13.10.2018

Od Kalego CD. Haraczki

  Szedłem powoli. Dociskałem łapy do ziemi. Za każdym razem, gdy podnosiłem jedną z nich, to z myślą o tym, że tym razem mocniej wepchnę ją w piach. Krew wrzała we mnie, jakbym conajmniej się palił. Liczyłem już chyba drugą setkę. Nic nie pomagało. 
  Przytłaczające uczucie. Cholerny głosik gdzieś z tyłu głowy mówiący, że popełniłem błąd. Że mogłem rozegrać to lepiej. Że mogłem się nie wkurzać, i że...
  Przez oczami stanął mi obraz płomienia. Ogień. Świetna wizualizacja samopoczucia.
- A SZLAG BY TO WSZYSTKO!
  Wraz z moim wrzaskiem, wokół mnie pojawił się płomienny okrąg. Mimo to szedłem dalej, przekraczając jego granice, a iluzja niebawem zniknęła.
- Po cholerę to wszystko. Miałem być normalny. Imbecyl. Idiota. A ci ludzie? Porażka. Totalny niewypał. Miałem ich tylko postraszyć i co z tego wyszło? Wszyscy mają racje. Beznadzieja.

***

Nie wiem, która była godzina. Czy było tak późno, czy tak wcześnie. Nie obchodziło mnie to. Chciałem być sam ze sobą, póki się nie uspokoję. A mogło zająć to dużo czasu. Jak zwykle. I zajmowało. Nie wiem ile już minęło. Chyba sporo. Wnerwiająco wiele czasu.
...
  Koniec. Pora się trochę wypalić

***

  - Cześć, Zero! Wstajemy!- zawołałem, wchodząc do jaskini. Basior dopiero przebudzał się, kiedy właziłem to tej jego zapchlonej nory. Stał na trzech łapach, jedną jedynie podpierając się, by zachować równowagę.
- Co ci daje trzymanie mnie tu?...- spytał sennie, po czym otworzył oczy. Dopiero teraz jego wzrok skrzyżował się z moim. Zamarł na chwilę. Jego bezczynność była idealną okazją, by powalić go na ziemię.
- Twoje...
- Czerwone, tak?- Skinął głową.- Nie fajne wspomnienia, co?
- Zostaw mnie...- Głos ten był cichy. Niemal proszący.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że i tak zginiesz marnie, prawda?
- Chyba.- Jakby przypominając sobie o czymś zmienił ton głosu na pewniejszy. Nie ze mną.
- Więc nic ci to nie da!- ryknąłem i z impetem uderzyłem w jedną z jego łap. Wrzasnął, przy okazji drapiąc mnie od boku. Zabolało. Całkiem mocno. Ale dobrze mi to zrobiło. Dzięki temu zdałem sobie sprawę z tego, że w tym miejscu już chyba miałem dość pokaźną ranę. Chyba postrzałową. Chociaż wydawała się draśnięciem. Trzeba to opatrzyć.
   Kolejny wrzask. I następny....

***
  Zero wrzeszczał i skamlał jeszcze długo. Chyba troszeczkę złamałem mu kość....
- Yh! Zamknij się w końcu!- zażądałem. Hałas nie ustawał. Wyszedłem ze swojej jaskini. Potrzebna mi ta mata dźwiękoizolacyjna. Pani Doktor miała dobry pomysł. Bardzo dobry.
  Spojrzałem na swój nieumiejętnie założony opatrunek, z myślą, że ona zrobiłaby to lepiej.
  Tymczasem ja...
Chyba się na nią wydarłem. I nie tylko wydarłem...

- Debil ze mnie.
  Muszę ją przeprosić. I nie mówić jej co zaszło.
  Nie straszyć.
  Być normalnym.


Jakbym, do cholery, umiał.

 Poczułem ucisk na prawej przedniej łapie. Szerzej otworzyłem oczy. Krew wrzała we mnie i w pierwszym momencie chciałem 'to coś' po prostu zrzucić, jednak w porę się otrząsnąłem.
- Sergiusz, nie. Złaź.
  Zamiast usłuchać się mnie, dalej wspinał się wyżej. Postanowiłem poczekać, aż przestanie, a przy okazji ponowić marsz, który nie wiem w którym momencie wstrzymałem. Jednak nie. Dalej właził na mnie, jakbym mu conajmniej pozwolił. Warknąłem ze zdenerwowania, on jednak nic sobie z tego nie robił. W końcu, gdy zaczął wchodzić mi na głowę, (a raczej szyję) potrząsnąłem łbem i zrzuciłem go.
- Kazałem ci zejść- wycedziłem spomiędzy zębów.
  On wysyczał coś gniewnie i znowu oplótł się wokół mojej łapy. Zrezygnowałem z dalszej walki, bo nie zanosiło się na to, że pozwoli sobie na więcej i usiadłem. Wziąłem głębszy wdech. Chyba mi przeszło.
- Dzięki, Sergi.


***

Potem byłem w szpitalu. Bynajmniej nie z własnego powodu. Trzeba było się trochę rozeznać. Oczywiście w sprawie wadery.
  W szpitalu z personelu była jedynie Rose. Była, ale spała. Poczułem lekki zawód. Nie wiedziałem czy był on spowodowany brakiem możliwości doinformowania się w sprawie poszkodowanej, czy tym, że nie mogłem zobaczyć mojej ulubionej Doktorki i przeprosić jej od razu za swoje postępowanie. Sama pacjentka też spała. Oddychała i nie wyglądała jakby nigdy nic, a może nawet wręcz przeciwnie, ale żyła.
  Przyglądałem się jej przez chwilę. Krótką. Może trzy sekundy. Zaraz zrobiłem się bardzo senny. Opadłem na podłogę wyczerpany z sił i oskubany z resztek adrenaliny. Nie musiałem długo czekać na sen, który przyszedł niemal od razu. Poczułem jeszcze jak Sergiusz wślizguje się na mnie i oplata sobą moją przednią, lewą łapę.


<Haraczka? XD już widzę te miny, gdy zobaczą te krew na nim>

3 komentarze:

  1. Hmmm
    Wszyscy śpiom
    to na pewno przez
    DEMONY

    OdpowiedzUsuń
  2. Nice post. I be taught something tougher on completely different blogs everyday. It's going to always be stimulating to read content from other writers and apply slightly one thing from their store. I’d desire to make use of some with the content on my weblog whether you don’t mind. Natually I’ll provide you with a link on your internet blog. Thanks for sharing. gsn casino games

    OdpowiedzUsuń