8.10.2018

Od Lii ,,Głównie po to by przeżyć ale dywaniki tesz ważne. "


Opadające liście przysypujące już z rana zmrożoną ziemię. 
Ciepłe kolory zalewające świat, chociaż... 
przecież to tylko przygotowanie na zimne,
białe, i puste dni. 
Jednak coś się porusza. Porusza się pośród liści,
i daje znak, że jeszcze nie wszystko umarło. 

***


Patrzyłam na to wszystko z kwaśną miną. Serio? SERIO?! TAKIE ZADUPIE TYLKO PO JEDNEGO WILKA?! Zmrużyłam oczy gdy zawiał zimny jesienny wiatr, wpychając mi ziarna kurzu i piasku w oczy. Zadrżałam
- Zimnooooo - jęknęłam, gdy moja skóra próbowała pozbyć się zimnego nalotu, i zaraz potem zgromadziłam wiatr wokół mnie,  zaczęłam zmieniać jego stan cieplny, by nie było mi zimno. Ruszyłam przed siebie w stronę lasu. Oprócz tego wszystkiego podobno mamy jeszcze szczeniaka Zera w naszej watasze, ale.... podobno zabicie jej i uczynienie dywanu, grozi mi śmiercią w torturach, a jak się ktoś na mnie zawiesi, będę miała tak jakby problem. Tak jakby.... zaśmiałam się lekko wymijająco, po czym wróciłam myślami do mojej misji.

***Mały-duży time skip***

Patrzyłam na kupę trucheł, które już odmaczały się w płynie. 
- W sumie ja też potrzebuję jakiejś gorącej kąpieli... - mruknęłam do siebie rozciągając się na batonie. 
- To ją sobie zrób a nie marudź - mruknęła Crystal obwąchując naczynia z dziwną substancją. 
- A może ty byś se jakiegoś faceta znalazła co? - zadrwiłam. Ta oczywiście zaczęła od ciętej riposty i wypominania mi moich wad, jednak po dłuższej chwili przestało mnie interesować co tam gada, i popatrzyłam na mapę. Zostały nam jedna wataha i jeden samotnik, chociaż miałam wrażenie, że z tym samotnikiem będzie ciężej niż z pozostałymi bachorami. No dobra, najpierw ta jedna wataha. Dotknęłam Crystal która od razu zaczęła protestować i tym razem znaleźliśmy się w....
- Co. - to było jedyne co mogłam z siebie wydusić. Samica smoka tylko patrzyła na to wszystko oniemiała. Nienaturalnie blade pnie drzew, i zajebiście intensywnie kwitnącymi na różowo kwiotkami. I tak mniej więcej wyglądał cały krajobraz, oprócz czego trawa przypominała mniej więcej chmury, i pod światło... miała odcień pudrowego różu.
- Jprld gdzie ja trafiłam. To jak piekło w pluszowym wydaniu. - Nagle coś świsnęło, i obok mnie pojawił się szczeniak, około roku, w puszystej purdrowokremowej sierści (Nie pytajcie czemu mi się to z tym kojarzy ) I popatrzył na mnie swymi błękitnymi oczami.
- Kim pani jest? - spytało.
- Męczennikiem pańskim.
- Co? - nie zrozumiało bachorzysko.
- Trupem - mruknęłam tylko, po czym popatrzyłam na nie z krzywym wyrazem twarzy, i powąchałam. Poznałam zapach szczeniaka od Zera, ale tylko od zewnątrz, i jakby nikłe.
- Chodzisz tu z kimś do szkoły? - spytałam patrząc na młodą kulkę. Czemu nie ma tu kogoś kto by ogarniał tematy z bachorami! Oczy młodego się żywo zaświeciły
- Tak tak! Mamy wielką szkołę! Chodź! Pokarzę pani! - szczeniak pobrykał przed siebie, a ja po wymianie spojrzeń z Crystal, ruszyłam za nią. Jednak z dziećmi najlepiej. Zawsze naiwne.

C.D.N 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz