17.10.2018

Od Haraczki CD. Kalego

Haraka tymczasem hopsała sobie pasmem trawy w kierunku jaskini biało-czarnego wilka. Stwierdzenie, że była wesoła, stanowiłoby przesadę; bezpieczniej, będzie powiedzieć, że jej humor był lepszy niż tuż po przebudzeniu. Dobrze było wiedzieć, że Kali nie wykrwawia się gdzieś w odosobnieniu i z tą informacją życie było zdecydowanie pogodniejsze.
Wciąż jednak miała mu za złe odmowę zrelacjonowania wydarzeń wczorajszego wieczoru.
Zbliżała się już do domu wilka. W tym miejscu trzeba mieć na uwadze, że jej gniew wobec Zera bynajmniej nie osłabł. Po szybkim rekonesansie wzrokowym – i zastanowieniu się nad tym, dlaczego całkiem spora część jaskini leży w wiórach – wmaszerowała do środka, gotowa udzielić zbrodniarzowi reprymendy. Coś jednak musiało jej przeszkodzić.
- SSSSZPIEG! – Ach, jak często ostatnimi czasy ten głos miał okazję podrażnić jej bębenki! Odwróciła się błyskawicznie. Wąż już na nią szarżował (jeśli można tak powiedzieć o kimś, kto nie ma nóg). Mogła zrozumieć, że chce się przytulić, ale coś takiego to chyba przesada?
- Kiedy przestaniesz z tym szpiegiem? – jęknęła, uskakując w bok. W duszy zganiła się za to, że nie przewidziała pojawienia się węża – skoro tu, a pfe, mieszkał, było to przecież wysoce prawdopodobne. Ale zaraz zaprzestała uwag pod swoim adresem, gdyż pod samym nosem miała dużo lepszego odbiorcę.
Gdyby tylko można było złapać oddech…
Sergiusz wyglądał dziś na wyjątkowo rozjuszonego, możliwe, że miało to coś wspólnego z wczorajszym zachowaniem jego właściciela, a może z jego nieobecnością. W każdym razie przełamywał obronę szczurzycy, która miała go serdecznie dosyć.
Wiedziała, że jest źle; swoimi durnymi atakami gad zmuszał ją do nieustannego oddawania pola. Zdawało się, że od ostatniej potyczki zdołał się doszkolić i nie dawał jej szans na udany kontratak. Musiała koniecznie coś wymyślić, gdyż w przeciwnym razie…
Sergiusz rzucił się na nią niespodziewanie. Odskoczyła na bok i przeturlała się niezgrabnie, ale bądź co bądź skutecznie na bok.
Przypadek sprawił, że było to dokładnie to samo miejsce, w którym już od paru godzin chwiała się na jakichś kawałkach drewna wyłamana z komody odwrócona szuflada, a na manewr Haraki zareagowała jedynym słusznym ruchem – ostatecznie opadła na ziemię.
Oddychając ciężko, szczurzyca chwyciła pierwszą rzecz, która wpadła jej pod łapę: długą, ostrą drzagę, dla przeciętnego mieszkańca watahy może źródło bólu i irytacji, dla niej idealną broń białą. Spróbowała się zorientować w sytuacji.
Na razie panował względny spokój. Od przodu, z boków i z góry na drodze napastnikowi stawały ściany szuflady, a na dole była twarda ziemia. Zostawał tylko…
…tył!
Odwróciła się w samą porę, by wycelować zaostrzone drewienko w stronę rozdziawionego pyska węża. Zapanowała cisza (jeśli można tak nazwać wrzaski obudzonego hałasem Zera). Czubek maciupeńkiej szabli drżał lekko.
- Odejdź! – krzyknęła Haraka, prędkimi ruchami drzazgi blokując Sergiuszowi drogę ataku, kiedy spróbował przepełznąć bokiem. Po paru chwilach zaprzestał i znów znaleźli się w impasie.
Szczurzyca odetchnęła.
- Słuchaj – prychnęła najbardziej pogardliwym tonem, na jaki było ją stać w tej sytuacji. – To nie ma sensu. Znaczy się, nie rozumiem, dlaczego tak usilnie próbujesz zostać rozszarpany przeze mnie na kawałki. Nie masz szans.
Wąż syknął z niedowierzaniem, po czym przewrócił oczami. I miał rację; gdyby udało mu się wleźć do prowizorycznego schronienia Haraki, z łatwością by wygrał. Ale ona była zbyt dumna, by to przyznać, szczególnie komuś takiemu, jak ten łuskowaty pędrak. Dlatego zignorowała go.
- A nawet, gdyby jakimś cudem jednak udało ci się mnie pokonać – tu parsknęła, jakby ta myśl bawiła ją sama w sobie – to co byś, Sewerynku czy jak cię tam zwą, chciał ze mną zrobić? Sam stwierdziłeś – łypnęła nań podejrzliwie – że nie możesz mnie zjeść. A więc będziesz musiał mnie pilnować aż do powrotu Kalego, czyli jeszcze długo. Pilnować wśród wrzasków tego popaprańca.
- I? – syknął zirytowany wąż, który mimo złości zaczął słuchać trochę uważniej.
- Ja też nie znoszę jego wycia – kontynuowała – a więc mamy wspólnego wroga. Oprócz tego dysponuję czymś, czego ty nie posiadasz: pieniążkami. Czyli mogę kupić matę dźwiękoizolacyjną i będziemy mieć wreszcie spokój… Pod warunkiem, że będziesz trzymać się ode mnie dalej niż pół metra. Przypominam, że alternatywą jest tkwienie tutaj przez najbliższe parę godzin.
Sergiusz obrzucił ją przenikliwym spojrzeniem, po czym odsunął się nieco od wyjścia z szuflady. Nie spuszczając z niego oczu i wciąż dzierżąc wyciągniętą „szablę”, powoli opuściła schronienie. Wąż syknął pogardliwie.
- I vice versa – mruknęła Haraka. Tylko drgające nerwowo wąsy zdradzały, jaka naprawdę jest zaniepokojona. Słysząc czyjś głos, Zero zaczął z nowym wigorem uzewnętrzniać swe cierpienie; na co jednak żadne z nich nie zareagowało. Do jego wrzasków zdążyli się już niemal przyzwyczaić.
Trzymając się od siebie jak najdalej, ruszyli w stronę wyjścia z jaskini; oglądając się na progu, szczurzyca pomyślała jeszcze, że bałagan jest trochę większy niż wcześniej. Uznawszy jednak, że jedna rozmontowana brutalnie półka mniej czy więcej nie stanowi różnicy, ruszyła z Sergiuszem w stronę sklepiku, w którym spodziewała się znaleźć niezbędny produkt.

<Kali? Dom wygląda gorzej niż przedtem, Haraczki i Sergiuszka brak – i co teraz zrobisz? x3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz