11.10.2018

Od Lii ,,Szukanie dywaników z depresją"

,,Znalazłam coś, czego nie szukałam"
Nie szukałam, a jednak znalazłam. 
Mimo że inni szukają tego przez całe życie. 
Chciałabym to im odstąpić, ale..
jak? 

***

Jeśli mam być szczera, to włączył mi się tryb no-life, jakby nie wystarczyło że na co dzień jestem beznadziejnym przypadkiem osobnika który urodził się tylko po to, by zaśmiecać życie innych. Małe pudrowate psisko dreptało rozkosznie przed siebie, nie zważając na cały otaczający go dookoła świat. Skrzywiłam się. Nie pytało skąd jestem, jakie mam zamiary, nie patrzyło krzywo na Crystal. gdybym spotkała dorosłego... pewno by się zaczęło, czyli w pewnym sensie to dobrze, że trafiłam na małe nie ogarniające życia stworzenie. Po chwili już z daleka, dostrzegłam jasno-szary budynek na... wielkim, mocnym drzewie. Chociaż wielkie i mocne to dość nijakie słowa, więc proszę pomnóżcie je gdzieś tak około 100 razy.
- Zgaduję, że to tam? - spytałam maszerując za małolatem.
- Mhm!
- A ty teraz nie powinieneś być w szkole? - szczeniak popatrzył na mnie swoimi wielkimi niebieskimi oczami
- Mama mi nie pozwala, bo się o mnie boi.
- Wy wszyscy jesteście w kolorze... pudrowego różu? - spytałam, bo nie dawało mi to spokoju.
- Nie wszyscy - przyznał szczeniak, schodząc po ścieżce z już opadłych liści na dół - kilka wilków jest w kolorze kremu, czy ogólnie w bladych kolorach... oprócz jednego. - dodał po chwili ciszej, wkułam w niego wzrok, nie zbyt intensywnie, ale ten się wzdrygnął
- Mogłaby się pani nie wpatrywać w mój kark? To boli. - mój umysł dostał laga. Boli? Chyba znowu dostałam wiadomość, że pozory mogą mylić. Możliwe że była to jedna z tych najbardziej posranie niebezpiecznych watah, które na takie nie wyglądają. Jeszcze do tego szkoła. Poszłam za moim przewodnikiem pod jeden z korzeni drzewa, i po chwili zaczęłam bezwiednie unosić się w powietrzu do góry. Nie lubiłam gdy ktoś lub coś miało nade mną kontrolę, bez mojej wiedzy, zgody ani czymkolwiek innym. Po jakiejś minucie byliśmy na górze, i pierwsze co nadeszło, to fala uderzeniowa, wszelakich zapachów. Było ich za dużo. Zaczęłam się nerwowo rozglądać. Szkołę można było porównać do ulic w chinach. Z tego co pamiętam, powinni być nauczyciele na dyżurach. Jednego o mały włos nie spotkałam, ale ukryłam się za ścianą. Co do Crystal... nałożyła na siebie zaklęcie powietrza, i od czasu do czasu słyszałam tylko jej głos, albo jej zmaterializowaną, lekko widoczną głowę z wiatru, czyli ogólnie: była wszędzie.
- Co do tego wilka z inną sierścią - powiedziałam - to jest to jedyny wilk z ciemnym futrem?
- Mhm - potaknął - jego matka zaraz po jego urodzeniu została wygnana z watahy.
- Czemu? - zaciekawiłam się. Ten popatrzył na mnie dziwnym, zimnym wzrokiem nie pasującym do jego wyglądu
- Miała dzieci z wilkiem z poza watahy. - BINGO! pomyślałam i już świat zaczął stawać w szarych barwach! (powinno być różowych, ale tak było tego różu tyle, że można było się porzygać) po chwili szczeniak stracił mną zainteresowanie, gdy zobaczył swojego jakiegoś znajomego. Czyli mam działać teraz sama nie? Westchnęłam i zaczęłam wytężać wzrok i węch. Coś muszę poczuć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz