Piękny widok szybko się skończył, co zresztą było do przewidzenia, bo jak mówi stare powiedzenie - wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Chętnie bym tutaj została, na szczycie, w odosobnieniu, zostawiona w świętym spokoju. Lecz jednak głód na jakąkolwiek przygodę był większy niż jakiekolwiek inne uczucie.
- Tylko tym razem się nie zatrzymuj w połowie drogi, może się to skończyć dla ciebie nieprzyjemnym zdarzeniem - rzuciłam na odchodnym, wręcz sekundę przed tym jak zaczęłam zeskakiwać z jednego kamienia na drugi, jedynie po to, żeby jak najszybciej znaleźć się na samym dole i zakończyć ten etap podróży.
Jako wielce błyskotliwa Wyrocznia mogę twierdzić i poinformować cały świat o tym, że oczywiście droga na dół zajęła mi o wiele mniej niż samo wdrapanie się na górę. Kiedy już mogłam spokojnie odpocząć na dole, gdyż nie jestem przyzwyczajona do takiego przeskakiwania przez góry, postanowiłam cierpliwie poczekać na Videtura, który zjawił się w sumie kilkanaście sekund później.
- Gdzie teraz? - zaatakowałam go od razu, gdy postawił łapy na płaskim podłożu. Bez słowa rozłożył pokreśloną mapę na ziemi i przygniótł jej rogi dwoma kamieniami - Czyli prosto... - mruknęłam w sumie sama do siebie i zaczęłam wodzić wzrokiem po wszystkich zaznaczonych punktach - Ciekawi mnie tylko to, dlaczego ten następny teren jest zaznaczony znakiem zapytania oraz jakimś czarnym krzyżykiem - tym razem odwróciłam się w stronę Videtura i popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
- Jakieś pomysły? - zapytał retorycznie, na co ja przewróciłam oczami, czego najprawdopodobniej nie było widać przez tę cholerną maskę. Czasami mnie denerwuje, nie widać w niej moich oczu...
- Właśnie pytam ciebie, ponieważ w takim krótkim czasie na razie nic nie wymyśliłam - szybko pospieszyłam w wyjaśnieniem.
<Videtur? Ja również żyję, ledwo, ale żyję! I need an exorcism >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz