Jesień zaczęła się pełną parą. Wokół pełno było spadających liści o różnorakich kolorach, a i w powietrzu dało się wyczuć niebywały chłód. Większość szczeniaków bawiło się na dworze ignorując prośby swoich rodziców o powrót do domu. Wataha tętniła życiem i właśnie to mnie cieszyło. Dlatego też wraz z Equelem wybraliśmy się na dłuuuugi spacer sprzyjający owej porze roku. W sumie to dawno nie byłam na takiej przechadzce zmierzającej do nikąd, toteż była to miła odmiana.
- Lubię jesień. - mruknęłam bardziej do siebie niż do niego.
- Ja też, widzisz jaką dzieci mają frajdę? - Uśmiechnął się w ich stronę.
Z pewnością gdyby był człowiekiem, to wyjąłby aparat i uwiecznił tę piękną chwilę, gdy nasze kochane szczeniaki skakały i tarzały się w liściach zanosząc się śmiechem i szczekaniem.
Pogrążyliśmy się tylko w miłej pogawędce nie zważając na to, że powoli zaczęło się ściemniać. W końcu maluchy były z nami bezpieczne, a dawno nie spędzaliśmy czasu rodzinnie. Zdecydowanie trzeba to zmienić... Westchnęłam błogo i oparłam się o basiora przy okazji siadając pod wyniosłym dębem. Nie odzywaliśmy się zbytnio do siebie, lecz nie byliśmy pogrążeni w niezręcznej ciszy. Po prostu zajęci swoimi myślami wpatrywaliśmy się w szczeniaki zawładnięci ich urokiem. Z zamyślenia wyrwał mnie poruszający się basior i nim się obejrzałam sam dołączył do kręgu zabawy wraz z maluchami. Kolejne dziecko... Zaśmiałam się tylko pod nosem, a dodatkowa radość całej trójki wprawiła mnie w jeszcze lepszy nastrój. Trzeba było się jednak cieszyć tym, że nadal z nami mieszkały, chociaż podobno nasze dwie głowy nie mają zamiar się nigdzie ruszać a Seven... no cóż. Westchnęłam, i przez chwilę przyglądałam się zabawie, i przyglądałabym się dalej, gdyby nie chłód, który zaczął coraz bardziej mi doskwierać.
- Dobra moi drodzy! Do domu marsz! - zawołałam - Bo sami sobie będziecie gofry robić! - zagroziłam i skierowałam się w stronę jaskini. Wydawało się, że Equel był bardziej poszkodowany niż szczeniaki. Gdy dotarliśmy do jaskini, okazało się że odwiedzili nas Kaja i Nitaen, którzy już zajęli się otwieraniem słoików z dżemem. I te ich speszone miny, upaćkane pyski dżemem i chowane słoiki za plecami gdy ich nakryliśmy
- Wcześnie wróciliście - uśmiechnął się Nituś z szerokim wymijającym uśmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz