło?
- Nie wiem. Spokojnie sobie leciałem gdy nagle jakiś stwór we mnie w leciał tym samym raniąc mnie w skrzydło.
-Rozumiem.
- Skąd jesteś? - Basior po chwili przysłuchiwania się naszej rozmowie, spytał.
- N-nie pamiętam...
- Co?! Jak możesz tego nie pamiętać!
-Normalnie!
-Przestańcie krzyczeć!- Wykrzyknełam, nie mogłam na to dłużej patrzeć. - Nie pamięta to trudno. Jego sprawa.
- A co zrobimy z tym psem?- Zapytał Night.
- Ej!
Popatrzyliśmy na skrzydlate psa. O co mu chodziło?
- Ja też mam imię!

<Night? Jak będzie miał na imię? ;D>

Od Ingi do Ktosia

Chackie się odnalazła. Tylko tyle wiem. Zaczęłam gonić się z Nokią, latała za mną z patykiem, a ja uciekałam, i unikałam strzałów patykami. Nagle coś czarnego złapało moją towarzyszkę. " Au " usłyszałam w jej myślach.
- CHABER TY ZDECHŁY KUNDLU! - wydarłam się na towarzysza mojego brata. Hares siedział nieopodal i patrzył na mnie z lekceważącą miną.
- Czego chcesz od Chabra?- zapytał. ,, Mogę mu oczy wydłubać? " usłyszałam myśli Nokii ,, Bardzo proszę." odpowiedziałam. Sowo coś dziobnęła stwora Haresa, że ten jęknął, i ją puścił. Ona natomiast korzystając z okazji zaczęła za nim ganiać dziobiąc go i drapiąc.
- Weź powiedz swojemu chomikowi, żeby odczepił się od Chabra.
- To twój zmutowany szczur zaczął!
- No i? - basior wzruszył ramionami. Jak ja go nienawidziłam. Był taki irytujący. Poczułam w pysku smak krwi...ale... przecież nic nie jadłam.
- Emm... Inga... - zaczął basior. Moje ciało stawało się na wpół przezroczysto-czarne. Rzuciłam się na Haresa zadrapując go. Dopiero po minucie zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam. Basior mopatrzył na mnie marszcząc brwi. Miał zadrapane oko i parę śladów krwi.
- Co ty wyrabiasz?
- Ja nie.... - zaczęłam i uciekłam. Nokia poleciała za mną. Nienawidzę być pół demonem. Zatrzymałam się koło jakiegoś wodospadu. Przez parę minut tam siedziałam, pozbywając się krwi z pyska i łap, gdy usłyszałam za sobą głos.
- Kim jesteś?

< Któryś ze szczeniaków jest chętny? Może dorosły? >

Od Night'a CD Avril

Usłyszeliśmy za sobą huk... Huk ten był donośny i przeraźliwy.
- Co to było?! - zapytała Avril
- Nie wiem... chodź. Idziemy sprawdzić co to.
Poszliśmy do tyłu. Zapach lawendy był teraz bardzo intensywny, bo był wieczór, a teraz zaczęła się wiosna, więc nie powinienem się dziwić. Po chwili na ziemii zobaczyliśmy małego psa... ze skrzydłami. To było bardzo dziwne. Wzięliśmy psa i zanieślismy do mojej jaskini
- Spokojnie. Już po wszystkim - uspokajałem zwierza.
- Boli.. - zaskomlało zwierzę
- T..to ty mówisz? - zapytała z niedowierzeniem wadera
- No, a co mam robić? Miałczeć? - zapytał poirytowany... stwór
- No, ale jesteś psem... - odezwałem się
- No i co z tego? Wy wilki gadacie, to czemu ja nie mogę? - mówił dalej
- W sumie... - powiedziałem
I zacząłem opatrywać ranę na skrzydle psa
< Avril? Wiem... nic lepszego niż skrzydlaty pies nie mogłam wymyślić... >

Od Avril C.D Night'a


Poczułam jak Night wkłada mi kwiatek w moje włosy. Był bardzo ładny. Rzecz jasna podziękowała mu za niego. Wydawał się bardzo miły i fajny. Chwilę jeszcze rozmawialiśmy, lecz powoli zaczynało nam brakować tematów do rozmowy. Gdy dochodziliśmy do końca pola pawendowego, usłyszeliśmy za sobą huk...

<Night? Przepraszam, że takie krótkie nie wiedziałam o czym napisać..>

Od Mateo CD Cheeky (albo Chackie)


Poszedłem więc do domu. Po chwili i tak wyszedłem, bo nie miałem nic do roboty. Potrąciłem łapą kamyk. Poturlał się dalej. Zrobiłem to jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze. Gdy w końcu podniosłem głowę, już się ściemniało. Jak można tak marnować czas?! Nagle zdałem sobie również sprawę z tego, że nie wiem, gdzie jestem. Krajobraz wyglądał tak: skała skała krzaczek skała skała skała krzaczek skała dwa krzaczki skała skała kamień. Super.
Wtedy coś zaszeleściło w krzakach. Odwróciłem się i zobaczyłem wielkiego, szarego stwora z olbrzymimi kłami i pazurami. Węszył w powietrzu.
Zacząłem się cichutko wycofywać. Nagle stwór na mnie spojrzał i skoczył.
- Ugrufffwraaaaa!- wydał z siebie przerażający dźwięk.
Biegłem, nie oglądając się, ale oczywiście był szybszy. Zobaczyłem norę. Dwa metry, jeden.. Skoczyłem i poczułem straszny ból. Upadłem na dno nory. Potwór ryczał gniewnie, ale nagle zaczął jakby rozpaczliwie piszczeć...? Po chwili zapadła cisza. Obejrzałem się na bolący grzbiet i omal nie zemdlałem-był cały we krwi, płynącej z rany, którą pozostawił chyba pazur stwora. Z wysiłkiem wystawiłem głowę z nory i zacząłem wrzeszczeć "POMOCY!", aż zabrakło mi tchu. Wydawało mi się, że zza skał wyleciał jakiś wilk, ale byłem tak zmęczony, że zasnąłem.
<Cheeky? Iwo?>

1.05.2017

Od Cheeky CD Mateo

No więc pozwoliłam Chackie pobawić się z młodym basiorem, którego poznała. Od razu popędzili na polanę.
- Em... a po co ci ten medalion? - zapytał Mateo
- Ech... z tego co wiem to kiedyś będę musiała wrócić do krainy jakiegoś czegoś i będę tam władała takimi złymi stworami - mówiła machając przy tym łapami na wszystkie strony.
- Suuper - odpowiedział basior
- No nie bardzo... - powiedziała Chackie
- A niby czemu? - wypytywał
- Bo będę musiała opuścić mamę, tatę, Astrę i ciebie...
- Ej chwila kto to jest Astra?
- ASTRA!! - zawołała wadera
Po chwili na polance pojawił się mały wykropkowany kucyk
- To jest Astra - powiedziała
- Jesteś pół demonem, masz medalion, jest władczynią czegośtam i jeszcze masz kucyka - ciągnął - ale fajnie!
- Mhm.. - przytaknęła
W tej chwili na polankę wkroczyłam ja:
- Okej Chackie. Pożegnaj się z kolegą i idziemy do domu
- Ale mamoo - protestowała
- Nie. Do domu - powiedziałam stanowczo
- No dobra. Chodź Astra. Pa Mateo. Do jutra
- Do jutra - powiedział cicho
< Mateo? >

Od Cheeky CD Iwo

- Ale powiedz mi teraz dlaczego sądzisz, że nikt cię nie lubi? - zapytałam
- No bo jak spytałam Ingę to ona odpowiedziała, że Iwana i Magnusa, jak spytałam o to samo Iwana to on powiedział, że Magnusa, no to uciekłam.
- Ale kochanie - tłumaczyłam - to nie znaczy, że nikt cię nie lubi.. a teraz leć pobawić się ze swoim nowym kolegą.. - dałam mu dokończyć
- Mateo - powiedział basior
Chckie i Mateo pobiegli się bawić natomiast ja i Iwo wróciliśmy do szczeniąt
- Hares zostaw Magnusa - powiedziałam
- No doobra.. - odpowiedział - Chaber idziemy
- A gdzie to się wybieracie?
- Em... a nigdzie - powiedział basior
Kątem oka widziałam jak Magnus, Iwan i Inga bawią się razem, a Mateo i Chackie razem. Nagle medalion Chackie zaczął dziwnie świecić i unosić się.
- A to co? - zapytała zaciekawiona wadera
- Tego nie wiem - odpowiedziałam
Otworzyłam medalion i z niego wyłoniła się mgła z dziwnym napisem, którego nie mogliśmy rozszyfrować. Zostawiliśmy w końcu medalion i szczeniaki wróciły do zabawy. Ech... one tak szybko się rozwijały.. cóż w końcu są pół demonami..
< Iwo? Weny nadal brak... niestety >

Od Iwona do Cheeky

Są szczeniaki, które są słodkie, i są szczeniaki, które wpadają w fochy. Nam niestety przydarzyła się ta 2 wersja.
- Lecę za nią. - oznajmiłem. - Może się jej jeszcze coś stać. - powiedziałem szybko i wzbiłem się w powietrze. To było dziwne uczucie. Po raz pierwszy czułem taki niepokój. Patrolowanie watahy w nocy, to dla mnie pikuś. Zawsze wszystko widzę jakbym miał noktowizor.... wszystko na podczerwień. Ale teraz? Był dzień! Zacząłem węszyć. Po chwili zobaczyłem waderę rozmawiającą z jakimś innym szczeniakiem. Znałem go, był tutaj nowy. Zleciałem niżej. Wadera gdy tylko mnie zobaczyła zrobiła urażoną minę.
- Co ty tutaj robisz? Idź sobie!
- Chackie...
- Tylko on mnie lubi! - krzyknęła i wskazała na swojego nowego kolegę.
- Bredzisz. - zaśmiałem się. - Wszyscy Cię lubią!
- To dlaczego nikt nie wymówił mojego imienia? - i tutaj zabrakło mi słów. Nie umiem pocieszać, nie umiem tłumaczyć. Umiem tylko szukać i się martwić. Na szczęście wyręczyła mnie za to Cheeky, która najwyraźniej usłyszała krzyki Chackie.
- Chackie! - zawołała. - Gdzieś ty poleciała? Wiesz, jak się martwiliśmy?
- Ale, mnie nikt nie lubi. - powtórzyła, ale w jej głosie już nie było słychać takiego uparcia, i pewności siebie.
- A skąd taka pewność? - zapytała Cheeky. Tutaj mała wadera nie wytrzymała. Podbiegła do swojej mamy z płaczem, i wtuliła się w jej futro. Moja partnerka przytuliła ją łapą.
- Mogę się pobawić? - zapytała.
- Owszem, ale nie tutaj, jest za daleko.
- Chodź Mateo! - zawołała do czarnego basiora i zaczęła biec w stronę polanki.

< Cheeky? Wena powoli wraca. Tylko czas jakoś niknie >

Od Mateo CD. Cheeky


Siedziałem sobie spokojnie w jaskini na jakimś klifie. Nie wiem, gdzie ów klif się dokładnie znajduje. Ale istniał, bo jakoś tam siedziałem. W każdym razie, nagle zobaczyłem na niebie czarną kropkę. Kropka powiększała się, aż w końcu zmieniła się w małą czarną waderę, która z impetem(i głośnym szlochem) wpadła do groty. Oszołomiło mnie to tak, że ruszyłem się z miejsca dopiero po 10 sekundach. Tymczasem wadera wciąż płakała.
- Co się stało? - spytałem wreszcie. - Kim jesteś?
- Wziął mnie tysiącletni dziadek dał mi gadający medalik zostałam opiekunką jakichś demonów i oni mnie nie lubią.... - wydyszała na jednym tchu. Przynajmniej przestała płakać.
- Eeee... Chyba coś mnie ominęło... Możesz wyjaśnić klarowniej?
I wyjaśniła mi wcześniejszą wypowiedz. Nie wszystko zrozumiałem, ale fakt, że po części jest demonem, robił wrażenie.
- A jak właściwie masz na imię? - spytała mnie. No tak. Oboje o tym zapomnieliśmy.
- Mateo.
- A ja Chackie.
- A właśnie, kim są ci "oni", którzy cię nie lubią?
- Wszystkimi. Nikt mnie nie lubi.
- A ja? Ja cię lubię!
Bo w sumie była całkiem fajna.
<Cheeky? Iwo? Sorry za wcięcie się w historię, ale stwierdziliście, że nie wiecie, co pisać default smiley :)>

Od Cheeky CD Iwo

Podzieliliśmy więc szczeniaki: Inga i Chackie były razem, Magnus i Iwan byli razem, a Hares... Hares był z Chaberem...
- Inga... a kogo lubisz najbardziej?
- Em... Iwana i Magnusa
- Aha.... szkoda - i Chackie odeszła w płaczu
- A Iwan... kogo ty lubisz najbardziej?
- Magnusa - Chackie znowu się rozpłakała
- Chackie co się stało? - zapytał Iwo
- No bo... nikt mnie nie lubi... to pewnie przez to, że jestem tym opiekunem...
I odeszła. To co powiedziała bardzo mnie zmartwiła...
- Ej... Chackie!! A ty kogo najbardziej lubisz? - krzyknęła Inga
- NIKOGO!! - odkrzyknęła i uciekła... gdzieś
- Chackie!! - wołał Iwo
- Nie wrócę do was - krzynęła i nie wiedzieć jak wzbiła się w powietrze i zniknęła...
< Iwo? Nie wiem co pisać :S >