Nie mam pojęcia ile mogła trwać wspinaczka na szczyt. Pewnie całą noc. Niebo robiło się coraz jaśniejsze, zaraz pewnie wzejdzie słońce.
BOŻE
CO TO ZA NIEZIEMSKI WIDOK! Ze szczytu było widać wszystko tak, jakby
się frunęło w przestworzach. Horyzont wydawał się nieskończony. Usiadłem
obok Mauvais, kilka sekund potem pojawił się pierwszy skrawek słońca,
padając prosto na nasze pyski. Zmrużyłem oczy, podrażnione jasnością.
- Wow - zdołałem wydobyć z siebie tylko to jedno słowo. Podziwiałem, jak wszystko nabiera dziennych kolorów.
Siedziałem tam z Vais
jeszcze chwilę, rozkoszując się nowym dniem. Po paru minutach znowu
mogliśmy rozpocząć wędrówkę. Byliśmy już poza terenami Watahy Mrocznych
Skrzydeł, zdani tylko na mapę. No dobra, nie tylko na mapę.
Słońce dało mi dawkę sił, by iść dalej, tuż obok wadery. Schodzenie szło nam znacznie szybciej, < kto by się tego spodziewał xD > choć i ta strona góry była stroma. Spadnięcie z takiego wzgórza nie należałoby do przyjemnych.
< Mauvais? Wiem, ze czekałaś prawie miesiąc, ale jestem xd I ŻYJĘ!!! >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz