Przegrałem. Szczurzyca postawiła na swoim i musiałem ją nieść. Zrzuciłbym ją, ale taka mała istotka w sumie nie bardzo przeszkadza. Nawet bym nie protestował, gdyby nie Sergiusz. Czułem wyraźną, obustronną niechęć między tą dwójką. A tuż po kłótni nie powinienem trzymać strony żadnego z nich. Eh.
Haraka naruszając moją przestrzeń osobistą wkurzała Sergiusza. Szczególnie, że to on zwykle zajmował miejsce Pani Doktor. Teraz wlókł się z tyłu jak najdalej nas. Chyba się obraził. Jednak nadal nie wracał do jaskini. Foch chyba szybko mu przejdzie.
- Możemy poszukać tej maty w sklepie- zaczęła, w jakiś sposób zmieniając pozycję, tak, że była teraz blisko moich uszów.- Niedaleko stąd jest taki jeden. Często kupuję tam różne rzeczy.
- Dobrze wiedzieć, bo chyba będzie mi Pani Doktor musiała robić za nawigatora- zauważyłem, przypominając sobie nagle, że nie wiem, w którą stronę właściwie idę.
- W sumie powinieneś skręcić chwilę temu, ale za niedługo jest kolejny skręt, który też doprowadzi nas do...
Huk. Cichy skowyt, dochodzący z oddali pewnie był głośnym wrzaskiem.
- To już nie ważne! Biegnij po prostej!- rozkazała mocniej łapiąc moją sierść. Wyczułem powagę sytuacji.
- Chwilka. Sergiusz, przytrzymaj ją!
- Co?!
Nie zdążyła zaprotestować, bo Sergi na polecenie owinął się wokół mnie i jej, tworząc swego rodzaju pasy bezpieczeństwa. Syknął cicho z niezadowoleniem, ale ja już biegłem. Superszybko.
W trzy sekundy byliśmy u celu.
- Zostaw ją!- wrzasnąłem, widząc jak jakieś stworzenia ciągną waderę zaplątaną w jakiś dziwny rodzaj siatki po gruncie w stronę granicy watahy. Chwilę potem zdałem sobie sprawę, że... Czytałem gdzieś...
Wyglądają jak...
Ludzie.
- Macie tu zakaz wstępu!- warknąłem. Spojrzeli na mnie. Jeden wyjął jakąś broń. Sergiusz zlazł ze mnie, jednocześnie uwalniając Panią Doktor.
- Muszę się dostać do rannej- oznajmiła poważnym tonem. Kiwnąłem głową i przybrałem pozycję bojową. Dopiero wtedy zauważyłem, że za nimi coś jest. Jakieś dwadzieścia metrów za nimi. Ludzie mówili coś do siebie cicho.
- On gada. Zupełnie jak ta.
- Nie różni się budową zewnętrzną od normalnych osobników. Tu musi chodzić o wnętrze.
- On ma coś na szyi.
- Wyjmij broń.
Jeden cofnął się do tyłu z waderą. Szarpała się. Warknąłem na niego, a jego kompan pchnął go spowrotem. Wyjął coś spod ubrania.
- Nic ci nie jest?- zwróciłem się do szaro-żółtej wadery. Jęknęła.
- Strasznie mnie boli w klatce piersiowej. Mam ranę postrzałową. Rzeczywiście wcześniej dostrzegłem coś czerwonego na ziemii. Nie dobrze.
- Nic się nie bój. Pogonię ich.
- Szybciej, ona traci krew.- Haraka podchodziła coraz bliżej. Niestety, a może i stety obcy usłyszeli tylko jej głos. Nie zobaczyli jej.
- Strzelaj, bo nas zagryzie -szepnął jeden z nich.
- SCHYL SIĘ!
Huk.
- Stój, bo strzelę!
Huk.
- Zatrzymaj się bo ją zastrzelę!- wrzasnął człowiek, wymierzając broń w bezbronną waderę.
...
- Dość tego. Sergiusz! Oczy!
Huk.
- Haraka to samo! Zamknąć oczy!
- Bierz ją i wiej! Nie daj się zaatakować!
- Natychmiast! Oboje!
Upewniłem się jeszcze, czy mają zamknięte oczy.
...
Ludzie zmieniają się na gorsze. Coraz bardziej samolubni, chciwi, zapatrzeni w siebie. Dążą do bezsensownego posiadania, a nie dają nic od siebie. Mają wiedzę, ale jej nie wykorzystują. Chcą ją tylko mieć. Dążą do wojen. Nasi badacze udowodnili to, znajdując jakieś pismo z ich świata. Zapiski. To ludzie ludziom zgotowali taki los. Jakiś badacz dzięki swoim dziwnym machineriom zdołał wytwożyć dziury przestrzenne. Przez nie ludzie wnikali do naszego świata. Równoległego uniwersum. Ludzie i ich wynalazki.
Ale. Nie będą. Strzelać. Do niewinnych.
...
- Zajmij się ranną. Sergiusz, za mną.
- Ale co się...- Nie dałem jej dokończyć. Nie mogła mnie zobaczyć. Przyspieszyłem.- Nie mam...
- Muszę ochłonąć, okay?!
<Haraka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz