Była przyjemna, jesienna noc. Zapach opadłych liściach mocno zatarł mi się w pamięci. Za niedługo zima... uśmiechnąłem się do siebie pod nosem, po czym przyśpieszyłem kroku. Tam gdzie się wybierałem, nie było ani przyjemnie, ani ciepło. Zapachy pochodziły głównie od krwi, czy też alkoholu i dużej ilości dziwnych rodzajów perfum i olejków. Wierciło w nosie. Nie było to na terenie WMS, a gdzie się wybierałem, wiedziała tylko Kaja. Było to daleko za górami rzecznymi czy też sadem. Szedłem tam.. dla rozrywki? By coś zarobić? W sumie sam nie wiedziałem. Może by urozmaicić swoje życie, chociaż pewnie innym by się to "urozmaicenie" bardziej przydało. Westchnąłem ciężko, i po chwili byłem już przeteleportowany na zupełnie obcych dla większości terenach. Zobaczyłem jakiegoś wilka który zmierzał w tym samym kierunku co ja. Przez chwilę nasze oczy się spotkały, po czym basior wszedł pod korzenie drzewa. Norę zasłaniały dobrze umieszczone mech i długa trawa. Przed wejściem zaciągnąłem jeszcze trochę wieczornego, jesiennego powietrza, po czym wszedłem do nory. Przez jakieś 5 kroków musiałem iść pochylony, lecz zaraz potem, moim oczom ukazała się wielka, okrągła przestrzeń, wysoka na jakieś 8 metrów, a szeroka... może na ponad 200. A że to było koło to chyba średnica. Na środku była mała arena, zagrodzona metalowymi drutami pod napięciem, dookoła mała widownia, nieco dalej stoiska z zakładami, przekąskami, czy też alkoholem. Niczego tu nigdy nie kupowałem, w obawie przez otruciem. Nigdy też w tej małej arenie nie walczyłem, zawsze tylko obstawiałem. Odbywały się tutaj walki wilków. Bez użycia magii, czy też jakiś dodatkowych pomocy. Jeżeli by się tak zdarzyło od razu zostaliby zdyskwalifikowani. Na ten małej arence można było zabijać. W sumie to na tym polegał cały sens walk. Wyżycie się na innych.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz