Miłym zaskoczeniem było zobaczenie innego wilka, choć przyznam, że strach ścisnął mi już od tak dawna nieużywaną krtań. Nie wiadomo czemu, wiedziałam że jest to wadera. Czułam w jej kierunku uczucie bliskości, jakby była moją dawną znajomą.
Jednym z ciekawszych szczegółów w jej aparycji były ni to fioletowe, ni srebrne pióra, zupełnie różniące się od jej czarnej jak noc sierści, mieszczące się na grzbiecie. Kołysając się na boki sprawiały wrażenie wielkich skrzydeł, mogących unieść ich posiadaczkę pod samo niebo, by ta mogła ukraść wszystkie gwiazdy, osadzając je w swoich przerażająco białych oczach. Zatrzymałam się, jakby uwięziona w lodowatym spojrzeniu wadery.
- Witaj, Igazi – odrzekła swoim oślizgłym głosem, a jej twarz wykrzywiła się w grymasie odrazy. – Nie mogę uwierzyć, że jesteś aż tak głupia by wciągnąć się w pomoc jakiejś sekty.
- C-co? – wydukałam rozkojarzona, nie wiedząc, co tak naprawdę ma na myśli.
- Nie udawaj zaskoczonej, to przez ciebie muszę gnić razem z tobą w tej bryle lodu.
- Kim ty w ogóle jesteś? – zapytałam, nie rozumiejąc tego, czemu gada takim jadowitym głosem. Spojrzała na mnie nienawistnie, podniosła pysk w dumie i odpowiedziała pełnym pogardy oraz dumy głosem:
- Jestem Nyks, była posłanka Nestera, skazana za posłuszeństwo bogu na wieczną udrękę, zabita przez Kagekao podczas jednego z napadów.
Słysząc imię Kagekao przez moją duszę przeszła fala żalu. Pamiętam go, ale nie wiem, kim dokładnie był.
- Jesteś martwa?
- Tak, tak jak ty.
Tym razem żal przerodził się w uczucie przebicia duszy przez wielki, nierealny sopel. Jestem martwa? Czy to znaczy, że już nigdy nie pożegnam się z moimi bliskimi? Nie zobaczę ich twarzy, nie usłyszę ich głosu. Nie, to nie może się tak skończyć. Przecież jeszcze trwam, jeszcze cierpię, jeszcze potrafię myśleć.
- Nie. Nie. Nie… - zaczęłam powtarzać w kółko i w kółko, patrząc na wypolerowaną nicość pod łapami i cofając się, jakby to coś dało w obecnej sytuacji.
- I to z twojej winy, dałaś się zamrozić, jakby to ci pomogło ze mną.
- …Umarłam przez ciebie? – Zaczęłam łączyć fakty.
- Raczej przez swoją głupotę. – Prychnęła. – Gdybym tylko zniszczyła doszczętnie twoją dusze mogłabym zamieszkać w twoim ciele, a nie błąkać się po bezkresach eteru, czekając aż twoje nędzne ciało zgnije w lodzie.
- Nie pozwoliłabym się zniszczyć jakiejś losowej szmacie – warknęłam zdenerwowana już jej zachowaniem. Zgromiła mnie wzrokiem.
- Jak takie małe bydle może obrażać wyższy duchowo byt? – Jej głos przybrał tonu, jakby sam bóg piorunów się odezwał.
- Przestań zgrywać taką wyższą, bo to żałosne.
- Mówi to wilk wyglądający jak suka. – Wystawiła kły i zbliżyła się, naprężając mieśnię. Przyjęłam pozycję obronną. – No dalej, zaatakuj mnie, szmato do mycia podłogi.
Zaszarżowałam.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz