14.10.2018

Od Tori ,,Dziwne zjawiska #2"


Przechadzałam się spokojnie lasem, w poszukiwaniu rydzów. Usłyszałam, że są bardzo dobrze w maśle i przyprawach z patelni. Wtedy... moją uwagę przykuł czerwony balonik, unoszący się w powietrzu, przytwierdzony przy ziemi sznurkiem obwiązanym wokół dziwnego papierka. Podeszłam bliżej. Wiatr jakby przestał uczestniczyć w życiu watahy. Nie czułam go nawet na nosie.
- Duszki wiatru gdzieście poszły - spytałam siebie szeptem, i stanęłam "oko w oko" z czerwienią balonu. Obwąchałam go dokładnie, lecz nie wyczułam żadnego zapachu. Byłoby to dla mnie bardziej przerażające, gdybym była szczeniakiem. Zerknęłam na kartkę, odwiązałam od niej sznurek, który od razu przytrzymałam łapą by nie odleciał, i wyciągnęłam pysk, by wziąć kartkę. Wyleciał z niej kamień, który prawdopodobnie służył za przytrzymanie balonika przy ziemi. Popatrzyłam na papier. Był na nim nic nie znaczący dla mnie, dziwny znak. Wykrzywiłam się, i schowałam kartkę do mojego koszyka z którym wybrałam się na grzyby, a balonik zawiązałam nitką za ucho kosza, po czym poszłam dalej. Po jakiejś minucie jakby zmaterializował się za drzewem kolejny, czerwony balon, i tak jeszcze ze 4 razy. Nic nie rozumiałam ze znaków widniejących na kartkach, a samo środowisko zaczęło mnie coraz bardziej przerażać. Wchodziłam coraz głębiej w las. Było zimno i ciemno, do tego miałam dziwne ciarki na plecach. W końcu, gdy usłyszałam za sobą trzask gałęzi, i szum opadających liści, po czym o mały włos nie padłam na zawał, odpuściłam sobie dalsze szukanie balonów. Kosz z balonami zostawiłam... wręcz rzuciłam gdzieś daleko, wszystkie moje zbiory grzybne schowałam do skórzanej torby, i jak najszybciej się dało, z nadal bijącym sercem wpadłam do jaskini, po czym zaczęłam błagać, by dano mi coś na uspokojenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz